właściwie to ja nie wiem jak bylo od poczatku, bo bylam zadurzona. U mnie syt wygladala tak... (ostrzegam ze moze troche tego wyjsc ale jak juz wylewam zale to niech leci).
Jak mialam 16 tak to pierwszy raz sie zakochałam w starszym o 3 lata chłopaku. Dojrzałym, odpowiedzialnym, strasznie mi sie podobala jego inteligencja i owa dojrzalosc. Z tym ze chlopak po pol roku zwiazku wyjechal na studia 500km ode mnie. Widywalismy sie raz na miesiac, raz na dwa. I choc obydwoje naprawde sie kochalismy to preferowalismy rozne priorytety. On jako zawsze dojrzaly facet chcial wszystko pokolei, studia byly waznym elementem i napieral zebym dala rade, wytrzymala ta odleglosc. Dodam jeszcze ze bylismy totalnymi przeciwienstwami. W koncu minal rok, dwa w moim zyciu i mialam dosyc zwiazku na odleglosc i czekania a w moim zyciu sie pojawil przyjaciej, moj J. Doslownie przyjaciel, nic wiecej nas nie laczylo, bylismy identyczni i dostawalam od niego to czego mi bylo trzeba, adoracje, spedzanie wspolnie czasu, zrozumienie, wspolne imprezy i cudny jak na tamten wiek czas. I poplynelam. Zostawilam swoja wielka milosc, dla kogos kogo mialam przy sobie, zadurzylam sie po uszy a potem poszlo szybko bo baaaardzo szybko sobie wpadlismy, data slubu wyznaczna przez jego mamusie, potem poronilam, ale do slubu zostaly 3mies wiec juz nic nie bylo odwolywane, pzatym bylismy zakochani i myslelismy ze zycie to bajka. I mam za swoje. W lutym wzielam slub a w marcu juz bylam w ciazy, chcialam, po poronieniu czulam straszna pustke choc poczatkowo nie akceptowalam swojej wpadki i ubolewalam strasznie nad nia. Pierwszy rok nadal w zakochaniu, cudne sielskie zycie choc juz powoli zaczynaly sie problemy finansowe. Nadal nie widzialam wad w tym moim J. Dopiero kiedy Adas urodzil sie, byl chory i musialam w sekundzie dorosnac a J pojechal za granice to uswiadomilam sobie w jakim bagnie jestem. Do pomocy nie mialam nikogo, nawet moja mama nie byla chetna. Mieszkalam sama z chorym dzieckiem, co rusz spalam w szpitalu z malym, na siedzaco, na krzesle, nikt nawet nie pomyslal zeby mie zmienic, zebym mogla cos zjesc. Spadlam do wagi 35kg (moja kryzysowa). Nie robilam nic poza rehabilitacja Adasia, dbaniem o niego i przeplakiwaniem nocy. Raz bylam tak zdesperowana ze oklamalam moja mame ze mam mega migrene zeby przyjechala wieczorem do mnie. Ugiela sie dopiero po 3 telefonie i wpadla na godzine :-(.Pamietam jak Adas mial 6 miesiecy, za nami 2 operacje na przepukline, 2 rotawirusy i zapalenie oskrzeli, conajmniej raz w mies w szpitalu. Adas zaczal strasznie wymiotowac, pojechalam z nim do lekarza i skierowal mnie do szpitala po raz kolejny. Cos we mnie peklo. Zadzwonilam do J ze strasznym histerycznym placzem i BLAGALAM zby wracal bo ja juz nie moge, na co on mi powiedzial ze nie moze... dodal tylko ze odlozy pieniadze na wozek inwalidzki dla Adasia (lekarze straszyli mnie MPD). Myslalam ze umre. W dodatku bylam na sali z chlopczykiem i jego rodzicami, od taty chlopca uslyszalam "jak pani daje rade? nie moze ktos pani zmienic?" ja na to ze maz za granica jest a on "ja tez kiedys wyjechalem ale po miesiacu zona wyslala mi zdjecie synka i peklem, musialem wrocic"> nawet nie wiecie jak ja sie wtedy czulam. I tak ciagnelam dalej sama. Kiedy Adas mial 11 mies moglam juz przyjechac tu, do UK. Wiecie co uslyszalam 3tyg wczesniej od meza? Ze mam przytyc przed przyjazdem bo seks z tak chuda kobieta to nic przyjemnego. I juz wtedy zrozumialam ze ja dojrzalam, a ten zostal gowniarstwem. W dodatku ubolewajacym nad swoim losem bo czuje sie staro.... bp jego koledzy sobie szaleja a on musi pracowac na rodzine i nie ma czasu na przyjemnosci. Zaczal sie super mega kryzys gdzie bylam na walizkach juz tysiace razy. Zawsze mnie ublagal zebym zostala, badz slyszalam tekst od matki "wiesz ze u nas nie ma miejsca...". Gdzie mialam sie podziac. I tak ciagniemy ten kryzys juz ponad 2 lata, w dodatku dalam sie wciagnac w drugie dziecko. Nie powiem, wlaczyly mi sie instynkty i bardzo chcialam miec dzidziusia ale nie podjelabym tej decyzji gdyby nie teksty typu "jestes egoistka ze nie chcesz dla Adasia rodzenstwa", albo "zobaczysz ciaza nas zblizy". Jednak jak widac nie zblizyla, wrecz odwrotnie. A teraz jedyne o czym mysle wieczorami to jak moje zycie by wygladalo gdybym zostala przy swojej rozsadnej pierwszej milosci... ktora jeszcze rok po rozstaniu nie mogla dojsc do siebie a teraz ma mnie kompletnie w tylku i dobrze, zasluzylam sobie swoja glupota i naiwnoscia... Ot co. Przepraszam za esej.
![zawstydzony :zawstydzona/y: :zawstydzona/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/embarrassed.gif)