Oj, widze ze tu sie na mezow narzeka, to ja tez sie wygadam.
Moj pracuje na 3 zmiany, co drugi tydzien ma nocke. Czasu mamy dla siebie nie wiele i uwazam, ze ten czas, ktory mamy wykorzystujemy zerowo. Wiadomo, ze maz pracuje, po pracy jest zmeczony ale wkurza mnie kiedy zje obiad i lezy plackiem na kanapie, ja siedze po przeciwnej stronie, niby sobie rozmawiamy ale... Czasami, kiedy slucham go jak narzeka na prace, ze jest taki zmeczony i w ogole boli go wszystko, nic mu sie nie chce tylko piwka (oczywiscie) by sie napil to mam wrazenie ze jest on JEDYNYM PRACUJACYM na swiecie czlowiekiem. Czesto zapomina, ze praca w domu nie konczy sie o 14 czy o 22 tylko trwa 24 h. I tak jak pisze
BEACIA124 - opieka nad 3 letnim lobuziakiem , przynajmniej mnie, kosztuje troche nerwow, tym bardziej ze ten slawetny bunt 2 latka jest niczym w porownaniu do buntu 3 latka.
Zreszta, chodzi jeszcze o cos, wygadam sie i juz! Pamietam poczatki naszego bycia razem, jacy wtedy bylismy zakochani, wpatrzeni w siebie. Potem pojawil sie Kubus, pochlonela nas opieka nad nim. Wkurza mnie to, mam nadzieje, ze nikt mnie zle nie zrozumie
, ze nasze oczy sa caly czas wpatrzone w niego, on jest zawsze ma pierwszym miejscu, ze my sie gdzies tam zagubilismy,zapomnielismy o tym, ze sie kochamy.:-( Rozmawialam juz z mezem o tym i on mi przyznal racje. Oczywiscie rozumiem to, ze kiedy ma sie dziecko to jest ono w centrum, ale chodzi mi tu o takie sytuacje ze np dziecko idzie spac no to moglibysmy sie poprzytulac choc chwile jak za dawnych czasow, obejrzec razem film i zjesc cos dobrego po to, zeby byc przez chwile razem tylko dla siebie jak kiedys ale coz, dziecko idzie spac to maz za 30 minut juz chrapie.
Brakuje mi czulosci i bliskosci, w ciagu dnia nie ma na to czasu, wieczorami tez nie mam o czym marzyc...:-(
Bleeeee!
Aha, i jeszce teraz chodzi za mna (maz oczywiscie) i mruczy cos o konsoli... Jak ta konsola sie pojawi (a mam nadzieje, ze nie!) to juz calkowity rozklad pozycia malzenskiego gwarantowany...