Dziewczyny, ja zgadzam sie z Kasia i Viki, ze trzeba byc konsekwentnym. Ale tez zgadzam sie z tym, ze kazde dziecko ma swoj temperament i niektore latwiej i szybciej ucza sie samodzielnego zasypiania, a niektore gorzej.
My tez zrobilismy na poczatku duzy blad, bo przez pierwsze 2 miesiace zycia Lukasz nie znal praktycznie wcale lozeczka. W nocy zasypial na rekach a potem spal miedzy nami, a w dzien zasypial tez na rekach albo przy cycu i odkladalam go na kanape obok mnie. Jak probowalam go klasc do lozeczka darl sie jak glupi, a nawet jak go juz spiacego odkladalam tam i odchodzilam to budzil sie od razu (jakby mial wbudowany radar) i zaczynal ryk.
Pewnego dnia :-) po lekturze "jezyka niemowlat" zreszta powiedzialam basta i zaczelismy lozeczkowy trening
z 3-4 dni byla prawdziwa masakra. Ja szczerze mowiac nie potrafilam jak Viki stac za nim jak on sie zanosil, i jak tylko wpadal w ten bezdech to od razu go bralam na rece i uspokajalam. Jak sie uspokoil - z powrotem do lozeczka. On znowu w ryk - ja znowu na rece. Na samym poczatku tak wygladalo jego spanie - zaypial na rekach, odkladalam go, odchodzilam, on pospal raptem 2 minuty i sie budzil, ja wracalam, przytulalam i tak w kolko. W nocy to samo. Ale po tych 3 dniach bylo lepiej i lepiej.
W ogole ja na poczatku myslalam, ze kapiel go rozbudza, anie usypia i po kapieli nie kladlam go do lozka. W rezultacie Lukasz chadzal spac o 1-3 w nocy, masymalnie juz zmeczony i rozdrazniony i mi sie wydawalo, ze nic z tym sie nie da zrobic. Usypialismy go przy muzyce, chodzilismy z nim, az w koncu on padal po prostu ze zmeczenia.
Okazalo sie, ze po jakis 5 dniach konsekwentnego kladzenia go do lozka po kapieli on w koncu to zaakceptowal i zaczal zasypiac. Na poczatku potrzebowal telepania lozkiem, glaskania go po glowie, smoczka i robienia "ciiiiiiiii ciiiiiiiii". Usypianie zajmowalo srednio godzine. Ale z kazdym dniem jest lepiej i lepiej, choc niekiedy oczywiscie zdarzaja sie dni gorsze. Teraz po kapieli i karmieniu klade go do lozka, caluje na dobranoc, glaszcze po glowcei odchodze, zazwyczaj juz zasypia sam. Choc oczywiscie czasem sie rozbudza i wymaga wiekszej uwagi.
Dzis np o 4 w nocy sie obudzil i mimo prob uspienia go wygral on i dostal cyca
No ale potem pospal do 10 wiec i tak niezle.
Na pewno jest o niebo lepiej niz na poczatku, choc te pierwsze dni walki byly straszne - plakalam w nocy, wrzeszczelismy na siebie z B., chodzilismy na zmiane spac do kuchni i zezarlam chyba z 2 opakowania apapu. Mam nadzieje, ze to juz nigdy nie wroci w takiej skali!!! Bo czasem wciaz zdarzaja sie przesrane noce, ale przynajmniej Lukasz sie juz nie boi tak panicznie lezec w lozeczku.
Uffff, rozpisalam sie, sorry