A w ogóle! Kobity! Mój chłop oszalał!
Rozmawialiśmy o pokoju Zośki i o mebelkach, które kupiliśmy tanio z zamiarem ich zmiany za ok. 2 lata, a ten mi tu nagle wyskakuje, że pokój jest za mały i będziemy musieli się z Zośką niedługo zamienić i zrobić u niej sypialnię, a jej i braciszkowi dać większą przestrzeń. Pytam jak to "niedługo"? Na co ten mi wypala: "nooo... może Zosi na Zająca prezent zrobimy? Skoro już wszystko mamy; mebelki, wózek, ciuszki... po co to zwijać wszystko i później od nowa się męczyć i kompletować? A tak to wszystko jest już gotowe na drugie dziecko."
On mnie naprawdę przeraża... Ostatnio już stwierdził, że będziemy mieć jeszcze dwoje dzieci (ja zawsze chciałam trójkę, a on parkę, więc już mi coś nie grało, że nagle zwiększa swój "dzieciowy limit"
), bo "tak mu się podoba". No właśnie, tylko co mu się ma podobać, skoro nasze pierwsze dziecko jest jeszcze w brzuszku i on nie ma bladego pojęcia jak opieka nad takim maluchem wygląda w rzeczywistości? Oczywiście i na to mój Szanowny Pan Małżonek miał odpowiedź - on tak uwielbia jak jestem w ciąży i może sobie z Zośką rozmawiać...
Zresztą, niech mi wszyscy mówią co zechcą, ale Zośka już jest córeczką tatusia i może siedzieć cichuteńko i spać zapewne, ale gdy usłyszy Marcina i poczuje jego rękę na brzuchu, to koniec. Moja siostra próbowała wyczuć raz ruchy Malutkiej, ale ją miała gdzieś. M. tylko się odezwie, a ta się już cieszy w brzuchu