Witam...
Wielkie dzięki dziewczyny za wsparcie..Jesteście niezastąpione.
Jest mi ciężko, bardzo...nie dość, ze w domu się podłmuje, do tego mimo, że niewilką pensje miałam to zazwyczaj starczała na odłożenia na wakacje, wyjazd, na jedzenie na cały miesiac itp., zawsze to coś...a teraz jeszcze budżet nam sie okroi, wakacje były zaplanowane i teraz zezygnowaliśmy, rata którą płaciłam tez weszła na konto mojego męza..each, żadnych dobrych wydarzeń nie widac...
Trasia rozglądalismy się za opiekunka, w zasadzie cały grudzień, najpierw znajome osoby(za poł ceny), i jak na złośc kazda z tych osób nie da rady, albo jakieś główniary niczym z reklamy, a do tego swoją droga ceny jakieś z kosmosu 7zł to miniumin, głownie ceny to 8-9 zł za godzinę, licząc dziennie 9-10h nieobecności w domu i ok 20dni w miesiacu w pracy to wychodzi jakieś 1400-1800zł...a ja zarabiam ta najniższą zapłate....a gdzie paliwo na dojazd do pracy? kompletnie nie kalkuluje mi się to...a nie ma możliwosci tez zeby się z mężem wymieniać, bo on jak pamietasz w ogóle całymi dniami poza domem....Myśleliśmy o takim żłobku, ale sama w tym nie chce uczestniczyć, bo nie wyobrażam sobie na wsi dostac na głowe jeszcze 2-3 dzieci i kompletnie nie mieć możliwości kontaktu z ludzmi...
Angel dzieki za propozycje, wierz mi chetnie...ale nawet nie pamiętam kiedy byłam gdzieś nawet z dziecmi...bo one od wyscia ze szpitala Filipia ciągle choruja....moja najlepsza kumpela tez ciągle mnie zaprasza, chce przyjechac z synkiem, ale jak u nas wiecznie choroby no to omijamy sie łukiem...nawet na spacery nie wychodzimy - bo ciągle choroba...
Zebrra dziekuje...bardzo mnie boli, ze teściowa taka uparta i mimo naszych usilnych staran o opiekunkę nie złamała sie...a jej powody, które usłyszałam prosto w twarz - rany, w zasadzie niszczy mi zycie bo ona nie poświęci sie na te 2 lata - plotki jej uciekną... chciałam sie zająć troche fotografia bo to lubię,sprawia mi to radość, ale nie mam wsparcia, każdy jakby przeszedł do porządku dziennego, ze jestem z dziećmi i taki mój obowiązek i nawet na to czasu nie mam...
mrsmoom nie martw sie niepotrzebnie, może troszkę sie nakręcasz, ale skoro masz możliwość sprawdzenia to super i wierze, ze wszystko bedzie ok...
mamusia czerwcowa, u nas Julia też kilka razy już skonsumowała kilka rożków papierowych..nic jej nie jest...małemu tez nic nie bedzie
saffi fakt etat nauczyciela dla młodej mamy jest idealny, pensja jak w kazdej innej pracy a połowa godzin...łatwiej o organizacje dnia, ja czasem żałuje, ze sie nei kwykwalifokowałam na nauczyciela, no ale za to dzieciaki maja szczęście - pogryzłabym chyba wszystkie - ni mam cierpliwosci i zrozumienia dla szarańczy
kati83 to fakt,zawsze sa 2 strony medalu...ja na początku zakładałam, ze w domu zostanę, ale siedzenie na zwolnieniu i później macierzyńskim z wiecznie chorymi dziećmi zaczęło mnie frustrować, tym bardziej, ze mój małżonek pracuje całymi dniami, ale i na rozrywkę znajdzie czas - codziennie trenuje piłkę i w weekendy jeździ na mecze - a dla rodziny czas ma poza tym - wiec prawie żaden bo jak wraca to dzieci śpią...tylko jeden dzień weekendowy jest bardziej luźny, a ja nie mam kiedy sobie wyskoczyć gdziekolwiek - to zapisał nas na kurs tańca, ale co 2-3 razy idziemy bo treningi musi opuszczać, wiec tez zle...jakby moje potrzeby wyjścia i realizowania sie były nieważne...z tym nie ominięciem rozwoju małej to też róznie - Filip zaczął mówić dopiero jak miał 2,5roku, wiec wszystko mnie omijało, bo już pracowałam, teraz też może sie okazać, ze mnie ominie jakby sie we wrześniu udało wrócic - co mało prawdopodobne ze miejsce będzie...
misialina dzięki i życzę całkowitego wyzdrowienia, fajnie, ze juz lepiej jest...
icak dzięki wielkie...może i los sie w tym roku odmieni, poki co widoków nie ma..
ironia gratulacje dla Benia ząbka
Doris no podziwiam za chęć i wole..ja ćwiczyłam wrzesień i październik dzień w dzień, waga troszkę spadała, ale teraz to ze stresu, nerwów i braku apetytu sama leci i ani mi w głowie ćwiczyć...wagę mam już 2 kg mniejszą niż przed ciąża...
U nas dni ostatnio sa koszmarne...mąz od tygodnia w domu, bo przerwa w robotach, ale i tak am wiecej spraw na mieście i ciagle gdzieś wybywa, choć i tak stara sie pomagać...ale za to dzieci jak nakręcone, Filip ciagle jak noworodek chce zabaw - normalnie cofa sie w rozwoju, potrafił sam sie bawic, teraz nic kompletnie, Julia marudzi jak struta non stop, chyba przez ta chorobe, gorączki nie ma, ale chyba wkurza ja katar, kaszel meczy ja poł nocy, padam...
dzien zaczyna sie od leków poprzez sniadania, znowu leki, obiad, leki i kolacja, mycie i spanie...w między czasie zabawianie dzieci najlepiej dwoje na raz...
Jak to ogarnąc?? nie wiem, a maz zdiwiony, ze ja ochoty na łoźkowe igraszki nie mam...