witam
czytam tak na biegu..
nie mam kiedy, odkad wróciłam z tego Krakowa nie moge się obrobić,a do tego wczoraj byliśmy cały dzień w Warszawie u tego laryngologa.
Dzis juz 3 pralka prania chodzi, dobrze, ze pogoda się spisuje to szybko schnie, w przeciwnym razie chyba bym oszalała..
Kupiliśmy komputer, al chyba mamamy wiecznego pecha z kompami, pierwszy był uszkodzony od początku, ten też ma wade fabryczną, aluminiowa obudowa sie rozkleja i odstaje nad szufladka od płyt...najlepsze, ze to mają zamiar jakś wymienić, obawiam się, ze to nie wystarczy, że ciągle tak będzie się działo, a servis nie zamierza wymienić komputera...nie wiem czy nie oddać kompa, jeżeli chcemy nowy - tak mi napisała konsultantka, ze gwarantem jeżeli chodzi o zwrot czy wymianę jet sprzedawca, ech
Julia jakby lepiej, mniej płacze, więcej się uśmiecha i więcej ciut spi, no ale nie narzekam juz więcej na nią, bo jak widzę to moje dziecko kochane jest, ze daje nam pospać w nocy, zawsze śpi od ok 21 do 7 rano wiec jest ok...kolka chyba juz ciut mija...
Filip poszedł do przedszkola, po 4 dniach przerwy, bo w piątek nie był jak mnie nie było, ojciec jakoś sobie nie zorganizował dnia, a wczoraj byliśmy u lekarza...będziemy leczyć póki co ten migdał, okazało się, ze moje dziecko ma też chore zatoki i dlatego te infekcje ciągle się powtarzają....jakoś nie przekonała mnie ta lekarka do leczenia migdała, ale jak wspomniała o tych zatokach, ze warto się tym zająć przy okazji leczenie migdała...no i spróbujemy, choć w powiedzenie jakoś nie wierze...
A tak w ogóle to pojechałam na ten wyjazd i okazało się, ze fajnie było, ja trochę odpoczęlam od domu, od dzieci, ale za to fizycznie się wykończyłam - normalnie bez formy jestem..takie zakwasy miałam, ze hej..no i niestety bardzo wieczorkiem tęskniłam, ale tak raczej zdrowo, dziwnie mi było, ze sama jestem, odpoczywam a oni tam sami...ale dobrze mi było z drugiej strony, fajnie nie musieć się rozglądać czy dziecko pod auto nie wpadnie, czy nie myśleć, że drugie zaraz bedzie jeść...