Jeśli chodzi o gliwickich lekarzy, to dziwnym trafem się składa, że każda z moich znajomych, która trafia
do Anny Stachurskiej Muchy,pracuje w przychodni na ul.Lipowej,prywatnie przyjmuje na ul.Zygmunta Starego i pracuje w szpitalu na ul.Kościuszki
Jedną ciąże straciłam w połowie 7 tygodnia.QUOTE]
tak kończy. Sama przez tą panią straciłam dzieciaczka,ale nie ja jedna i nie ostatnia. Więc jak Ktoś chce dokonać legalnej aborcji zapraszam do panii doktor, a gdy komuś zależy na ciąży to radzę omijać... Na usg też kompletnie się nie zna, bo prócz tego, że często nie potrafii rozpoznać ciąży, to jeszcze nie wie, w jakim etapie cyklu kobieta się znajduje... Ja wiem więcej o sobie, poprzez samoobserwację, niż ona poprzez Usg.
Pani Augustyniak też, mimo iż niby dobra, nie rozpoznała podczas licznych usg,rozszczepu wargi i podniebienia u córki mojej koleżanki, a gliwicki szpital, mimo iż wszędzie wychwalany, że zapewnia najlepszą opiekę dla dziecka (w porównaniu z Knurowem i Pyskowicami), w ogóle nie był na takie coś przygotowany.
Polecam natomiast dr Strzałkowskiego.
Jeżeli chodzi o szpital natomiast, to miałam okazję rodzić w Gliwicach i Pyskowicach i zdecydowanie polecam ten drugi.
Wiadomo, każda z nas ma inne oczekiwania... W Pyskowicach np. pilnują, żeby w sali nie przebywało więcej niż 1-2 odwiedzających u każdej z pacjentek (reszta odwiedzin jest w SALI ODWIEDZIN), nie wpuszczaja małych dzieci i odwiedziny zwykle zaczynają się po obiedzie, i dla niektórych to będzie wielkim minusem. W Gliwicach mi osobiśc ie przeszkadzało, że odwiedzający wchodzą zaraz po wizycie i siedzą całymi rodzinami w sali do póxnego wieczoram, a tu mi cieknie, tam mi cieknie i jeszcze dziecko ciągle płacze, bo są trudności z karmieniem, a pani od laktacji w weekendy nie pracuje, a położne wiecznie zabiegane. Czyli jeśli podczas porodu prawo do intymności rodzącej jest, po porodzie już go nie ma. Decydując się na poród w Pyskowicach, też najgorsza była świadomość, że przez kilka dni, nie zobaczę swojego prawie 3-letniego syna, którego do dnia drugiego porodu karmiłam piersią. Ale ma to też swoje plusy, bo wiedziałam ,że inni tatusie też nie przyprowadzą swoich, często zasmarkanych przedszkolaków, byle by tylko zapoznać ich z braciszkiem lub siostrzyczką.
A jeśli chodzi o kwestię samego porodu to też bez porównania-w Gliwcach niby można wybrać pozycję, ale to chyba połzna wybiera-w moim przypadku położyli na łózku i kazali rodzić, a potem krzyczeli, że dziecko duże i się zaklinowało i trzeba kleszczy użyć (bo nie wiem jak jest teraz, ale mi nikt przy przyjęciu do szpitala, ani przed porodem, nie robił USG, a na Karcie cIĄŻY PO OSTATNIM usg, 2 TYG. PRZED, BYŁO 4200.
W Pyskowicach do momentu pojawienia się główki, rodziłam w pozycji kucnej i 4750g przeszło bez większych problemów.