Mondzi
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 30 Listopad 2005
- Postów
- 1 961
Wiolinko, najbardziej w całej tej sytuacji wkurza mnie to, że M. robi krzywdę dzieciom, a ja za nie odpowiadam. Często mam wrażenie, że dyrektorka nie zdaje sobie sprawy z tego, do jakiej odpowiedzialności nas zmusza. Ciągle trzeba wychodzić do rodziców i mówić, że M. zrobił ich dziecku to i to. I jak czasem bywają czepliwi, tak w tej sytuacji wkurza mnie ich bierność. Gdyby zaczęli przychodzić do dyrektorki z pretensjami, to może by to do niej jakoś bardziej dotarło. No ale od lat słuchają od dzieci o wyczynach M. i chyba się przyzwyczaili. Zresztą pewnie nie do końca są zorientowani w sytuacji, bo i skąd. Cała ta sytuacja jest dramatyczna, ale jak wczoraj weszłam na salę i woźna powiedziała mi, że trzy razy kopnął ją w d..., to pierwszy raz jego zachowanie zamiast mnie wkurzyć, trochę mnie rozbawiło Nic, mam nadzieję, że poniedziałkowy Dzień Edukacji przyniesie zamiast kwiatów jakieś dobre wieści.
Szkrabiku, czyli może się okazać, że taki kawał świata przejedziesz na darmo? Szkoda by było. Pisałaś o bólu kręgosłupa... Czy w ciąży można korzystać z masaży? Próbowałaś? Wiem, że pozycja utrudniona, ale ja po ostatnim prawie od razu "stanęłam na nogach".
Beatko, Tymek też długo nie był gotowy do powtarzania. Najpierw dostaliśmy książeczkę na wywołanie wszystkich głosek. Jak ją "przerabialiśmy" w Turcji, to miałam tak dość, że hej. Pracował z Tymciem głównie tatuś, bo mnie dobijał brak efektów. Potem prawie z dnia na dzień okazało się, że prawie wszystkie dźwięki już są. Wtedy dostaliśmy książeczkę: "Zabawy paluszkowe" (Krzysztof Sąsiadek) drugą taką dla głuchoniemych, która opierała się głównie na wypowiadaniu samogłosek w różnej tonacji, w zależności od sytuacji (zdziwienie, strach...). Tymek strasznie polubił zabawy paluszkowe, więc i Wam polecam, bo książeczka nie kosztuje wiele, a jest fajna i na teraz i na później. Zaczęliśmy też dużo śpiewać, szczególnie takich prostych, trochę głupawych pioseneczek. Tymek powtarzał bez problemu ostatnie słowa, z melodią oczywiście. No a teraz mamy wzbogacać słownik Tymka o różne kategorie. Nam polecała zaczęcie od słownictwa związanego z jedzeniem, jako forma lekkiego wymuszania przed podaniem konkretnej rzeczy. Ona ćwiczy z Tymkiem z takich małych książeczek z pojedynczymi obrazkami. Ostatnio jest tak, że Tymek gada sam do siebie dość dużo. Wczoraj np ubierał buty i mówił w kółko: "Abcia ide sam" (bo babcia to nadal albo amba albo abcia). Ogólnie jest dość śmiesznie, bo po szczepieniu zamiast kłuj mówił h..., często zamiast sam jest h...
A co do lęku Mateusza, to na 90 procent nasilił się po tym jak Mały został sam. Musiałaś go zostawić, bo takie były zasady w klubie, czy jak? Znajoma miała ostatnio straszny problem z Krzysiem, bo pojechała z nim na wakacje z dużą grupą znajomych (bez męża)... wszyscy starali się być mili i zagadywać do dziecka... Efekt był fatalny... Wszędzie z nią chodził, z płaczem takim, że hej. Nawet z ojcem zostać nie chciał. Z tego co obserwuję, to trochę się to wyciszyło, więc i u Was pewnie tak będzie. Na pewno tłumaczysz Mateuszowi tą sytuację, więc niedługo powinien zrozumieć, że mama zawsze jest blisko.
Odwaliłam dziś kawał dobrej roboty, przeklinając wszystkich, którzy wymyślili sobotnie sprzątanie... Dywany wyczyszczone, w szafkach poukładane, pościel pozmieniana, placek upieczony... Pachnie aż miło. A wszystko to podświadomie dlatego, że w poniedziałek będę w pracy cały dzień (nadgodziny muszę/chcę, a właściwie powinnam wziąć), no i do Tymka na pół dnia ma przyjść teściowa. Na myśl o tym, że będzie się czuła jak u siebie, sprzątałam jak walnięta. No i tak sobie myślę, że dobrze, że Tymek jest z moją mamą, bo gdybym codziennie miała się jej przyjściem stresować, to już bym chyba dawno zwariowała.
Szkrabiku, czyli może się okazać, że taki kawał świata przejedziesz na darmo? Szkoda by było. Pisałaś o bólu kręgosłupa... Czy w ciąży można korzystać z masaży? Próbowałaś? Wiem, że pozycja utrudniona, ale ja po ostatnim prawie od razu "stanęłam na nogach".
Beatko, Tymek też długo nie był gotowy do powtarzania. Najpierw dostaliśmy książeczkę na wywołanie wszystkich głosek. Jak ją "przerabialiśmy" w Turcji, to miałam tak dość, że hej. Pracował z Tymciem głównie tatuś, bo mnie dobijał brak efektów. Potem prawie z dnia na dzień okazało się, że prawie wszystkie dźwięki już są. Wtedy dostaliśmy książeczkę: "Zabawy paluszkowe" (Krzysztof Sąsiadek) drugą taką dla głuchoniemych, która opierała się głównie na wypowiadaniu samogłosek w różnej tonacji, w zależności od sytuacji (zdziwienie, strach...). Tymek strasznie polubił zabawy paluszkowe, więc i Wam polecam, bo książeczka nie kosztuje wiele, a jest fajna i na teraz i na później. Zaczęliśmy też dużo śpiewać, szczególnie takich prostych, trochę głupawych pioseneczek. Tymek powtarzał bez problemu ostatnie słowa, z melodią oczywiście. No a teraz mamy wzbogacać słownik Tymka o różne kategorie. Nam polecała zaczęcie od słownictwa związanego z jedzeniem, jako forma lekkiego wymuszania przed podaniem konkretnej rzeczy. Ona ćwiczy z Tymkiem z takich małych książeczek z pojedynczymi obrazkami. Ostatnio jest tak, że Tymek gada sam do siebie dość dużo. Wczoraj np ubierał buty i mówił w kółko: "Abcia ide sam" (bo babcia to nadal albo amba albo abcia). Ogólnie jest dość śmiesznie, bo po szczepieniu zamiast kłuj mówił h..., często zamiast sam jest h...
A co do lęku Mateusza, to na 90 procent nasilił się po tym jak Mały został sam. Musiałaś go zostawić, bo takie były zasady w klubie, czy jak? Znajoma miała ostatnio straszny problem z Krzysiem, bo pojechała z nim na wakacje z dużą grupą znajomych (bez męża)... wszyscy starali się być mili i zagadywać do dziecka... Efekt był fatalny... Wszędzie z nią chodził, z płaczem takim, że hej. Nawet z ojcem zostać nie chciał. Z tego co obserwuję, to trochę się to wyciszyło, więc i u Was pewnie tak będzie. Na pewno tłumaczysz Mateuszowi tą sytuację, więc niedługo powinien zrozumieć, że mama zawsze jest blisko.
Odwaliłam dziś kawał dobrej roboty, przeklinając wszystkich, którzy wymyślili sobotnie sprzątanie... Dywany wyczyszczone, w szafkach poukładane, pościel pozmieniana, placek upieczony... Pachnie aż miło. A wszystko to podświadomie dlatego, że w poniedziałek będę w pracy cały dzień (nadgodziny muszę/chcę, a właściwie powinnam wziąć), no i do Tymka na pół dnia ma przyjść teściowa. Na myśl o tym, że będzie się czuła jak u siebie, sprzątałam jak walnięta. No i tak sobie myślę, że dobrze, że Tymek jest z moją mamą, bo gdybym codziennie miała się jej przyjściem stresować, to już bym chyba dawno zwariowała.