Prezenty zapowiadają się ciekawie (dzięki za Wasze wypowiedzi z tym temacie). Teraz czekam na relacje z samego przybycia Mikołaja. Zastanawiam się czy dać pod poduszkę, czy przebrać kogoś znajomego. O tyle mam "myślenice", że Tymek w tamtym roku miał w tym temacie więcej stresu, niż przyjemności. No i wyjście na górę mamy, siostry i psa jakoś zakłóciło nasze świętowanie. Jak Wy robicie? Tymek będzie miał Mikołaja w przedszkolu i może to wystarczy.
dwójka dzieci w domu, to nie jest tylko jedno razy dwa, to jest zupełnie nowa jakość :]!! ja mogę patrzeć godzinami, co te moje bąki razem wyprawiają
świetne to jest :]
Mamomisi, pięknie to ujęłaś :-) Zupełnie nowa jakość
Ostatnio do Julki wezwaliśmy panią doktor, bo katar się przedłużał i nie byłam pewna, czy coś tam się złego nie dzieje, no weszłyśmy na temat problemów Tymka z sobą. Nie wykluczam tego, że mają one podłoże właśnie związane z pojawieniem się Julci. Niby strasznie ją kocha, zagaduje itp, ale... to tak jakby Michał nagle sobie przyprowadził do domu drugą żonę
Trochę mnie jej porównanie zbiło z nóg, ale coś w tym kurka jest.
A co do przeziębienia, to z moich obserwacji na samej sobie wynika, że nie jest to tak do końca "z niczego". Ja mam katar jak zmarznę, czyli na przykład dzisiaj postałam na cmentarzu, bez czapki i czuję, że coś się będzie działo. Oczywiście zaraz coś sobie zapodam, ale przyczyna jest jasna. Chciałabym umieć u dzieci poznawać takie kryzysy.
Co do tematów egzystencjalnych, to dzisiaj miałam dylemat czy brać Tymka na pogrzeb 95-letniej ciotki Michała (święta kobieta), czy nie. Poszliśmy z nim i jeszcze na pogrzebie zastanawiałam się czy to była dobra decyzja. Nie jest to miła uroczystość, ale głównym argumentem "za" było dla mnie to, że powinien się z tematem oswajać. Nie chciałabym chyba, żeby pierwszy raz widział to wszystko na pogrzebie kogoś naprawdę mu bliskiego. Oszczędziliśmy mu widoku samego wkładania trumny do ziemi, bo to jakoś mnie samą przeraziło. Trochę mu przy okazji wytłumaczyłam... Ech, to życie...
Paula, bardzo dużo zależy od tego na kogo trafisz. I mam nadzieję, że następnym razem będzie to ktoś, kto pozwoli Ci pokazać swoje umiejętności. Na czym Cię ulali? Michał coraz bardziej na mnie napiera w tym temacie, ale jak sobie pomyślę o egzaminie, to mam dość. Daj znać jak będziecie zdrowi.
Magdulku, w temacie zdjęć, które miałam wkleić
A w temacie Twoich kryzysów, to kiedy mąż wraca?
Info od
MagW przekażę Wam z radością - Mała urodzi się 9 grudnia, czyli już za pięć dni. Cięcie ma być rano. No i internetu
Mag już nie ma, także będę Was informować o tym, co sama będę wiedzieć.
MagW, spokoju życzę!
A co do Julki, to wczoraj byliśmy na kontroli u rehabilitantki i mamy skierowanie na 10 ćwiczeń :-( Jula za szeroko rozkłada rączki, za mało łączy je ze sobą, a musi się nauczyć upadać. Tak więc będą męki. W sumie nie spodziewałam się takiej diagnozy, ale wyjścia nie ma. Pewnie to jest przyczyna tego, że jak się gibnie z pleców na brzuch, to jest płacz, bo ręce są za nisko i za szeroko, żeby wrócić z powrotem. Jak ja ją położę w prawidłowej pozycji na brzuchu, to się odwraca. Ech...
Dzisiaj zaczęła gadać, więc chyba odpuściła sobie dalsze siłowania się z własnym ciałem i na razie nowych niespodzianek ruchowych nie będzie.
Ostatnio Tymi cały czas mówi: "co mówisz?" Odkryłam to wczoraj i jestem poważnie zaniepokojona. Ostatnio ciągle ma katar i może mu się coś z słuchem porobiło. Gdyby tylko mnie nie rozumiał, ale on od wczoraj tak do wszystkich mówi. W poniedziałek pewnie się przejdę do lekarki z nim.
Poza tym u nas spory niepokój. Michał otwiera właściwie dwa biznesy na raz, siedzi wieczorami i przygotowuje co się da, a ja w tym czasie leżę w łóżku i rozmyślam. Zasypianie zajmuje mi ok. półtorej godziny, więc naprawdę nie jest dobrze. Przyczyna jest pewnie taka, że rozmawiamy na ten temat wieczorem, jak dzieci już śpią i potem wyciszenie tych myśli zajmuje sporo czasu. Dziś rozmowy zawiesiłam i liczę na to, że padnę ciut szybciej.
No i się upisałam ;-)