Ło, ale tu ruchliwie (i trochę kłótlieiwe
) od rana!!
U nas noc marna - budzenie się z powodu kataru. Nowy antybiotyk Witusia jest obrzydliwy w smaku (zdanie pani dr) i on mało go nie zwraca, jak mu wciskam skrzykawką
Biedne dziecko.
Gluty z noska ciągle gęste i ogromna ilość, charczy jak lokomotywa parowa. Ale odkryłam, że gdy mu wyciągam je z noska fridą, gdy jest w pionie, to tak nie płacze i jest lepiej
zyrafka - mój też zakrywa sobie całą buzię pieluszką! Ciągle mu odkopuję nosek (zwłascza przy tym katarze
), ale on sobie sam naciąga. Widocznie maluchy tak lubią. Ale ta tetra tak przewiewna, że na pewno sobie krzywdy nie zrobią!
Eliza - ja Cię kobieto podziwiam! Trzy maluchy, a Ty jeszcze żyjesz, masz czas na forum i jesteś zadbaną kobietką!! Pełen respekt i szacunek
izia_tcz - ale wypieki!! Cudo!! Chętnie bym się zapisała do Ciebie na kurs :-)
kasiajanicka - ciekawa sytuacja z Filipkiem. Mi położna kiedyś mówiła, że kontrola wagi jest ważna, bo dziecko czasami nie dojada, ale przyzwyczaja się do tego stanu, nie wiedząc, że można by jeść więcej - i nie domaga się. Zwłaszcza jak jest spokojne. Widocznie Filipek taki typ. Myślałam osobiście, że ten niewielki przyrost to przejściowe, ale chyba jednak potrzebuje więcej jedzonka. Najważniejsze, że w porę zareagowałaś - nic się nie mart, będzie ok, chcesz dla niego jak najlepiej
Widzę, że trochę nerwowo się robi w kwestii dokarmiania i sadzania. Ja osobiście bardziej jestem wyczulona na to sadzanie. nie mam zamiaru nikogo pouczać ani nic, ale wczoraj o to pytałam pediatry (naprawdę super babka, mega doświadczenie, chyba godna zaufania) - powiedziała, że na kolanach i w ogóle można dziecko sadzać w takiej pozycji jak np. w foteliku samochodowym, czyli nóżki i kręgosłup są zaokrąglone, tzn. mają sporo mneijszy kąt niż 90stopni. Wtedy sadzanie jest bezpieczne. Prosto nie wolno sadzać, bo można uszkodzić kręgosłup. Ja się z tym zgadzam, ale też sądzę, że większość z Was właśnie nie całkiem sadza dzieci, tylko tak pół (ćwierć ;-) leżąco. Nic mi do tego, ale dzielę się opinią...
Ciekawi mnie jeszcze to, że matka natura jednym z nas daje mleka co najmniej dla jednego malucha, inne mają go trochę, a jeszcze innym laktacja właściwie od razu się kończy (nawet jak się bardzo starają). Nasze babcie chyba nie miały takich problemów... Może winne są różne współczesne rzeczy (stresy, konserwanty, inne jedzenie itp. itd....)?
Dobra, zabieram się do pracy, póki Wituś śpi :-) Będę zaglądać!
PS - dzięki wszystkim za życzenia zdrówka dla Witusia