Witaj Nika.
Jestem mamą Mai i Oskarka którzy również urodzili się jako "duże" wcześniaki. Moja ciąża z córeczką też była powikałana od samego początku i ostatnie dwa miesiące ciąży spędziłam w szpitalu. Też rozeszło mi się spojenie łonowe i do dzisiaj pamiętam jaki to ból. Do kibelka chodziłam o kulach albo dostawałam basen do łóżka (nigdy jednak z niego nie skorzystałam) Jak moja Majeczka się urodziła to też zobaczyłam ją dopiero na trzeci dzień bo nie byłam w stanie wcześniej się uruchomić. Ciężkie to chwile kiedy matka nie może zobaczyć swojego nowo narodzonego dziecka. Wyrzuty sumienia mam po dzisiejszy dzień że moje maleństwo musiało samo leżeć w inkubatorku. Synka widziałam zaraz po urodzeniu i wiem jaki wielki wpływ na psychikę kobiety ma ta choćby przelotna chwila zobaczenia dziecka.
Jednak tak jak pisze Franiowa Mama "trzeba patrzeć do przodu"
O obsłudze szpitalnej nawet nie będę się wypowiadać bo szkoda słów Dobrze że się uparłaś i posłuchałaś własnego instynktu macierzyńskiego.
Dużo zdrówka dla Was! :-)
Dziękuję, że napisałaś. Ja też miałam wyrzuty sumienia, ale stwierdziłam, że Maleństwu wyrzuty nie są potrzebne. Trudno, stało się - nie byłyśmy w stanie inaczej funkcjonować. Spojenie dało mi się we znaki okropnie, ale w momencie wychodzenia ze szpitala tj po 11 dniach - nie było śladu po bólu.
I Franiowa Mama i wszystkie inne mamy mają rację TRZEBA PATRZEĆ DO PRZODU. )
Dziękuję Wam.