Dowiadywałam się w łódzkim MOPSie. W przypadku zmiany lekarza prowadzącego należy najpierw skontaktować się z lekarzem, który początkowo prowadził ciążę. Musi on wypisać dokładnie to samo zaświadczenie i wyszczególnić wizyty kiedy pacjentka była pod jego opieką. Z tym zaświadczeniem udajemy się do lekarza, który prowadził ciążę do końca. Na podstawie zaświadczenia od poprzedniego lekarza oraz własnych notatek w karcie pacjentki wypisuje kolejne zaświadczenie obejmujące cały przebieg opieki lekarskiej w ciąży.
Ja również zmieniałam lekarza prowadzącego i moja obecna ginka podtrzymuje ten schemat. Irytuje mnie to bardzo bo wydawało mi się, że karta ciąży jest dokumentem podstawowym ciężarnej, informującym o wszystkich wizytach, badaniach i wynikach. Cóż, jak widać biurokracji w tym kraju mamy za mało
Co do opisanego wyżej przypadku "dawania w łapę". Ja tego nie pochwalam. W ten sposób nigdy nie pozbędziemy się łapówkarstwa w naszej służbie zdrowia. Myślę, że termin pierwszej wizyty do 10tc dla kobiety świadomej macierzyństwa to nie są wygórowane wymagania. A, że "
nie wiedziła…", cóż za gapiostwo też trzeba płacić (ale nie w postaci łapówki lecz utraty dofinansowania). Zdaję sobie sprawę, że tym stwierdzeniem wsadziłam przysłowiowy kij w mrowisko, ale takie jest moje zdanie
Pozdrawiam
mon