traschka
Mama Marysi
Przepraszam, że dwóch postach ale za wcześnie mi się wysłało poprzedni
Setana ja w zasadzie przez pół roku chodzę przeziębiona, tak już mam po prostu. Jak idę do lekarza to albo patrzą na mnie jak na ufo, że przychodzę do nich z katarem, a jak wspominam, że katar mam od pół roku to każą posiedzieć tydzień w domu. Nigdy nie pomogło niestety DLatego normalnie gdzieś tam środku staram się zrozumieć tych rodziców. Jednak teraz biorąc pod uwagę moją ciążę uważam to nie tylko za nieodpowiedzialność ale i za chamstwo!
dagamit jak ja nienawidzę gołębi!!! Dopóki nie okazało się, że mieszkaja i rozmnażają się na balkonie naszego mieszkania studenckiego nic do nich nie miałąm. Ale wtedy... rany, walczyliśmy dwa lata! Przerobiliśmy wszystko, figurki ptaków (gołębnie na nich siadały), szeleszczące siatki na oknach ( w ogóle na nie zwracały uwagi), przyklejone na silikonie gwożdzie sterczące do góry na parapetach i barierkach (cwane rozgrzebywały je pazurami i siadały pomiędzy, czasem tylko jakiś ukłuł się w tyłek ale po chwili wracał). Nigdy nie wygraliśmy walki. Co miesiąc czyściliśmt balkon SZPACHLĄ żeby zdrapać ich odchody z ziemi. Dramat. Spać się nie dało od 5 bo tylko gru gru gru za oknem.
Zebrra jak dobrze, że u Agaty wszystko dobrze, naprawdę się bardzo martrwiłam...
Setana ja w zasadzie przez pół roku chodzę przeziębiona, tak już mam po prostu. Jak idę do lekarza to albo patrzą na mnie jak na ufo, że przychodzę do nich z katarem, a jak wspominam, że katar mam od pół roku to każą posiedzieć tydzień w domu. Nigdy nie pomogło niestety DLatego normalnie gdzieś tam środku staram się zrozumieć tych rodziców. Jednak teraz biorąc pod uwagę moją ciążę uważam to nie tylko za nieodpowiedzialność ale i za chamstwo!
dagamit jak ja nienawidzę gołębi!!! Dopóki nie okazało się, że mieszkaja i rozmnażają się na balkonie naszego mieszkania studenckiego nic do nich nie miałąm. Ale wtedy... rany, walczyliśmy dwa lata! Przerobiliśmy wszystko, figurki ptaków (gołębnie na nich siadały), szeleszczące siatki na oknach ( w ogóle na nie zwracały uwagi), przyklejone na silikonie gwożdzie sterczące do góry na parapetach i barierkach (cwane rozgrzebywały je pazurami i siadały pomiędzy, czasem tylko jakiś ukłuł się w tyłek ale po chwili wracał). Nigdy nie wygraliśmy walki. Co miesiąc czyściliśmt balkon SZPACHLĄ żeby zdrapać ich odchody z ziemi. Dramat. Spać się nie dało od 5 bo tylko gru gru gru za oknem.
Zebrra jak dobrze, że u Agaty wszystko dobrze, naprawdę się bardzo martrwiłam...