Muszę się Wam pożalić, że mam ograniczony dostęp do Internetu
Wygląda to tak, że niby mam go w całym domu, bezprzewodowo, ale jak łapie zasięg, a że łapie tylko czasami, to jest ciężkawo. Siadam z nadzieją, że coś poczytam i lipa, bo akurat nic z tego. I tak od kilku dni. A jak już przeczytam, to muszę się Tymkiem zajmować i jak chcę odpisać, to nie pamiętam. Trochę to wkurzające. Nie ma to jak być żoną informatyka
No ale jak już złapię zasięg, to otwieram sobie wszystkie zaległe stronki, każdą w nowym oknie i czytam... Chyba jednak trzeba będzie to zrobić tak jak ma być. Wymaga to jednak wyjścia na stryszek, a to wiąże się z napływem zimnego powietrza, a że Michał wraca póżno, to zupełnie mi się to nie uśmiecha, bo kąpiel ważniejsza... No i tak już ponad tydzień. A że Tymek przy zasypianiu znów zbyt pokorny nie jest, to doszłam do wniosku, że więcej musimy przebywać w tym salonie, w którym narazie jest jego łóżeczko, no i siedzimy tutaj - może w ten sposób znów łóżeczkowe zasypianie powróci do łask.
Cieszę się, że tak wiele Mamuś się dzisiaj odezwało. Jeszcze
Megan dochodzi do siebie po świętach. No i gratuluję kolejnych postępów wszystkim pięknie rozwijającym się maluszkom.
Życzenia najlepsze dla Maluszków świętujących dzisiaj.
Aletko, pytałaś o Sonię. Mam z nią sporadyczny kontakt, ponieważ poznałyśmy się osobiście. Przesyłała mi zdjęcia Kacperka - ładniutki chłopczyk. Grzeczny, przesypia noce. A Sonia już dawno przestała z nami pisać, więc nawet ją nie pytam dlaczego tego nie robi
Paula, dziękuję za wyjaśnienie. Groszek ja kupuję mrożony oddzielnie, a kukurydzy nie widziałam. Myślisz, że w Tesco nie ma?
Tak od jakiegoś się zastanawiam nad cukrem, jako elementem wykluczanym z diety naszych dzieci. No bo teraz cuda - niewidy, rozcieńczane soki, i inne takie, a za chwilę i tak poznają smak lizaków, czekolad i pewnie stanie się on ich ulubionym. Pomijam tutaj babcie przynoszące przy każdej wizycie coś dobrego, ale choćby przedszkole. No przecież tam wszystko jest tak słodkie, że normalnego człowieka muli. A dzieci jedzą... I tam jedzą większość swoich posiłków, więc oddając dziecko do takiej placówki musimy się liczyć z tym, że ser biały na słodko, będzie naprawdę słodki, wszelkie budynie, kisiele, droźdżówki, i wiele innych takich. I co jako matka pójdę i zapytam dlaczego wszystkie podawane rzeczy są tak mulące i przejdę do historii nawiedzonych mamuś? Tak jakoś myślę, że nie na długo uda nam się uchronić nasze dzieci przed słodkościami. I sama się zastanawiam, jak rozwiążemy ten problem w naszym domu, bo jeżeli my będziemy piec placki, to Tymcio będzie je jadł - czyż nie?
No a co do wychowywania po ukończeniu 3 lat, to fajna metoda, nie powiem. Ale wtedy to proces wychowania, taki podstawowy, jest już zakończony.
No i wysłano 26v odpowiedzi, ale narazie jak mi się uda, to wyślę to, co już napisałam.