cześć dziewczyny...
Zaglądam do Was z duszą na ramieniu...bojąc się o swoje własne reakcje... Nie jest mi łatwo patrzeć na Wasze suwaczki...Nie zrozumcie mnie źle- ja każdej z Was życzę jak najlepiej i mocno trzymam kciuki za Wasze Maleństwa... Wewnętrzna zazdrość jest jednak silniejsza... Nie miejscie mi tego za złe...
Wiem, że przez ostatnie tygodnie Wam też nie było łatwo. Drżałyście z obawy o Wasze skarby... Czytałyście z niepokojem moje i krakowianki zwierzenia i obserwowałyście siebie z większą uwagą...czy aby u Was nie dzieję się coś niepokojącego. Nasze posty Was rozstarjały i zaburzały radość z oczekiwania na Kruszynki... Wiem że tak było, bo i ja jeszcze niedawno przezywałam problemy opisywane na foum... Wiem że tak było, bo jesteście życzliwymi, wrażliwymi i pełnymi empatii Mamami, które kochają, współczują, wspierają...rozumieją inne Mamy- także te, którym przyszło się pożegnać z własnym dzieckiem...
Przepraszam Was jeśli znów ten spokój zakłócę...ale chyba chciałabym choć spróbować zamknąć za sobą kolejne drzwi, podzielić się z Wami tym co się stało... Czuję że jestem to winna sobie i Wam. Czekałyście na każdą wiadomość ode mnie, trzymałyście kciuki, czułam Waszą duchową obecność... Nie pisałam za dużo..bo nie mogłam... Nawet kiedy już wchodziłam na bb i widziałam Wasze palące się wirtualne znicze...nie potrafiłam zebrać się w sobie i napisac kilku słów- było za ciężko... Dziękuję paulce82 która była łącznikiem pomiędzy Wami a mną... Jej sms-y utwierdzały mnie w przekonaniu, że myślami jesteście przy nas. Bardzo Wam za to dziękuję w imieniu swoim i męża...
Staś urodził się 19.02.2010 r. o 19.05. Rodziliśmy go 18 godzin. Mąz zdązył do mnie dolecieć... Chciałam żeby mnie dobili... Lekarze byli cudowni, robili wszystko żeby pomóc...Chcieli jednak żeby poród był możliwie jak najbardziej naturalny, żeby było zdrowiej dla mnie. Nie chcieli też niczego przyśpieszać żeby nie doszło do pęknięcia szyjki lub macicy- niedojrzałych jeszcze do porodu... Jakbym miała liczyć wszystkie bóle i skurcze, to wyszłoby że rodziliśmy 26 godzin. Reakcja na leki była prawie natychmiastowa. Ostatnie 18 godzin spędziliśmy z mężem na porodówce i otoczono nas naprawde troskliwą opieką.
Staś był śliczny... Mierzył 35 cm. Wyglądał jakby słodko spał... Ile byśmy go nie całowali i nie przytulali- i tak byłoby za mało. Mój mąż powtarzal w nieskończoność że go kocha...a ja leżałam ze Stasiem na piersi i nie mogłam się na niego napatrzeć...Na te śliczne małe rączki, na malutki uszka...na tę twarzyczkę która nie zdradzała cierpień... Ochrzciliśmy Stasia z wody. Lekarze i położne płakali razem z nami... Kiedy go zabrali...zapadłam w jakiś tsan letargu, odrętwienia...Nie mogłam płakać... Mój mąż- zawsze twardy i opanowany..płakał jak małe dziecko... a ja nie mogłam... Wkoło płakały noworodki... a ja patrzyłam w sufit i nie odzywałam się do nikogo. Było mi wszystko jedno co ze mną zrobią...
Ze szpitala wszyłam następnego dnia... Nadal jestem obolała, popękana... Ale fizyczny ból w porównaniu z tym co się dzieje w moim wnętrzu nic nie znaczy... A w środku jest... pustka...Miejsce na coś...czego brak, co się rozmyło nie wiem kiedy... Staś został pochowany ze swoim dziadkiem- moim teściem. Mąz powtarza że teraz naszym synkiem ma sie kto zaopiekować. Nigdy nie myślałam, że będę wybierać trumnę dla własnego dziecka. Chciałam ją wziąść w ręce i zabrać- nie wiem gdzie, nie wiem po co... Chciałam żeby Staś był ze mną... To MOJE dziecko, MOJE!!! Dlaczego znów Ktoś tam na górze..o ile istnieje... zabiera mi MOJE dziecko???? Nigdy tego nie zrozumiem...
Teraz jestempod opieką lekarzy. Radzą żebyśmy za 3 miesiące zaczęli starania o dziecko... Narazie nie potrafię o tym myśleć..
Przed oczami mam Stasia i jego małe zapuchnięte powieki... Przed oczami mam jak otworzył na moment usteczka jakby chciał zapłakać... Tak czekałam na ten płacz... I już go nie usłyszę... Nie wiem czy kiedyś sobie z tym poradzę... Narazie zachowuję sie jakby się nic nie stało...Narazie wszystko jest mi obojętne... Mąż jest dla mnie taki dobry, taki kochany...a ja nie potrafię okazać jemu nawet wdzieczności...Jestem pusta w środku...
Kiedy byłam w ciązy czułam, że nigdy nie kochałam go bardziej...teraz nie czuję nic... Już nie mam sił na mierzenie się ze wszystkimi znakami zapytania...
Chciałabym żeby każda z Was w szczęściu i spokoju doczekała narodzin Waszych Skarbów. Życzę Wam tego z całego serca. Będę za Was mocno trzymac kciuki. Jesteście wyjątkowymi kobietami...i będziecie wyjątkowymi matkami... Może będę do Was zaglądać jesli starczy mi sił... bo też czuję sie Mamą...
paulka82- dziękuję za Twoją troskę, cierpliwość i wsparcie
zdec- jesteś dla mnie przykładem i nadzieją że może jeszcze mi zaświeci słońce
krakowianko- jesteśmy w kontakcie. Pamiętaj że o Tobie myślę
ewuś- mocno trzymam za Was kciuki. Będziesz cudowną Mamą z podwójnym wózeczkiem
gosiagro- trzymam kciuki za twojego męża, jesteś bardzo dzielna
Kochane Czerwcówki- nigdy Was nie zapomnę. Dziękuję w imieniu swoim, mojego męża Adama i naszego synka Stasia. Bardzo Was wszystkie ściskam.