Shirleyko gratulacje dla Smoczatka
Paula no własnie, niby wiemy jak jest ale pogodzic sie trudno. A ja juz nie tyle sie martwie jedzeniem Igorka ile mam juz serdecznie dosyc ciagłych podchodów do jedzenia, kombinowania żeby wszystko tak ustawić aby była szansa, ze będzie spał i dostanie mleczko albo żeby wrócić na zupke. Przez to wszyscy jestesmy uwięzieni w domku. Mogłabym sobie pojechac gdzieś, czy na dłuzszy spacer do miasta czy do rodziców, do koleżanki, wyrwac się troszkę z domu ale co ja potem zrobię żeby go nakarmić? Czuje się jak więzien we własnym domu. Niby mam samochód i moge pojechac gdzie chcę ale kosztem dziecka. W tygodniu jakos sobie radze, ide na nudny sapcer po naszej miejscowości ale weekendy napawaja mnie strachem. Tak kombinujemy żeby zjadł, wtedy jedziemy i wracamy na kolejny posiłek, niby wszystko ok tylko, ze tracimy czas na dojazd w obie strony przynajmniej godzinę, po zjedzeniu też przebieram go i zanim wyruszymy to kolejne pół godzinki jestesmy do tyłu. Rodzina niby rozumie ale oczywiście zawsze jestesmy u wszystkich za krótko i za rzadko. Ja juz mam serdecznie dosyć takiej sytuacji. Czuje się zmeczona jedynie odszedł mi strach związany z tym, ze Igorkowi cos jest.
Lila jak Miki dzisiaj?
A u nas nocka koszmarna, Igorek budził się często w nocy, rano zjadł mniej niż zazwyczaj, myslałam, ze pośpi ale wybudził się po butli a teraz marudzi. Jeszcze dzisiaj musze odebrac starszego synka od mamy. Znowu karmienie pod znakiem zapytania stoi. Eh.
Paula no własnie, niby wiemy jak jest ale pogodzic sie trudno. A ja juz nie tyle sie martwie jedzeniem Igorka ile mam juz serdecznie dosyc ciagłych podchodów do jedzenia, kombinowania żeby wszystko tak ustawić aby była szansa, ze będzie spał i dostanie mleczko albo żeby wrócić na zupke. Przez to wszyscy jestesmy uwięzieni w domku. Mogłabym sobie pojechac gdzieś, czy na dłuzszy spacer do miasta czy do rodziców, do koleżanki, wyrwac się troszkę z domu ale co ja potem zrobię żeby go nakarmić? Czuje się jak więzien we własnym domu. Niby mam samochód i moge pojechac gdzie chcę ale kosztem dziecka. W tygodniu jakos sobie radze, ide na nudny sapcer po naszej miejscowości ale weekendy napawaja mnie strachem. Tak kombinujemy żeby zjadł, wtedy jedziemy i wracamy na kolejny posiłek, niby wszystko ok tylko, ze tracimy czas na dojazd w obie strony przynajmniej godzinę, po zjedzeniu też przebieram go i zanim wyruszymy to kolejne pół godzinki jestesmy do tyłu. Rodzina niby rozumie ale oczywiście zawsze jestesmy u wszystkich za krótko i za rzadko. Ja juz mam serdecznie dosyć takiej sytuacji. Czuje się zmeczona jedynie odszedł mi strach związany z tym, ze Igorkowi cos jest.
Lila jak Miki dzisiaj?
A u nas nocka koszmarna, Igorek budził się często w nocy, rano zjadł mniej niż zazwyczaj, myslałam, ze pośpi ale wybudził się po butli a teraz marudzi. Jeszcze dzisiaj musze odebrac starszego synka od mamy. Znowu karmienie pod znakiem zapytania stoi. Eh.