dzien dobry, moj wczorajszy wieczor to byla jakas masakra
wlosku umyte, szykowalam se kapiel i marzylam by sie polozyc, Tomek byl na meczu, nagle slysze dzwoni jego tel, patrze na wyswietlacz a tam szawgierka, se mysle oho cos odwalila, bez powodu nie dzwonilaby o tak pozniej porze...odb a ta beczy, mowie uspokoj sie, bo nie rozumiem co mowisz, od slowa do slowa mowi, ze wraca z innego sklepu, gdzie byla delegacyjnie i uwaga-nie wysiadla gdzie miala wysiasc, bo drzwi od pociagu nie mogla otworzyc i pojechala dalej do miasta, ktorego nie zna!!!! i co i oczywiscie zadnego polaczenia do domu i tel do nas, no bo kto inny jej pomoze?! Tomek wrocil i pojechalismy, mowie jest jaka jest, ale bylibysmy bez serca zostawiajac ja daleko od domu, a tu zimno, ciemno i ona pewnie glodna i zmeczona...juz jej chcielismy dowalic, ze jak cos potrzebuje to wie gdzie brat i bratowa, ale jak ją zobaczylismy zaplakana wystraszona to se odpuscilismy, nasluchala sie od mamusi potem, ktora jej wygarnela, ze tak to ma nas gdzies a jak cos to nas prosi o pomoc!
bylismy w domu kolo 23-ej, jestem tak niewyspana, ze mam dosc juz od samego rana