@Destino ,
@marta18691 , dzięki dziewczyny za słowa wsparcia.
U mnie problemem są odczucia, które faktycznie często są nieadekwatne do rzeczywistości. W zależności od stanu, w jakim się znajduję, różnie odbieram pewne sprawy. I strasznie łatwo się nakręcam.
Z mężem aktualnie jest lepiej. Porozmawialiśmy, po raz setny próbował wytłumaczyć mi pewne rzeczy i zapewnił mnie, że chce o nas walczyć, ale niektóre rzeczy odbiera inaczej, a z innymi sam sobie nie radzi.
Ustaliliśmy, że wypróbujemy metodę małych kroków - na początek zmieniamy tylko jedną rzecz, najlepiej mało wymagającą i tego się trzymamy. Na razie efekt jest bardzo dobry i między nami jest zdecydowanie lepiej.
@Destino , trafiłaś w sedno z tym zaopiekowaniem się mną jak małym dzieckiem. Przez całe dzieciństwo nigdy nie czułam się ważna, zawsze nie było dla mnie czasu i zostałam z niezaspokojonym pragnieniem uwagi, opieki i bezwarunkowej miłości. Tyle że teraz już jestem dorosła i nie tak łatwo uzupełnić te deficyty. Wiem, ze dużo pracy przede mną, a rzeczywistość nie rozpieszcza, ale na horyzoncie pojawiają się wreszcie konkretne przystanki do których dążę.
Po pierwsze, wiem mniej więcej, co z porodem. Jutro idę na ostatnie badania i jeśli cholestaza znowu się nasili, w piątek idę na IP. W przeciwnym wypadku, w poniedziałek wizyta u mojej gin i skierowanie do szpitala.
Boję się co prawda porodu bardzo, bo córka ma już 4kg i na pewno będzie ciężko, ale muszę jakoś to przetrwać. Zwłaszcza, że opanowanie cukrzycy i cholestazy staje się coraz trudniejsze, a czekać aż dziecko będzie jeszcze większe, to też ryzyko, tym bardziej, że zakrzepica tez nie odpuszcza.
Potem wizyta u psychiatry i leki. Zdecydowałam, że nie chcę karmić piersią, bo bardziej potrzebuję farmakoterapii, a jeśli już to bardzo krótko. Mąż namawia żeby choć miesiąc karmić, bo to najlepszy pokarm, ale ja mam opory. Nie wspominam dobrze poprzednich prób karmienia u dzieci i czuję wewnętrzny opór.
A na koniec psycholog, bo terminy są kosmiczne. No chyba że uda mi się przez psychiatrę trochę przyspieszyć.
Jakoś łatwiej mi to wszystko ogarnąć, kiedy mam jakiś plan działania. Niecierpliwie się bardzo i panicznie boję zarówno porodu jak i czasu po - czy dam radę, czy będę wyć całymi dniami, ale dopóki tego nie przejdę nic się nie zmieni.