aga_sto wygląda na to, że dziś nie jest dobrym dniem na wizyty..
ja ze swojej wracałam w totalnym płaczu, pierwszy raz z gabinetu na wpół spłakana wyszłam i nadal nie umiem się pozbierać... moja gin miała dziś takie cięte riposty i w ogóle piorunująco pesymistyczne nastawienie do wszystkiego, że mam wrażenie że wyżyła się na mnie z ogromną satysfakcją...
najpierw spytałam o uczucie napięcia nad pępkiem i po bokach to zaczęła po mnie jechać, że jak sobie wyobrażałam ze w ciąży nic nowego się nie odczuwa to się grubo myliłam , że przecież wszystko się zmienia, macica rośnie etc więc niby co mam nic nie czuć
ok, wtedy zczaiłam, że chyba cięta dziś jest..
ale pytam o ucisk w podbrzuszu, który czuję od 3 dni jak chodzę, taki ciężar w dole... a ta do mnie wsykakuje, że ciąża nazywa się ciążą nie bez powodu i może mi ciążyć wszystko po kolei i co to w ogóle za problem... do tego taki ton, że już myślałam o ewakuacji...
no ale nic, idziemy na fotel a ta zaczyna po mnie jechać co to za tłuszczyk i mówie jej, że do najchudszych przed ciążą nie należałam i wiem że sporo przytyłam ale od 2 miesięcy nie jem słodyczy etc i już jest ok, ale już nie zmienie teraz tych kilogramów i że już o tym rozmawiałyśmy te 2 mies. temu i 3 tyg temu mnie chwaliła... a ta dalej swoje, że co ja sobie myślę, że pewnie mi wisi czy poród przebiegnie ok bo gdyby co mogę mieć cesarkę i że fakt, że jestem po 3 poronieniach nie świadczy o tym, że ma mi nie zależeć.. i to strasznie mnie zabolało
zaczęłam w płaczu jej się tłumaczyć, że naprawdę się staram a ta dalej swoją wiązankę...
potem stwierdziła, że na pewno się nie oszczędzam i nie wierzy w to, że poleguję i że my dziewczyny co im się pessar założy myślimy że już wszystko nam wolno .... i że ten pessar puści i już się ledwo trzyma (potem się jej pytam czy to widać że puszcza to zdezorientowana nawet nie pamiętala że tak powiedziała, ale stwierdziła że jest taki nie bardzo jakiś..)
zaczęła na mnie wyskakiwać co jem, bo chce poznać moje nawyki żywieniowe... pyta o śniadanie, więc mówię jej że np. 2 jajka (jestem wege więc staram się w miarę dużo białka zjadać),a ta na mnie że jakie 2 jajka, jak ona sobie jajecznicę robi to z góra 2.. i że normalnie człowiek zje jedno na śniadanie a nie takie coś...
w każdym razie czuję się podle, bo wychodzi na to, że jestem do dupy, na niczym mi nie zależy, pytam o głupoty i w ogóle zapowiada się ze mnie świetna matka...
bywalo, że się pokłóciłam z moim miłym w ciągu tych 7 miesięcy i płakałam, ale tak wyć jeszcze nie wyłam przez nikogo...
cieszcie się dziewczyny, że Wasi ginowie są stabilni emocjonalnie i nie mają takich jazd, to dobić może
i niech Wam ten dzień lepszym będzie życzę z całego serducha, a nawet dwóch
ech