Phelania ja mam inny problem... Mój M. z kolei mógłby wpaść do sklepu i wykupić połowę asortymentu
I to raczej ja jestem zmuszona Go stopować ;-)
Wózek dla dziecka miał "wybrany" już w październiku, kiedy zdecydowaliśmy się rozpocząć starania o dziecko. Ja byłam wtedy jeszcze W TRAKCIE zażywania ostatniego opakowania tabletek anty
;-)
A tak myśląc racjonalnie, to za zakupy weźmiemy się od sierpnia. Myślę, że co tydzień będziemy kupowali coś dla Maluszka, tak, żeby nie zostawiać niczego na ostatnią chwilę. Już z samego punktu finansowego było by to ciężkie
A sierpień wybraliśmy z prostego powodu - 29 lipca, w piątek, mamy usg połówkowe na którym poznamy płeć Maleństwa, więc dopiero po tej wizycie rzucimy się w wir zakupów mniejszych i większych
Podobnie jak
Kota, ja też mam jakiś psychiczny "uraz" do różowych księżniczek ;-) Może nie w zupełności, ale jest przecież tyle pięknych kolorów do wybrania, więc po co skupiać się na różowym? Mała Piękność będzie wyglądała równie zjawiskowo w bieli, błękicie, zieleni, fiolecie...
Tak samo "tendencyjne" wydaje mi się ubieranie chłopczyka w same błękity
W naszym domku na pewno będzie wielokolorowo!
No i łatwiej będzie zostawić ubranka dla rodzeństwa i podpasować je na "później", gdyby rodzeństwo okazało się innej płci niż Pierworodny/a ;-)
Co do kremów na rozstępy, od wielu osób słyszałam opinię, że jeśli się ma "predyspozycję" do ich powstawania, to na niewiele się zdadzą nawet najdroższe kosmetyki. O musteli słyszałam same dobre opinie, sama chciałam z niej korzystać, ale po dłuższym zastanowieniu sięgnęłam po dobrej jakości oliwkę do ciała i właśnie ją stosuję. Rozstępów brak, chociaż brzuszek już zaczyna rosnąć ;-) A decyzja wzięła się stąd, że wiele z moich koleżanek w ciąży stosowało Mustelę, a w kolejnej "zaryzykowało" oliwkę i efekt końcowy był taki sam... Albo kompletny brak rozstępów w obu przypadkach, albo taka sama ich ilość po obu specyfikach.
A teraz się pochwalę...
Wczoraj wieczorem leżeliśmy z Małżem w łóżeczku, przytuleni, ale "coś" (?) mi przeszkadzało - leżałam na prawym boku i zapewne Maluchowi się to nie spodobało ;-) Przekręciłam się na plecki i tak zostałam, aż po kilku chwilach poczułam, jak coś mi się "kotłuje" w centralnej części brzucha. Na 200% nie były to jelita ;-) Poznałabym, bo od jakiegoś czasu obserwuję swój organizm w oczekiwaniu na pierwsze ruchy Dziecka i dotąd zawsze były to jednak jelita ;-) No ale do rzeczy...
Małż, jak zwykle, położył rękę na brzuszku, nieruchomo, a wewnątrz - jak nie zacznie się przewracać i kręcić!
Trwało to wszystko może z 10 sekund, po czym Małż pyta:" Chyba coś poczułem, jakieś puknięcie, raz, takie delikatne bardzo. Nie czułaś nic?"... I wtedy już wiedziałam, że TO BYŁO TO! Hura!!!! Dzidziuś wariuje i czujemy już pierwsze ruchy!
Wieeelkie święto w domku!
Moment przełomowy...