reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Czerwiec 2013

reklama
Kobra ja bym wkleiła fotkę ale nie spejalnie jest co oglądać, chyba ze coś ciekawego jest w tym że aktualnie na brzuszku jestem płaska jak deska ;-)
 
Ech, historie niesamowite, aż się miło słucha. :happy:
Ja znów sama miałam "przyjemność" poznać dziewczynę, którą osobiście za włosy zaciągnęłabym na podwiązanie jajników. Szlag mnie trafiał jak słyszałam o jej kolejnej i kolejnej ciąży. Dzieci są obciążone FAS i innymi deficytami, ona sama ma je w nosie. Obecnie ma ich 3, jedno straciła przez swoją głupotę.
Zacząć by najlepiej od tego, że dziewczyna adoptowana jako maluszek (matka alkoholiczka zostawiła na kilka dni u sąsiadki, a gdy mała zachorowała sąsiadka odwiozła do szpitala i już nie miał kto odebrać. Tak trafiła do adopcji). Trafili jej się fenomenalni ludzie (po 10 latach starań okazało się, że nie mogą mieć dzieci i podjęli decyzję o adopcji). Przychylali jej nieba. W wieku 16 lat dowiedziała się skąd jest. I choć wcześniej nauka jej nie za bardzo szła - wtedy dopiero się zaczęło. Wyleciała ze szkoły, zaczęły się papierosy, alkohol, jakieś drobne narkotyki i sex. Rodzice stawali na głowie, żeby ją wyciągnąć, ale ta miała ich gdzieś - bo przecież nie są prawdziwi. W wieku 20 lat zaszła w 1 ciążę. Rodzice zadbali o nią, miał być ślub i chrzciny razem - ale na godzinę przed chłopak się rozmyślił, napisał SMS "przepraszam" i znikł. Odbyły się same chrzciny. Tatusiek miał zakaz zbliżania się do niej i dziecka, ale ta Głupia (przepraszam, nie umiem inaczej o niej) uparła się dać mu jeszcze jedną szansę. Skończyło się 2 ciążą. Na porodówce okazało się, że na oddziale są jeszcze 2 dziewczyny, które ten sam chłopak obdarzył potomstwem. Masakra. Dzieci kompletnie przestały się dla niej liczyć. Dzięki Bogu, że dziadkowie się nimi zaopiekowali. Ona zaczęła znów swoje wypady i cugi. Wynosiła rodzicom kosztowności, biżuterię. W końcu jej rodzice wyrzucili ją z domu (oczywiście dzieci zostały pod ich opieką; myśleli, że może terapia wstrząsowa ją przekona). Ale Głupia znalazła sobie towarzystwo w miejscowych slumsach. I kolejna ciąża. Warunki w jakich mieszkała doprowadziły do infekcji i straciła 3 dziecko. Mało brakowało, a trzeba byłoby jej usunąć kobiecość - udało się jednak uratować. Rodzice-dziadkowie znów zapałali nadzieją, że może Głupia oprzytomnieje. Wróciła do rodziców i było dobrze. Ale krótko to trwało. Znów poszła w cug. Rodzice - dziadkowie nie wytrzymali; zaczęli walczyć o dzieci i udało się - zostali prawnymi opiekunami. Ale po drodze pojawiła się 4 ciąża. Głupia nie mieszka z rodzicami, tylko z ojcem ostatniego dziecka. Ten wyjechał do Anglii za pracą, zostawił ją w mieszkaniu bez prądu i gazu. Ostatnio wrócił, ale nigdzie nie pracuje. To nie tym odpowiedzialnego faceta.
Wszystkie dzieci mają stwierdzone FAS. Najstarszy ma dodatkowo nadpobudliwość, najmłodsze wzmożone napięcie mięśniowe i o ile dziadki z tym starszym pracują, chodzą na terapię, to najmłodsze, będąc z matką jest skazane na problemy (bo oczywiście Głupia nic z tym nie robi i nie słucha rad). Ona jest totalnym przykładem na to, że nie każdy powinien mieć dzieci. Ona sobie z nich tylko żyje (bo zasiłki, zapomogi itp) i więcej jej one nie obchodzą. Doszły mnie słuchy, że chce rodziców podać do sądu o alimenty. Mam nadzieję, że nic nie osiągnie. Jesteśmy z nią równolatkami, przyjaźniłyśmy się w dzieciństwie, ale drogi nasze się rozeszły. Dziś się z tego cieszę. Rozumiem, że nie każdemu w życiu się udaje, bywa lepiej lub gorzej. Ale dziecko to jest skarb, a nie zachciewajka, maskotka, która jak się znudzi, albo przestanie przynosić korzyści, to się je odrzuci.
Przepraszam, trochę się rozpisałam i na-marudziłam. Przepraszam, jeśli komuś zepsułam humor. Ale jak się pojawia temat dzieci, to zawsze Głupia przychodzi mi do głowy. Nie potrafię jej nazwać matką, bo nią nie jest
 
ja po usg :-D
a relacja na wątku :-D

a jak o historiach rodzinnych to ja też się podzielę
moja prababcia miała 32 lata jak jej ojciec przyprowadził pradziadka z tekstem "to twój przyszły mąż"
prababcia wyszła za niego i mieli 7 córek, z czego 4 żyją do dziś - jedna zmarła jako dziecko tam gdzie mieszkali, dwie zmarły na syberii
pradziadke miał pretensje do niej, że same córki, a ona mu odpowiadała "co żeś zasiał, to żeś zebrał"
prababcię pamiętam, bo zmarła jak miałam 6 lat [była grubo po 90], jesli będziemy miec córkę, to będzie miec na imię po jednej z tych zmarłych sióstr

ze strony dziadka to była historia taka, że moja praprababcia była z domu Lubomirska, niestety rodzice osierocili ją i poszła na służbę, kiedyś za kościołem spotkała pana, który był starszy sporo od niej i ona mu się spodobała i się pobrali, z tego urodził się m. in. mój pradziadek, oni też mieli służącą i mój pradziadek się w niej zakochał i w wieku 19 lat zrobił jej dziecko [mojego dziadka]- ona miała już ponad 30 lat, więc była starsza, mój pradziadek stwierdził że się z nią ożeni na co nie chciał się zgodzić jego ojciec, no ale pradziadek postawił na swoim, mieli jeszcze razem 3 dzieci, a pradziadek podobno miał jeszcze kilkoro na boku... niezła telenowela co?
niestety, tę część historii znamy po łebkach, bo mój dziadek to całe życie był nieprzytomny, on się na pogrzebie matki dowiedział o ile ona była starsza od ojca, więc historię rodziny poznaliśmy po łebkach od kuzynki dziadka pare lat temu, wiemy jeszcze że był gdzieś tam jakiś majątek przegrany w karty, ale nic żadnych szczegółów

Były kobiety, które żeby posiadać dzieci zrobiłyby wszystko, a taka niemoc była dla nich tragedią. Ale mama opowiadała, że np niektóre kobiety traktowały dzieci jak kurczaki ... drastycznie to brzmiało ale jak się słyszało tekst typu : miałam 8 ale 3 się zmarło, i to było mówione bez emocji to trudno było odnieść inne wrażenie. Nie generalizuje, bo na pewno to był jakiś odsetek, ale niestety tak było. Choć teraz też się słyszy o tych kobietach, które zabijały swoje dzieci z różnych dziwnych powodów, aż się serce kraje jak się słyszy o takich przypadkach. Z jednej strony straszny smutek, bo jakieś dzieciątko zginęło, z drugiej strony mega złość na te wyrodne matki. Może w ich mniemaniu miały jakieś przesłanki ku temu, ale ja chyba nigdy tego nie zrozumiem i nie zaakceptuje :/

dwie rzeczy - kiedyś był inny model wychowania, do dzieci się nie przywiązywało takiej wagi, ze względu na smiertelność, gdy "co rok prorok", to zamiast miłości i uwagi starano się zapewnić przeżycie, to co nam się wydaje szokujące, te telsty "zmarło mu się" wtedy było normą dla zdrowia psychicznego
inna rzecz jak ktoś się mocno starał i nic z tego nie wychodziło, to wtedy pierwsze dziecko było jak skarb

wiesz, teraz w afryce, dzieci do lat 2 się w ogóle nie rejestruje, bo jest taka smiertelność - kwestia warunków
tego się nie da oceniać w kategoriach nam wspólczesnych - gdy jest problem z zachodzeniem w ciążę, utrzymaniem ciąży, za to jest mniejszy problem z utrzymaniem wcześniaków np.

druga rzecz - nie oceniam też kobiet które zabijają dzieci - nie rozumiem tego, jest to dla mnie straszne, ale ich nie oceniam, gdyż nigdy nie znasz tego co je do tego doprowadziło
ba uważam, że np. w chwili obecnej za większość przypadków nazwijmy to "medialnych" odpowiadan nasze państwo - droga i słabo dostępna antykoncepcja i nielegalna aborcja, kiepska edukacja seksualna - to wszystko jest w tej chwili kwestią portfela - masz kasę jedziesz do gina, który wypisze ci pigułki, masz kasę to je kupisz, a siedzisz na zadupiu w szóstej niechcianej ciąży, z facetem który nie trzeźwieje to wyobrażam sobie że średnio widzisz pozytywne wyjście z sytuacji... to mogą być kwestie psychologiczne, psychiatryczne itd. a media pokazują tylko sensacyjną stronę zdarzenia, bo to się sprzedaje
 
No 4 kg to obecnie zaczyna być norma (przy donoszonych ciążach). Moja koleżanka też miała powiedziane, że jak będzie powyżej 3,8 to cc, a Tymcio miał 4,5 i urodzony siłami natury. Wszystko zależy jak się tam nasze ciało przygotuje do tego.
A ile wy miałyście, jak się rodziłyście. Ja byłam klocem. 5,6 kg miałam i 60 cm. Ale byłam 5. Za to teraz jestem najmniejsza ze wszystkich :)
Mnie to najbardziej martwi ZZO. Tracę przytomność przy znieczuleniach miejscowych i nie wiem, jak organizm zareaguje na to. Wszystkie zabiegi mam robione przy pełnej narkozie. Strach pomyśleć co to będzie, jeśli przyjdzie mi iść na żywioł :szok:
Ja pierwsze dzecko rodziłam z ZZO bolało jak niewiem skórcze mniej ale naciecie i szycie to było piekło no i bolało mocno po porodze brzuch głowa -wszystko

2 poród bez ZZO-odmówiłam choć propoowano,skórcze bolały-ale maz mnie rozśmieszał a to łagodziło ból-parte ała myszlałam ze zacznę chodzić po ścianach,proponowano mi doralgan -odmówiłam ale stwierdziłam ze ide do domu bo mnie w domu nie bolało-główkę było już widać ale sie cofała-pepowina była owinięta i wciągała mała do srodka,wtedy mnie położna przytuliła i powiedziała"kwiatuszku teraz to już musisz urodzić bo cofnać już niedamy rady dzidziusia bo już główkę widac to teraz odetchnij i przemy"pogłaskałam małą po czupku wystającej głowy i 1 parcie i położna zdjęła 3petle z szyji i w kolejnym Anielcia yszła jak torpeda;)Miała worek owodniowy na głowie więc w czepku urodznona-zaczynała mi pękac blizna po poprzednim porodzie i mnie nacięli-na skórczu-nie poczułam a do szycia mnie znieczulili miejscowo-nie było to miłe uczucie ale nie bolało szycie-poza tym karmiłam sobie
Anielcie-po doswiadczeniach tych2 porodów-nie chce ZZO napewno-poród nie taki straszny jak go malują ból da się przeżyć



Skoro o pra babciach moja pra babcia Róża maria-córka ma imie po niej,był szalenie inteligentna i sprytna ,ale prosta kobieta,gaduła jak ja i jak uczepiła sie czegoś to non stop o tym nadawała,męża miała cierpliwego -Pra dziadek w 1 wojnie światowej wcielony do wojska oberwał kulke pod obojczyk i ponad2 doby leżał w błocie między trupami i umarłymi i szczurami,potem mu rane bez znieczulenia czyscili rurą drenażową brrrrrrr....potem po wojnie pracował na kopalni gdze wpadł do szybu i złamał biodro od tego czasu był na rencie i dzieciom zabawki z drewna robił.Pra babcia miała 3dzieci moją Babcie i niepełosprawnego umysłowo syna i jeszczzx'


za to z strony męża są ciekawsze historie bo pradziadek męża miał sporo braci i sióstr-był najstarszy odzeciczył dworek i ziemie ale za czasów komuny zostało mu to odebrane.Ten pradziadek miał12dzieci ale 2 pierwsze córki zmarły w ciagu pierwszych paru lat iżycia-choroba jakaś potem zona -po niej imie ma moja druga córka zmarła i ozenił się drugi raz i miał jeszcze 1 dziecko.ale w tej rodzinie jest ciekawa chistoria tylko teraz nie pamiętam czy to był pra dziadek czy pra pra dziadek męża chyba pra pra albo jeszcze jedno pra ale historia w rodzinie jest żywa -jak z telenoweli!tak wiec ten przodek meza był pomniejszym szlachcicem niedaleko zamku/czy pałacu nie wiem dokładnie ale zakochał się z wzajemnością w Pannie rodem z Potockich ,która to za niego wyszła popełniajac tym mezalians bo pomimo iż on szlachcic to ona sporo wyzej od niego urodzona i tak straciła pozycję na zecz miłosci:-)
Powiem że to szalone temperamentne chłopy w tej rodzinie jak kobieta się zakocha to na zabój tak było z moją tesciową i ze mną i z paroma innymi ,zwykle zwiazek jest szybki-poznanie miłość szybko zareczyny i plany ślubu,:-)i dłuuuuuugie wspólne zycie




zmieniając temat na poruszony o zabijaniu dzieci to osobiście twierdzę ze to jakieś odchyły psychiczne -normalny człowiek zostawi dzecko w szpitalu albo odda do okna zycia a nie zabije.
Poza tym pigułki to nie jedyna antykoncepcja jak ktos ma daleko do gina to nawet na największym zadupiu kupi gumki.Z tezą o antykoncepcji sie nie zgodzę dla mnie to żadna róznica ćy zabije dziecko w 11tyg ciąży czy w 1godzinie po porodzie.ten sam człowiek ten sam organizm,idac za tym mozna uznać ze zabicie dzecka do 5 roku zycia jest aborcją a potem morderstwemgdzie tu logika.
poza tym są tabletki 72h po które są dostepne bez recepty.-ja bym ich nie użyła ale...
 
Ostatnia edycja:
U mnie niewiele się o przodkach mówi. Ze strony Taty to wogóle tej pra-najbliższej rodziny dziadka nie znamy. Tylko tyle wiem, że Babcia pochodziła z Litwy, Dziadek z Ukrainy, a tata urodził się na Białorusi (choć i tak to wszystko było ZSRR). Byli Polakami i jak tata miał 4-5 lat to przyjechali do Polski. Babci siostry i 1 brat zamieszkali tu gdzie i obecnie moi rodzice, ale co się stało z resztą rodzeństwa i rodziną dziadka - nie wiadomo.
Z kolei u mamy to rodzina babci zamieszkała w jednym mieście i okolicznych wioskach. Babcia za młodu była wywieziona do pracy w RFN, potem wróciła. Ojca mamy nie znamy - mama była nieślubnym dzieckiem. Nawet w metryce ma jako ojca wpisanego brata babci (kto by patrzył czy pisze prawdę, ważne było rubryki zapełnić). Jak mama miała 4 lata babcia wyszła za mąż i urodziła jeszcze 8 dzieci (2 x bliźniaki - i wszystkie pomarły w ciągu 1 roku życia). Została tylko mama i 4 bracia.
Jedynie zabawna historia jest z moimi rodzicami. Mama była już zaręczona, kiedy (w ramach odwetu na swoim narzeczonym za jakiś psikus) spotkała się z moim ojcem na piwo. On był wtedy w wojsku w innym mieście, więc więcej mieli się nie spotkać, ale tata na kolejnej przepustce do niej przyjechał - kompletnie pijany. Jak babcia otworzyła drzwi - ten po prostu wpadł do domu na podłogę. Więc następnym razem przyjechał przeprosić za swoje zachowanie i zabrał mamę wynagrodzić jej niespodzianką - do urzędu stanu cywilnego. Mama była tak zaskoczona, że tylko odpowiadała na pytania urzędnika. I tak zgłosili się do ślubu :rofl2: Kiedy wrócili do domu i powiedzieli Babci - ta od razu kazała też iść do kościoła. Za niedługi czas zostali małżeństwem - i są nim do dziś, od 42 lat. :happy:

U mojego męża jest znów mało liczna rodzina i jakichś historii nie ma (albo ich po prostu nie znam). Za to wiem tylko, że mężczyźni (a tam zdecydowanie dominują) kierują się zasadą "pierwsza miłość jest tą ostatnią". I cholera się tego ostro trzymają. Bo po przebojach, jakie my z moim Aro mieliśmy absolutnie nikt by nie dał choćby złamanego grosza, że coś z tego będzie, a tu - jak Aro powiedział sobie w liceum "to będzie moja żona" tak i się stało (choć nie raz niewiele brakowało):eek:

-----
Ale się rozpisałam - to pewnie dlatego, że to była 1 noc od dawien dawna, że przespałam całą, bez wstawania na siusiu i bez banana na zaśnięcie:-p Najlepsze, że obudziłam się i chciałam wstać Aro zrobić bułkę do pracy na 2 śniadanie, a ten za mną woła "nigdzie nie idę, jest sobota" :eek:
 
Witam :)
Piekne historie :D (oczywiscie po za ta "Glupia")

Kot mi dzisiaj stracha napedzil:crazy: Wstalam o 5 rano bo do pracy, na podworku mam taki maly lasek z choinkami i krzakami i tam zazwyczaj moj siersciuch spi bo to raczej dachowiec niz kotek domowy. Noi wychodze a tam mialyczy, wolam go a ten nie idzie tylko sie drze, jeszcze katem oka zobaczylam tak znikajacy czarny ogon, a moj jest brazowy. Przestraszylam sie ze cos mu sie stalo bo zawsze jak go wolalam to przychodzil chociazby po to zeby wejsc do domu, a tak pomyslalam ze moze lezy cos mu sie stalo nie moze wstac i wola o pomoc. Wiec ja co? W szlafroku i pizamie latalam jak glupia kolo tych krzakow z latarka i go szukalam oczywiscie nic nie widzialam bo za gesto tam wszystko rosnie. Juz nie mialam czasu musialam zbierac sie do pracy i gdy wychodzilam zobaczylam jak wychodzi z tamtad rozdarty czarno bialy kot, a moj lezy jakgdyby nigdy nic na schodach.:eek: Chociaz szybko sie obudzilam bo tak to zawsze nieprzytomna pol dnia chodzilam ;-)

Ktos miedawno pisal o barszczu z uszkami i wczoraj musialam sobie zrobic, teraz troche zaluje bo pol garnka zjadlam :zawstydzona/y:az mnie brzuch bolal.
 
reklama
Ależ pięknie historie rodzinne. U mnie takich w sumie nie ma, jedynie od strony ojca coś niecoś babcia opowiadała :) Jak będę miała dłuższą chwilę to opiszę, bo krótkie to nie będzie.
Niestety patologii też znam dużo, moja mama pracuje z różnymi dzieci, a mama koleżanki z pracy prowadzi pogotowie opiekuńcze, więc też się nasłuchałam. Teraz znikam zrobić śniadanko dla synusia, który dziś miał jakieś dziwne sny i płakał, że mam mu oddac wiertarkę. Chyba ma to po mnie ;) Pozdrawiam i udanej soboty
 
Do góry