F
F87
Gość
Wiesz co, mamy takich znajomych, którzy "robią drugie dziecko" już trzeci rok. Mój mąż się śmieje, że może by się upewnić czy wiedzą jak się robi dzieci, bo to pierwsze to była wpadka. Jestem z tą dziewczyną dość blisko, więc jakoś w zeszłym roku ją pytałam czy chodzi do gina, robiła te wszystkie badania, wiesz, tsh, amh, estradiol, prolaktyna, masa tego jest. Odpowiedź, a to już było po ponad roku starań, była "Nie... Wiesz, no my tak spontanicznie po prostu."I niestety później dziewczyny po wielu nieudnaych próbach trafiają na takie idiotyzmy z kubeczkiem, są zawiedzione że u kogoś zadziałało a u niej znów nie. Nie potrafię pojąć tego. Mamy XXI, dostęp do zaawansowanej medycyny, badań naukowych a niektórzy myślą że kubeczek pomoże...
I co na to powiesz?
Bo dla mnie hasło "staramy się o dziecko i nam nie wychodzi" oznacza ponad rok starań, badania jak powyżej, kontrolne usg i ogólnie stałą opiekę lekarza i na to wszystko regularne współżycie zakończone ejakulacją w pochwie. A nie, że ktoś sobie pobzyka co jakiś czas, badań nie robi, nie dowie się, szpera w necie jak zwiększyć płodność i potem opowiada, że ma problem z ciążą.
Na jednej grupie laska się żali, że w ciążę nie może zajść i "już ma k... dosyć tego wszystkiego". Wrzuca co drugi dzień zdjęcie testu owu. Pytam czy potwierdziła chociaż dwie owu u gina. Nie, ona nie ma czasu po lekarzach jeździć, chyba logiczne, że jak pisze na grupie to znaczy, że u lekarza nie była.