reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

CZERWCÓWKOLAND ;)

Shirleyko gratulacje i też sie cieszę twoja radością....
czarnulko mi też to imie dla chłopca nie bardzo się podoba, bardziej podoba mi sie Tyberiusz, a jeszce bardziej Tobiasz (a są podobne brzmieniowo)
Aniu raz w życiu miałam wyrwany ząb i baaardzo niemiło to wspominam, moze jakieś okłady z lodu?
lileczko od jutra bartek tez rusza na szerokie wody zmieniamy wykładzine i w końcu dziecko na podłoge wypuscimy...
 
reklama
Aniu jak tak czytam o Twoich przejściach, to sobie myślę, że jednak nie byłam taka głupia biorąc zawsze narkozę do wyrywania zębów. A jednak tchórzostwo popłaca  ;D Ale po zabiegu oczywiście to samo. Ja obżerałam się szejkami czekoladowymi z McDonald's - całkiem nieźle działało - może spróbuj? :)

Co do wizyt dzieci, to doświadczeń nie mam żadnych, ale przypomniało mi się wczorajsze zajście na przyjęciu z okazji pierwszych urodzin smoczego kuzyna. Otóż ponieważ Smok chodzi spać wcześniej, to rodzice jubilata zgodzili się, żeby go położyć w łóżeczku tamtego, w jego pokoju. No i tak zrobiliśmy. Smok owszem, poszedł spać, ale jakieś pół godziny później okazało się, że kuzyna trzeba przewinąć, w związku z czym jego rodzice zanieśli go do pokoju, w którym spał Łukasz, zapalili światło i zaczęli przewijać, mówiąc "sorry, ale nie mamy wyboru". Następnie usiedli tam ze swoim synkiem i postanowili dać mu butlę, bo on nie lubi jeść przy ludziach, a "Łukasz przecież sobie później z powrotem zaśnie". Może jestem nienormalna, ale przewijałam Smoka milion razy na kanapie i nigdy nic mu się nie stało, a ich mieszkanie jest pięciopokojowe i mogli młodego nakarmić w każdym innym miejscu, w którym nie było gości.
Muszę Wam powiedzieć, że kompletnie mnie to zaskoczyło, bo nie spodziewałabym się tego po ludziach, którzy przecież też mają dziecko i wiedzą, co to jest niemowlaczy sen  :mad: A może się czepiam?

No, to się wyżaliłam ;)

 
Shirleyko Gratulacje!!!!
Bardzo się cieszę!Ja też trzymałam kciuki

Nie nadrobię Was teraz, bo ja też miałam dziś dzień pełen wrażeń. Dostałam pracę!!! W szoku jestem normalnie...nie napiszę więcej bo muszę lecieć na angielski. Postaram się wieczorkiem...
.Wiolinkofajnie, że wróciłaś...jak Cię nie było pytałam o kciuka ;) Bo u nas dalej ssanie kciukasa odchodzi :(
co do upadków, to mała dość szybko opanowała sztukę "bezbolesnego" schodzenia do parteru, ale był taki czas, że uderzała główką tak jak piszesz :( Czasami do 11.00 godz. było już z pięć "guzów".Pomimo pilnowania...
 
SHIRLEYKO GRATULACJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!SUPER WIEŚCI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!ŻYCZĘ WSZYSTKIEGO DOBREGO!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Shirleyko!!!!!!!!!!!!!!!! GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!!!! :) :) :) :) Ogromnie się cieszę :)

Wpadłam tylko na chwilę, bo jestem u siostry, a tu proszę, jaka nowina :) Czyli Agast ubiła uczciwy interes ;)

No to ja tylko, w tej ogólnej radości, dodam, że z Totulka wątrobą jest nieźle, jest wprawdzie do dalszej obserwacji, ale powiększona jest niewiele i nie trzeba robić paniki. Kolejne badanie krwi za 3 miesiące, bo się nie spieszy, nic katastroficznego tam nie ma. Co do preparatów krwiotwórczych, żelaza itd, to póki co spróbujemy to nadrobić dietą (Wojtuś nie je zbyt chętnie zupek) - mam Mu dawać więcej mięsa i warzyw. Powtórka z rozrywki, jak pisałam, za 3 miesiące i pani doktor oceni - faszerować lekami, czy sobie poradził. Także jestem dobrej myśli :) Waży 8950, mierzy 73 cm. Spodziewałam się wprawdzie, że troszkę więcej przytyje, półtora miesiąca temu ważył 8600, ale chyba poszedł we wzrost a nie w ciężar (urósł 3 cm) - dobre i to :)

A, i Wojtek na cześć nowego kolegi/koleżanki wszamał dzisiaj cały słoik jarzynek z cielęciną - przekazałam Mu wielkiego newsa i humor ma szampański ;)
 
Mamamisi, gratuluję!!!!!!!!!!! Znalezienia pracy oczywiście. Ja dopiero się za to zabieram, ale trochę opornie mi to idzie, bo dobrze mi z Gusią, ale kasa potrzebna... No i studia niedokończone, ale jak siedzię w domu to i tak pracki nie piszę... A co do kciuka, to chyba mogę odgwizdać SUKCES, do którego właściwie nie przyłożyłam ręki  :-[ Jak wiesz, Gusia często go ssała przed zaśnięciem. Jak pojechaliśmy do moich rodziców, to tam spała na materacu koło naszego łóżka. Miała problemy z zaśnięciem, bo co ją zostawialiśmy samą, to złaziła z materaca, przesawała płakać i zaczynała się bawić  :mad: Może to zbytnie uogólnienie, ale w ciągu dnia często tak było. Pod koniec pobytu zorientowałam się, że chyba wiem skąd takie spazmy przed zaśnięciem - zapomniała o kciuku!!!!!!!! Od powrotu na 'nasze śmieci' w piątek jeszcze kciuka nie ssała!!! Dodam jeszcze, że ja jej nigdy tego kciuka nie broniłam, nie smarowałam, nie wiązałam... liczyłam, że samo przejdzie i tak się stało  :D :D :D Tak więc nie wiem, co Ci poradzić. I mam nadzieję, że Agniesia szybko nauczy się siadać... Tylko co to jest szybko? Bo ona wstaje od 18 stycznia... Chodzi mi głównie o to, że ona tak strasznie niestabilnie stoi i potrafi się 'majtnąć'. Jeśli stoi przy niższym stołku czy szafce, może się za coś chwycić to jest super. Ale stanie przy np. drzwiach to porażka :mad: Ogląda się do tyłu, puszcza jedną rączką i ... :mad:

Frotko, super wieści. A ja zaczynam się martwić wzrostem Agnieszki; przy mierzeniu jej 'domowym sposobem' wychodzi ok.65cm... Ubranka nosi 68/74, body obowiązkowo 74 - ma chyba krótkie nóżki  ;D
 
Właśnie wsadziłam własnemu dziecku łyżeczkę do oka  :mad: Bo dodam, że mój synek wszamał nie tylko słoik zupki ale i duży słoik deserku - niemalże jedno za drugim. Teraz próbuje jeszcze skonsumować łyżeczkę ;)

Wiolinko, ja myślę, że dzieci mogą różnie rosnąć (nawet na "różnych" odcinkach) - dzisiaj lekarka a propos tej wątroby mi powiedziała, że Totulek może mieć za krótką klatkę piersiową i dlatego ona tak wystaje, że dzieci w różnym tempie rosną a u dorosłych taka, dajmy na to, wątroba, nie ma już prawa wystawać, czyli że gdzieć po drodze ma się to wyrównać. A, no i trzymam kciuki za pracę - i tą do napisania i tą do znalezienia a MamieMisi gratuluję serdecznie! Ja póki co nie chcę wracać do pracy, chociaż z ostatniej rozmowy z szefem wynika, że chętnie by mnie wziął już zaraz z powrotem, bo mają luki kadrowe. Też nie jest lekko z kaską ale jednak drugiej takiej szansy jak teraz, żeby być z Wojtusiem, towarzyszyć mu w jego dokonaniach, patrzeć, jak rośnie, to już nie będę miała. Szczególnie od tej chwili, kiedy poryczałam się z żalu jak Wojtuś stanął na czworaczkach, wiem na pewno, że chcę z Nim być jak najdłużej, No chyba, że sytuacja nam się zmieni (odpukać) i nie będzie wyjścia. Ale wtedy co ja będe miała z Totulka a on ze mnie: praca od 8 do późnych godzin wieczornych lub nocnych, często wyjazdy, szkolenia, delegacje, stres. Już teraz bardziej się zastanawiam nad tym, że jak będę już wracać do pracy, to raczej nie do tej. Chyba będę musiała poszukać czegoś nowego, bo przecież tak się nie da - musiałabym mieć drugą mamusię dla synka ;)
 
Wiolinko Witaj!

Właśnie mi sie przypomniało, że i ja miałam do czynienia z totalnym brakiem obiektywizmu jesli chodzi o swoje dziecko. Była u nas niedawno szwagierka z prawie 3-letnim synkiem, który jakby nie było troche więcej rozumie niż WIki. Na początek siostrzeniec męża podszedł do leżącej na brzuszku niuńki i poklepując ja po pupie czyli sprawdzając czy jest dostatecznie miekka, próbował na niej usiąść :mad: W ostatniej chwili zabrałam małą z dywanu, szwagierka nic. Potem podszedł do mnie, na kolanach trzymałam Wiki i próbował ja pocałowac i przytulić, co byłoby słodkie, gdyby nie fakt, że mała była spiąca i ogólnie nie lubi jak ktoś nachyla sie nad nią centymetr przed jej twarzą, więc zaczęła głosno protestować, na co szwagierka: "Wiktoria! Przecież nic ci się nie dzieje, nie przesadzaj!" :o :o :o ???
Nic nie powiedziałam, ale zagotowalo sie we mnie i obiecałam sobie, że przy kolejnej wizycie zwrócę małemu uwagę. Dodam, że szwagierka niby nie wychowuje malca bezstresowo, ale nie lubi jak ktoś oprócz niej zwraca synkowi uwagę :mad:
 
reklama
Frotko - bardzo sie cieszę, że z Wojtusia wątrobą wszystko ok.
mamomisi - gratuluję!!!

Co do męzów i dzieci to nigdy nie zastanawiałam się nad tym kto jest dla mnie ważniejszy. Nie czułam po prostu takiej potrzeby. Mąż i Mateusz to dwie najważniejsze dla mnie osoby, ktore kocham tak samo z tym, ze inną miłością. Inaczej kocha się dziecko a inaczej mężczyznę i tu zgodzę się z Aletką. Osobiście nie chciałabym też żeby mój Piotr zastanawiał się czy rozmawiał z kimś na temat tego jak mocno mnie kocha, czy bardziej mnie czy Mateusza itp. Chyba byłoby mi przykro....na pewno! :(

Co do dzieciaczków i ich wychowania to tez swego czasu źle znosiłam wizyty moich kuzynek, które kompletnie nie zwracały uwagi na to jak się zachowują ich dzieci. Można im było walić pięściami w telewizor czy video a zwracanie im uwagi by tego nie robiły nie dawało żadnych rezultatów. Jeszcze się dziwnie na nas patrzyły bo chyba nie wiedziały o co nam chodzi. Przecież mamusia pozwala....Oj ja będę Młodego szkolić!!!! Nie wspomnę już o tym ile razy moje osobiste rzeczy ucierpiały podczas ich bobytu u nas. Coś tam podarte, wyrwane albo porysowane ehhh.
 
Do góry