Hej dziewczyny, proszę o Waszą opinię, może któraś miała podobnie, bo ja odchodzę od zmysłów..
Mam dosyć długie cykle (około 40 dni, czasami 40+), niedawno mi się wydłużyły po skończeniu karmienia piersią, a karmiłam bardzo długo, myślę, że to przez to (wcześniej jak w zegarku co 31 dni). Ostatnio owulację miałam około 24 dnia cyklu, mierzę temperaturę i obserwuję szyjkę macicy i śluz, więc jestem w stanie mniej więcej określić, kiedy to było. Staramy się z mężem o dziecko. W 36 dniu cyklu dostałam krwawienia, myślałam, że to miesiączka, bo nie było to żadne plamienie, krew była mocno czerwona, tylko, że ten "okres" był trochę mniej obfity i krótszy, co mnie zastanowiło. Po tygodniu, kiedy już dawno nie było krwawienia, ale nadal odczuwałam bóle w podbrzuszu jak przy miesiączce zrobiłam test ciążowy, sama nie wiem, po co. Wyszedł pozytywny. Od razu na drugi dzień badanie bhcg - 183, a wieczorem wizyta u ginekologa, który powiedział, że to prawdopodobnie było poronienie, a beta jeszcze się utrzymuje. Mówił, że nie widzi pęcherzyka ciążowego, a beta za mała, bo wg OM to 6tydzien 1 dzień. Ja mu tłumacze, że na pewno nie, bo od owulacji minęło najwyżej 3 tyg i ciąża jest młodsza. On mi na to, że wg niego to poronienie, ale mam powtórzyć bhcg po 48h i jak będzie podwojenie to przyjść za dwa tygodnie. Więc zrobiłam to badanie i bhcg wzrosło ze 183 na 670 w ciągu tych 48h. Mega się ucieszyłam i uspokoiłam, umówiłam wizytę na 22 kwietnia. Teraz jednak naczytałam się o pustych jajach płodowych mimo dobrej bety i strasznie się stresuję, chyba nie wytrzymam do tego 22 kwietnia. Jutro planuje powtórzyć bhcg chociaż nie wiem, czy jest sens... Czy po prostu czekać. Boje się, że to krwawienie nie było niczym dobrym, chociaż słyszy się, że nieraz kobiety krwawiły jak na miesiączkę na początku ciąży. Czy może któraś miała podobnie? Strasznie się martwię, potrzebuję jakiegoś wsparcia od Was..
Mam dosyć długie cykle (około 40 dni, czasami 40+), niedawno mi się wydłużyły po skończeniu karmienia piersią, a karmiłam bardzo długo, myślę, że to przez to (wcześniej jak w zegarku co 31 dni). Ostatnio owulację miałam około 24 dnia cyklu, mierzę temperaturę i obserwuję szyjkę macicy i śluz, więc jestem w stanie mniej więcej określić, kiedy to było. Staramy się z mężem o dziecko. W 36 dniu cyklu dostałam krwawienia, myślałam, że to miesiączka, bo nie było to żadne plamienie, krew była mocno czerwona, tylko, że ten "okres" był trochę mniej obfity i krótszy, co mnie zastanowiło. Po tygodniu, kiedy już dawno nie było krwawienia, ale nadal odczuwałam bóle w podbrzuszu jak przy miesiączce zrobiłam test ciążowy, sama nie wiem, po co. Wyszedł pozytywny. Od razu na drugi dzień badanie bhcg - 183, a wieczorem wizyta u ginekologa, który powiedział, że to prawdopodobnie było poronienie, a beta jeszcze się utrzymuje. Mówił, że nie widzi pęcherzyka ciążowego, a beta za mała, bo wg OM to 6tydzien 1 dzień. Ja mu tłumacze, że na pewno nie, bo od owulacji minęło najwyżej 3 tyg i ciąża jest młodsza. On mi na to, że wg niego to poronienie, ale mam powtórzyć bhcg po 48h i jak będzie podwojenie to przyjść za dwa tygodnie. Więc zrobiłam to badanie i bhcg wzrosło ze 183 na 670 w ciągu tych 48h. Mega się ucieszyłam i uspokoiłam, umówiłam wizytę na 22 kwietnia. Teraz jednak naczytałam się o pustych jajach płodowych mimo dobrej bety i strasznie się stresuję, chyba nie wytrzymam do tego 22 kwietnia. Jutro planuje powtórzyć bhcg chociaż nie wiem, czy jest sens... Czy po prostu czekać. Boje się, że to krwawienie nie było niczym dobrym, chociaż słyszy się, że nieraz kobiety krwawiły jak na miesiączkę na początku ciąży. Czy może któraś miała podobnie? Strasznie się martwię, potrzebuję jakiegoś wsparcia od Was..