reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

CZERWCÓWKOLAND ;)

Hania ma zajęcia w szkolnej zerówce od 8 do 12.10, potem do 13.00 zajęcia z panią dodatkowe nieobowiązkowe 3 razy w tyg., a dwa razy w tygodniu religia, a potem od 13 do 16 jest w świetlicy. Od tego roku są 2 świetlice, dziś była w grupie zerówkowiczów i pierwszoklasistów, fajnie by było gdyby taki podział się utrwalił. Dziś odebrałam ją o 15, ale od poniedziałku już normalnie do 16. Janek bez Hani w średniakach też na razie sobie dobrze radzi. Dziś mi mówi, ze był smutny bo Hania umarła, mówię mu ze nie umarła, że jest w szkole, a on na to "no przecież wiem, ale umarła na moim obrazku, o widzisz tu leży".:-)
 
reklama
Evik o rany, chyba Janek bardzo przezywa nieobecnośc Hani w przedszkolu

Beatko jak u Ciebie, zwłaszcza Szymon?

U nas tez podekscytowanie chociaż Igor został w przedszkolnej zerówce. Bardziej teraz emocje nasze są skierowanie na leczenie, ponieważ wrócila po długim urlopie pani dr Igora i dostalismy wypis wreszcie z rozpoznaniem - somatotropinowa niedoczynnośc przysadki, wypisała wniosek i wysłała. Czekamy teraz na 24 października na decyzje komisji. martwię się tylko tym, że mamy podobno za stare badanie MRI przysadki ale dr i tak wysłała. Mogą z tego powodu odrzucić. Zła na nią jestem, bo w lipcu lezelismy w szpitalu i mozna było wykonać ponownie to badanie ale pani doktor twierdziała wtedy, ze wszystko do wniosku ma. Szkoda tylko, że nie sprawdziła. Mimo wszystko wierzymy, ze komisja będzie przychylna.
Trzymajcie kciuki jesli mozecie i chcecie.
 
beatusku wierzę, że Wam się uda, trzymam kciuki :tak:.

Wczoraj Mateusz zaliczył pierwszą zerówkową bójkę:szok: Oczywiście jest to wersja wychowawczyni, Mateusz twierdzi, że się nie bili tylko wygłupiali i się w siebie zaczepiali. Pewnie prawda leży gdzieś po środku, troszkę dziwi mnie to, że mi o tym chłopcu opowiadał, że ma nowego kolegę i się z nim fajnie bawi a tu nagle takie wieści. Hymmm no dziwne trochę no ale dobra co ja tam wiem :eek:.
Martwi mnie to, że Mateusz nie je sniadań w szkole, jka już ruszy to pół skibki więc od 7-14 jest praktycznie na głodzie. Piotr dzisiaj poprosił panią żeby zwróciła na niego uwagę bo jak tak dalej pójdzie to mi się mega skurczy i na zdrowiu podupadnie (o ile jeszcze bardziej można upaść;-))

Szymek zaliczył cały tydz. w żłobku. Radzi sobie z jeszcze jednym chłopcem z grupy najlepiej. Zakwalifikował się na 2 h dziennie. Niestety płacze przy rozstaniach, na sali uspokaja się brany na kolana albo przekupowany jedzeniem. Dla mnie rzecz jasna rozstania są najgorsze, muszę szybko uciekać żeby go nie słyszeć.Ostatnio zostałam chwilkę żeby posłuchać czy mocno płacze no i wyszłam ze żłobka ze włzami w oczach. Niby wiem, że krzywda mu się nie dzieje, że panie są naprawdę fajne i bardzo się starają no ale jednak, uczucia biorą górę i staję się miekka jak galareta.

A u Was dziewczyny jak pierwszy tydzień w szkole? a jak nasi pierwszoklasiści?
Mateusz jest bardzo zadowolony ze szkoły. Twierdzi, że jest w niej lepiej niż w przedszkolu. Oby tylko zaszybko tego zdania nie zmienił.
 
Ostatnia edycja:
Beatusku trzymam mocno kciuki! a Janek odprowadza siostre do szkoły i wędruje dalej z babcią do przedszkola. Daje radę bez Hani :-)

Beatka ponieważ Hania do 16 w szkolnej świetlicy jeszcze kwitnie, więc zapisałam ją na obiady, ale słabo je, więc jeśli to się nie zmieni od października sobie odpuszczę. Natomiast jeśli chodzi o śniadania, przed szkołą mu coś dajesz do jedzenia?? Hania je w domu troszkę płatków z mlekiem, ale odrobinę, do szkoły daję jej kromkę chleba razowego (postanowiłam ją naumieć ciemne pieczywo jeść, bo ona tylko bułeczki i jak bułeczka wygląda:-), cała rodzina tylko ciemne je, a dla niej ekstra bułki kupowałam, ale od września to sie zmieniło) co drugi dzień z wędliną a co drugi z nutellą, nie musze mówić, że nutella znika szybko :-), poza tym dostaje banana, jabłko albo marchewkę i zawsze danio lub fantazję. Więc głodna nie chodzi, ale chleba je tylko 1 kromkę, wcześniej dawałam dwie to jedną przynosiła z powrotem. A i co drugi dzień daję jej "zdrowy batonik" z cyklu cini minis.
W zerówce jej się podoba, ale trzyma się tylko z dziećmi przedszkolnymi :-(, nie otwiera sie na nowe znajomości. W grupie mają 11 5 latków, a w sumie jest ich 23 osoby, więc pół na pół, przedszkolnych ma 6 osób. Bardziej jej się świetlica podoba :-) świetliczanką jest jej "przyszywana ciocia" mama bliskiej koleżanki i sąsiadki, jest również logopedką i mimo że ma ograniczoną ilość godzin logopedii, a co za tym idzie ograniczoną ilość dzieci, obiecała że mi Hanie poprowadzi w popołudniowych godzinach podczas zajęć w świetlicy poza cała papierologię. Bardzo jestem zadowolona z tego powodu :-)
 
hejka
evik mateusz je śniadanie w domu ale małe. Poprosiliśmy wychowawczynię żeby zwróciła na niego uwagę i je więcej.
Wczoraj odbyło się pierwsze zerówkowe zebranie. Dużo formalności (u Was pewnie też), pare papierów do wypełnienia, podejmowanie decyzji co gdzie no i za ile. Póki co nie wyszło źle 113 zł.
Z zebrania wyleciałam jak oparzona. Zadzwonił Piotr. W słuchawce usłyszałam tylko "kończ to zebranie, Mateusz ma rozwaloną brodę,trzeba jechać do szpitala, jesteśmy pod szkołą. Ręce mi opadły. Wyszłam przed szkołę, wokół Mateusza tłum ludzi, jakaś pani próbowała oczyścić go z krwi, pan opatrzył mu ranę, Mateusz cały we krwi, szok! Na szczęście byłam autem, coś m,nie tknęło żeby do szkoły podjechać i dobrze się stało bo wsadziłąm go do auta i pojechałam z nim do szpitala. Na izbie przyjęć oczywiście mega kolejka, na szczęście sprawnie szło i Mateusz znalazł się na stole. Zakryli mu oczy, jedna pani trzymała mu główkę, ja przytrzymywałam mu ręcę, druga pani szyła. Muszę tu pochwalić personel bo zachowali się super, bardzo fajnie do niego podeszli no a co najważniejsze nie powiedzieli mu że będzie zszywany tylko, że właśnie kleją mu specjalnym klejem ranę. Najgorszy był zastrzyk znieczulający w ranę, przy tym popłakał ale póxniej to był taki dzielny, że naprawdę bym się nie spodziewała. Naprawdę mam dzielne dziecko, nie jeden dorosły by sfefrał a on dał radę. Nerwy puściły mi dzisiaj, no rozkleiłam się w pracy jak dzieciak, teraz mi głupio ale bidok miesiąc temu miał operację a teraz to. No nazbierało mi się trochę....Najważniejsze, że już za nami i mam nadzieję, że juz mnie coś takiego w najbliższym czasie nie spotka.Limity zostały wyczerpane
 
hej, wracamy po długiej nieobecności. Komisja przyznała leczenie Igorkowi. Wczoraj zrobiłam drugi zastrzyk:) Nigdy w zyciu nie robiłam, wiec podchodze jak do jeża. Niemniej dalam radę. Przede wszystkim ogromnie się cieszę, ze się udalo, że wreszcie bedzie mozna Igorkowi pomóc. Startujemy ze wzrostem 105,2 i wagą 15 200. Sporo jest do nadrobienia ale teraz damy radę. Igor jest bardzo dzielny przy podawaniu leku. Troszkę oboje musimy się oswoić ale powiedział mi, ze nieźle sobie radzę;) Z tego, ze dostał lekarstwo bardzo się cieszy. Nie zadaje sobie sprawy, ze to wieloletnia sprawa ale grunt, ze poczatek mamy dobry. Dziękuję serdecznie za kciuki.
 
Beatusku- az się poryczałam czytając Twoj post.. Bardzo, bardzo się cieszę, ze wreszcie przyznali Wam ten lek :tak: Teraz bedzie juz tylko lepiej.

Przed nami zaś szukanie przyczyny kruchości kości Jagody bo miesiąc po złamanej nodze złamała rękę. Teraz juz bez gipsu jesteśmy ale stracha mam zeby znowu coś się nie stało.. Mam nadzieje ze to tylko niefart był..
 
Agast, dziękuję Kochana:) Tak, teraz będzie już tylko lepiej. Pewnie, że będziemy teraz obserwować czy wszystko ok, czy nie ma niepożądanych objawów ale to wszystko pikuś. Wracamy do normalności. Będziemy co 3 miesiące stawiać sie na badania ale już zadnych niewiadomych, żadnego ciągania dziecka przez pół Polski. Odczuwam już taki spokój. A łez radości i wzruszenia wylałam, ze hej. Najpierw po diagnozie, potem jak przyznali ale tak sie bałam cieszyć, że czekałam do odebralnia leku. Takiego namacalnego już potwierdzenia, że rzeczywiście mamy to leczenie. Długo to trwało bardzo ale przez to dojrzałam i do diagnozy i do leczenia.

Mam nadzieję, że u Jagódki to tylko niefortunny zbieg okoliczności ale warto sprawdzić. A jakie badania trzeba wykonać w związku z tym? Wiecie cos już na ten temat?
 
reklama
Beatusku- zacząć trzeba od szczegółowych badań krwi i moczu, ale jakoś odwlekam pójście na pobranie tej krwi bo przez te wizyty w szpitalu i na pogotowiu Jagoda tak panicznie boi się lekarzy ze jak tylko wchodzimy do przychodni to dostaje histerii :-(
 
Do góry