Witam się i ja.
Nie wiem właściwie co napisać. Czuję się jakaś taka rozbita...
Nadal ciche dni z W. 3 ostatnie dni niby normalnie, ale stwierdziłam, że skoro mały ma ferie to niech skorzysta, a nie będzie wspominał nas nachmurzonych i odwarkujących... Wczoraj go odwieźliśmy i ja znów cisza.
Wczoraj ode mnie padło, że chcę za 3 miesiące mieć wszystko gotowe. On zdziwiony, że nie rozumie dlaczego tak wcześnie, bo oni to kupowali późno (ni muszę mówić jak na mnie zadziało to "oni"...). Spuentowałam to tym, że ostatnio się o czymś przekonałam, i wolę mieć gotowe wcześniej. O co mi chodziło, oczywiście też udawał, że nie wie. A chodziło mi o szpital. Napisałam mu prosto z gabinetu, że zostaję na oddziale. A ten zdziwiony mi odpisywał. Nawet nie zadzwonił, nic. Tylko smsy... Póżniej się okazało, że ... moje imieniny sam sobie urządził - wino które kupił wypił sam i gdy później rozmawialiśmy był pijany... :/ Oczywiście zganiał na mnie, że ja ciasta nie kupiłam, że ja mu kolegów nie będę wybierać, że on przeze mnie nie zrobił samochodu kiedy była ładna pogoda, i w ogóle wszystko moja wina. I w dodatku dał do zrozumienia, że szpital sobie wymyśliłam, i bardzo kogoś poprosiłam żeby mnie zostawili na oddziale, żeby na niego zrzucić wyrzuty sumienia i mieć wymówkę od imienin. No IDIOTA! Nie muszę wspominać, że na oddziale zostałam w tym czym przyszłam, bez kapci, bez pidżamy, no niczego. Pan się nawet nie kwapił żeby przyjść, zresztą nie wiem czy by go ktoś w takim stanie wpuścił... A na drugi dzień, pierwsza wiadomość od niego to, że on się strasznie źle czuje! No i oczywiście przyjść mu się nie specjalnie chciało, targował się ze mną o której to łaskawie przyjdzie... O dziwo, że zapytał co przynieść... Jezu, no jestem załamana... Człowiek wychodzi do lekarza, a tu chlust jeden za drugim. Boję się myśleć co by było, gdyby np. stało mi się coś naprawdę poważnego. Ale widzę, że nie obchodzi go ani dziecko, ani ja... Nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia to, zostałam na oddziale.
Ja bym w takiej sytuacji w 5 minut zebrała potrzebne rzeczy i biegła do szpitala. No ale... czego się spodziewać, on tu jest najważniejszy i najbardziej pokrzywdzony. I w dodatku nie miał zielonego pojęcia co gdzie jest, i co może mi się przydać...
Dzisiaj awantura wisi w powietrzu bo...wczoraj był 10ty - dzień płatności. A przelewu ode mnie nie dostał. Czekam tylko aż zacznie temat.
Napisałabym coś Kari- ale widzisz, sama mam chłopa jakiego mam. I aż śmieszne jest to, że między nimi taka różnica wieku, a jacy jednak podobni - z tym, że mojemu nie gier brakuje, a towarzystwa alkoholowego...
I wiem, że powinnam coś z tym zrobić, ale "łatwo się mówi"...
Przepraszam za wywód ale tak jakoś wyszło...
Palin - pięknie wyglądaliście
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Podejrzałam też FB
Wczoraj wieczorem było trochę nieprzyjemnie, bo mały się zaczął źle czuć, mówił że go główka boli. Ale to dopiero podczas obiadu. Wcześniej pytałam co chce jeść to wybrał, i zaczęłam robić. Zajęło mi to z 30min i już jakoś marnie wyglądał. Poleżał, pooglądał TV, i ok 18 zbieraliśmy się go odwieźć. Nie minęło 10 min, jak dzwoni "tamta", że mały zwymiotował, i pretensja co myśmy mu do jedzenia dali. A jadł to co wszyscy, a jak coś mu nie pasuje to tego nie je. I tak się zastanawiam, co mu mogło być (bo mam nadzieję, że mu przeszło)...?