Hej lachonki!
Szpitalne: proszę mi grzecznie leżeć, słuchać pana doktora i jeść ładnie obiadek. Narzekać można: szczególnie na BB. To taka forma terapii.
Stękające, marudzące, narzekające: jestem w waszej grupie. Wszystko już mnie męczy. Chcę czerwiec!!!
Jeszcze mi wszyscy mówią, że mam duży brzuch i czy aby na pewno mam tam 1 dziecko...
Kur...a mać! Nie wiem skąd ten brzuchol, przytyłam 6kg od początku ciąży, a ten bebzon teraz mi wywaliło. Myśłałam, że to mały tak urósł, a wczoraj na USG wyszło, ze ma 1450-1500g tylko, więc urósł malutko. I nawet nie miałam okazji zapytać gin czy ja tyle wód mam czy kurna co? Czy tłuszcz?
Mam już dość. Zamknę się w chacie i nigdzie nie wyjdę!
Do tego moje młodsze dziecię chore. W nocy 39,6 gorączki, rano 39.1. Jesteśmy po wizycie. Albo infekcja gardła albo... szkarlatyna. Jak wyjdzie wysypka, to znaczy, że to właśnie szkarlatyna. Oby nie...
Póki co dziecię nie chce nic jeść, zwymiotowało antybiotyk i śpi już prawie 2 godz. Ugotowałam mu rosołek. Może zje... Kupiłam kaszkę- może zje... Kupiłam chrupki- może zje.... Może na bułkę mleczną się skusi... Cokolwiek, bo inaczej znów mi ten antybiotyk wyrzyga...
:-(
Dziś gotowałam 3 obiady.
rosołek dla chorego synka, kiełbaska smażona z cebulką i ziemniaczkami dla męża i starszego syna. A dla mnie- mięsko z rosołku plus warzywa z mrożonki. Muszę trochę bardziej pilnować diety, bo mi troszkę cukry zaczynają podskakiwać. Zjadłam niemal całą paczkę warzyw -mieszanka 8składnikowa i do tego pół piersi z kurczaka gotowanej. Szał...
Ale udało mi się zdobyć skierowanie do diabetologa.
Szwagierka mnie umówi. Bo mnie wczoraj ta moja gin zdenerwowała na tej nieszczęsnej wizycie i stwierdziłam, że pójdę na wizytę do diabetologa i zobaczymy co mi powie. W końcu on się lepiej powinien znać niż ginekolog.
Sorrki, że tak o sobie, ale musiałam komuś się wyżalić. Dziecię śpi, drugie w szkole, mąż w pracy...