Palindromea
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Listopad 2012
- Postów
- 4 644
No proszę. Święta minęły i na BB ruch jak w ulu
Cieszę się, że u Was święta upłynęły spokojnie i radośnie. U nas ogólnie święta też miło, rodzinnie. Jeden dzień u jednych drugi u drugich rodziców. Wszędzie oczywiście smakołyki - fajnie było.
Tylko my z Mikołajem nie mogliśmy poszaleć. Tak mnie ten bok dokuczał, ze jadłam połowę tego, co normalnie bym mogła i jak tylko się dało - leżałam. Nie wiem, co to jest, ale wyciska mi łzy z oczu - ciśnie, pali (jak żywym ogniem), czasem żnie, jak nożem. Coraz mocniej (wcześniej zmiana pozycji pomagała - teraz już czuję non stop). W nocy myślałam, że pojedziemy na pogotowiu, ale Mikołaj zachowuje się, jak gdyby nigdy nic, kompletnie ma to w nosie i się kręci i wierci - wiec w sumie o niego jestem spokojna. Tylko ja (na "szczęście") cierpię. Pomaga trochę pozycja stojąca, więc w nocy 2 godziny spacerowałam po mieszkaniu, aż przed 5 zasnęłam na siedząco.
Do Giżycka wracamy dopiero jutro, dziś maraton spraw. Od rana zaliczyliśmy laboratorium (morfo i mocz), fryzjera (lżej na głowie), wózek, zakupy. Jeszcze Aro pojechał do mechanika (ktoś nam się najprawdopodobniej dobierał do auta i teraz nie można dostać się pod maskę (mam nadzieję, że to dziś zrobią). Jeszcze został nam Skarbówka, wypisać się w Spółdzielni (po co rodzice mają za nas płacić wyższe czynsze skoro i tak tu nie mieszkamy),parę odwiedzin znajomych...
Paulunia - będzie dobrze. Trochę stresu Was czeka, rozłąka, ale usunięcie migdałka na pewno wyjdzie Julci na zdrowie.
Dzika - dbaj o siebie i swojego Skarba. Mam nadzieję, ze już Ci się nie powtórzy taka nocka.
Mama2013 - mnie też czasem bluzki parę kropel poplami, ale tylko co jakiś czas (bywa, ze kilka dni jest sucho).
Dziewczyny to już właściwie końcówka. Już niedługo Maluszki będą z Nami
Cieszę się, że u Was święta upłynęły spokojnie i radośnie. U nas ogólnie święta też miło, rodzinnie. Jeden dzień u jednych drugi u drugich rodziców. Wszędzie oczywiście smakołyki - fajnie było.
Tylko my z Mikołajem nie mogliśmy poszaleć. Tak mnie ten bok dokuczał, ze jadłam połowę tego, co normalnie bym mogła i jak tylko się dało - leżałam. Nie wiem, co to jest, ale wyciska mi łzy z oczu - ciśnie, pali (jak żywym ogniem), czasem żnie, jak nożem. Coraz mocniej (wcześniej zmiana pozycji pomagała - teraz już czuję non stop). W nocy myślałam, że pojedziemy na pogotowiu, ale Mikołaj zachowuje się, jak gdyby nigdy nic, kompletnie ma to w nosie i się kręci i wierci - wiec w sumie o niego jestem spokojna. Tylko ja (na "szczęście") cierpię. Pomaga trochę pozycja stojąca, więc w nocy 2 godziny spacerowałam po mieszkaniu, aż przed 5 zasnęłam na siedząco.
Do Giżycka wracamy dopiero jutro, dziś maraton spraw. Od rana zaliczyliśmy laboratorium (morfo i mocz), fryzjera (lżej na głowie), wózek, zakupy. Jeszcze Aro pojechał do mechanika (ktoś nam się najprawdopodobniej dobierał do auta i teraz nie można dostać się pod maskę (mam nadzieję, że to dziś zrobią). Jeszcze został nam Skarbówka, wypisać się w Spółdzielni (po co rodzice mają za nas płacić wyższe czynsze skoro i tak tu nie mieszkamy),parę odwiedzin znajomych...
Paulunia - będzie dobrze. Trochę stresu Was czeka, rozłąka, ale usunięcie migdałka na pewno wyjdzie Julci na zdrowie.
Dzika - dbaj o siebie i swojego Skarba. Mam nadzieję, ze już Ci się nie powtórzy taka nocka.
Mama2013 - mnie też czasem bluzki parę kropel poplami, ale tylko co jakiś czas (bywa, ze kilka dni jest sucho).
Dziewczyny to już właściwie końcówka. Już niedługo Maluszki będą z Nami