Hej, witam serdecznie i pozwolę się włączyć do rozmowy
Antylopka masz racje tylko problem jest w tym ze to nie my zabraniamy swoim partnerom opiekowac sie dzieckiem tylko nasi parterzy nie zawsze maja ochote i chec to robic pewnie sa kobiety ktore uwazaja ze one zaopiekuja sie lepiej dzieckiem niz maz czy partner ale nawet nie wiesz jak duzo kobiet by chcialo by ich parterzy im pomagali Pozdrawiam
Ojjj ja właśnie byłam taką żoną...zawsze myślałam, że lepiej zajmę się córeczką, może nie tyle, że lepiej, ale po prostu czułam się bezpieczniej kiedy to ja ją miałam na rękach. Teraz wychodzi mi to bokiem, bo mała nie chce do męża na ręce, ani nic. Nie mogę wyjść do WC, bo ona stoi przed drzwiami i płacze "mamma", potrafi usiąść mi wtedy na kolanach i cała zadowolona
Czasem śmiejemy się, że nasza córeczka ma wmontowany wyłącznik, bo np.jest u męża na rękach i rwie się z płaczem do mnie i jak ja ją biorę to w tej chwili jest koniec płaczu
Najgorsze jest to, że zaczyna mierzyć granice co wolno, a czego nie i okazuje się, że jest niesamowicie uparta. Czasem nawet udaje, że jej coś jest (np.zacięty paluszek w klapce od wideo) żeby zobaczyć czy przylecimy na jej zawołanie. Zaczęła też z nerwów uderzać głową w podłogę, albo ścianę no i gryzie
Co do lęku przed opieką nad noworodkiem, to ja miałam taką sytuację, że nie mamy z mężem rodziny w m-cu zamieszkania i nie miał nam kto pomóc. Dzwoniłam zatem do przyjaciółki, która ma już 3 swoich pociech, albo też do pielęgniarki, która dała mi nr do siebie w szpitalu. Dochodziło do tego, że budziłam się w nocy zlana potem i jednocześnie zmarznięta, a kiedy mąż szedł na noc do pracy czułam się tak jakbym 20 kaw wypiła tak wszystko we mnie chodziło ze strachu :-( I długo to trwało. Teraz córeczka ma 13 m-cy i na szczęście jest już wszystko dobrze.