reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

CZERWCÓWKOLAND ;)

Wiolinko, najbardziej w całej tej sytuacji wkurza mnie to, że M. robi krzywdę dzieciom, a ja za nie odpowiadam. Często mam wrażenie, że dyrektorka nie zdaje sobie sprawy z tego, do jakiej odpowiedzialności nas zmusza. Ciągle trzeba wychodzić do rodziców i mówić, że M. zrobił ich dziecku to i to. I jak czasem bywają czepliwi, tak w tej sytuacji wkurza mnie ich bierność. Gdyby zaczęli przychodzić do dyrektorki z pretensjami, to może by to do niej jakoś bardziej dotarło. No ale od lat słuchają od dzieci o wyczynach M. i chyba się przyzwyczaili. Zresztą pewnie nie do końca są zorientowani w sytuacji, bo i skąd. Cała ta sytuacja jest dramatyczna, ale jak wczoraj weszłam na salę i woźna powiedziała mi, że trzy razy kopnął ją w d..., to pierwszy raz jego zachowanie zamiast mnie wkurzyć, trochę mnie rozbawiło :zawstydzona/y: Nic, mam nadzieję, że poniedziałkowy Dzień Edukacji przyniesie zamiast kwiatów jakieś dobre wieści.

Szkrabiku, czyli może się okazać, że taki kawał świata przejedziesz na darmo? Szkoda by było. Pisałaś o bólu kręgosłupa... Czy w ciąży można korzystać z masaży? Próbowałaś? Wiem, że pozycja utrudniona, ale ja po ostatnim prawie od razu "stanęłam na nogach".

Beatko, Tymek też długo nie był gotowy do powtarzania. Najpierw dostaliśmy książeczkę na wywołanie wszystkich głosek. Jak ją "przerabialiśmy" w Turcji, to miałam tak dość, że hej. Pracował z Tymciem głównie tatuś, bo mnie dobijał brak efektów. Potem prawie z dnia na dzień okazało się, że prawie wszystkie dźwięki już są. Wtedy dostaliśmy książeczkę: "Zabawy paluszkowe" (Krzysztof Sąsiadek) drugą taką dla głuchoniemych, która opierała się głównie na wypowiadaniu samogłosek w różnej tonacji, w zależności od sytuacji (zdziwienie, strach...). Tymek strasznie polubił zabawy paluszkowe, więc i Wam polecam, bo książeczka nie kosztuje wiele, a jest fajna i na teraz i na później. Zaczęliśmy też dużo śpiewać, szczególnie takich prostych, trochę głupawych pioseneczek. Tymek powtarzał bez problemu ostatnie słowa, z melodią oczywiście. No a teraz mamy wzbogacać słownik Tymka o różne kategorie. Nam polecała zaczęcie od słownictwa związanego z jedzeniem, jako forma lekkiego wymuszania przed podaniem konkretnej rzeczy. Ona ćwiczy z Tymkiem z takich małych książeczek z pojedynczymi obrazkami. Ostatnio jest tak, że Tymek gada sam do siebie dość dużo. Wczoraj np ubierał buty i mówił w kółko: "Abcia ide sam" (bo babcia to nadal albo amba albo abcia). Ogólnie jest dość śmiesznie, bo po szczepieniu zamiast kłuj mówił h..., często zamiast sam jest h...
A co do lęku Mateusza, to na 90 procent nasilił się po tym jak Mały został sam. Musiałaś go zostawić, bo takie były zasady w klubie, czy jak? Znajoma miała ostatnio straszny problem z Krzysiem, bo pojechała z nim na wakacje z dużą grupą znajomych (bez męża)... wszyscy starali się być mili i zagadywać do dziecka... Efekt był fatalny... Wszędzie z nią chodził, z płaczem takim, że hej. Nawet z ojcem zostać nie chciał. Z tego co obserwuję, to trochę się to wyciszyło, więc i u Was pewnie tak będzie. Na pewno tłumaczysz Mateuszowi tą sytuację, więc niedługo powinien zrozumieć, że mama zawsze jest blisko.

Odwaliłam dziś kawał dobrej roboty, przeklinając wszystkich, którzy wymyślili sobotnie sprzątanie... Dywany wyczyszczone, w szafkach poukładane, pościel pozmieniana, placek upieczony... Pachnie aż miło. A wszystko to podświadomie dlatego, że w poniedziałek będę w pracy cały dzień (nadgodziny muszę/chcę, a właściwie powinnam wziąć), no i do Tymka na pół dnia ma przyjść teściowa. Na myśl o tym, że będzie się czuła jak u siebie, sprzątałam jak walnięta. No i tak sobie myślę, że dobrze, że Tymek jest z moją mamą, bo gdybym codziennie miała się jej przyjściem stresować, to już bym chyba dawno zwariowała.
 
reklama
Szkrabiku myślę o Was, trzymam kciuki i czekam na jakieś wieści.

Znowu ściągam pokarm, więc mam chwilkę na neta :-). Hanka na mnie wisi prawie cały czas, nigdzie mnie nie puszcza samej, pewnie się boi, że znowu zniknę z jej życia. Na razie mąż przejął wszystkie obowiązki związane z małym, najważniejsze to karmienie, zajmuje ok 10 h na dobę (8 posiłków):-(. Boję się co będzie za tydzień gdy już wróci do pracy?!
 
Szkrabiku, mam nadzieję, że w szpitalu nie będą robili trudności. Myślę o Was i trzymam kciuki.

Evik, ale będziesz miała pomoc mamy? Zdjęcie ciągle mnie zachwyca :)

Ale leniwa niedziela. Moi panowie wybyli na babciowo - basenowe imprezy a ja się zamierzam trochę ponudzic :szok: . Już zapomniałam jak to się robi :-p.
 
Evik, ale ten czas leci! Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś już skończył miesiąc! :szok: I mówisz, że jedno karmienie ponad godzinę??? Rety, współczuję! Mam nadzieję, że z biegiem czasu będzie to coraz krócej trwało i że będziesz karmiła Jasia po prostu swoim cycem :tak::-)
Szkrabik, muszą Cię przyjąć, nie będziesz przecież na darmo jechała!!! Trzymam mocno kciuki!!! A z tonu Twojego posta wnioskuję, że jakoś powoli oswajasz się z myślą o (jak na razie!!!) nie do końca zdrowym synku. Myślę, że taraz Natanowi potrzebna Twoja wiara i spokój, aby jak najlepiej się rozwijał :tak: Będzie dobrze!!!
Beatko, buźka dla Mateusza! Troszkę czasu minie i znów będzie sam latał!!!
Mondzi, dobrych wieści na jutro życzę!I masz rację. Gdyby rodzice robili często dymy u Dyrekcji na temat tego chłopca, pewnie szybciej coś by się dało z nim zrobić... Dzielna jesteś z tym sprzątaniem!
Frotko, ale Ci zazdroszczę... Mi to by takie ze 2 dni się przydały, bo pierwszy bym pewnie przespała... Ale mówię Ci, jak wczoraj poleżałam w łóżku aż do 8.30 (od mnw.7 trudno to już było nazywać spaniem) to byłam tak wyspana, że hej :tak::-D No, może trochę przesadzam, ale było to cudowne uczucie...
 
Wiolinko, uważam, że takie lenistwo słusznie mi się należy szczególnie, że dzisiaj zwlekłam się z łózka o 6:30 żeby na 8:00 dotrzec na Wydział, a pani profesor chyba o nas zapomniała... Może nie byłabym taka wkurzona gdyby nie to, że Totul spał dzisiaj u babci i wyjątkowo mogłam pospac aż do 9:30. Rozumiesz, że jakbym tą panią spotkała dzisiaj, to chyba nie byłabym bardzo miła...
 
Frotko mama na pewno mi pomoże, ale na razie małego nie nakarmi, bo sie boi. Nie jest to proste, ponieważ zdarza sie że Jaśko zapomina łykać, krztusi się, wstrzymuje oddech. Wiec i tak ja musze nakarmić a potem szybko z Hanią na spacer między karmieniami, bo córka z nikim innym nie chce ostatnio wychodzić ;-)

Wiolinko chciałabym piersią, ale mały possie chwilkę i opada z sił. Boję się że im dłużej butelką będziemy karmić (zeby sie mały wzmocnił) tym trudniej będzie przyzwyczaić go do piersi, a ja będę skazana na laktator :-(
 
Heloł!

Mondzi, na początku ciąży też się masowałam. Niby teraz mogę, ale raz, że nie mam kiedy, a dwa, że brzuch już naprawdę mam duży i byłoby ciężko znaleźć odpowiednią pozycję. To już ostatnia ciąża, więc przeboleję ;-) A potem, kiedy już będę w stanie, z pewnością zapiszę się na aerobik, żeby odzyskać formę. Kręgosłup też mi wtedy lepiej funkcjonuje. A i na masaż się czasami może wybiorę poleżeć na brzuszku :-)
Jutro jadę do szpitala oddalonego o ok. 40 km od mojego miasta, więc to jeszcze nie koniec świata :-p Ale też bym chciała, żeby mnie przyjęli...

Eviku, Frotko, dziękuję za Wasze ciepłe myśli :-)

Wiolinko, ja tylko pierwszego dnia, kiedy się dowiedziałam, że mam urodzić chore dziecko, byłam cała roztrzęsiona i zapłakana. Już następnego dnia wzięłam się w garść i od tej pory jest ok :-) Szperam sobie w necie w poszukiwaniu wiadomości o schorzeniu Natiego, a ponadto mam:
a) bardzo dobrego ginekologa, który czuwa nade mną na bieżąco,
b) kontakt z koleżanką, która w zeszłym roku, też w Gdańsku, urodziła dzieciątko z dokładnie takim schorzeniem jak nasze, więc mi podpowiada różności z własnego doświadczenia,
c) wsparcie w rodzinie i znajomych, którzy to nawet proponują opiekę nad dziećmi na czas badań, porodu itd.

No dobra, torba spakowana, jeszcze tylko kosmetyki. Jutro rano akcja "szpital". To do napisania!

A! i jeszcze mi się przypomniało, że dobrze się składa, że Nati jest chłopcem, bo będziemy musieli posiew robić często. U chłopca łatwiej złapać mocz :-D:-D:-D

To na razie ;-)
 
Szkrabiku trzymam kciuki abyś nie jechała na darmo. Dobrze, ze masz rozeznanie, że jesteś przygotowana na plan B. Z jednej strony wiem jak bardzo jest to stresujące a z drugiej warto być przygotowanym na wszelki wypadek. Sama tak robię. Mam nadzieję, ze organizm Natana będzie tak silny jak Ty jesteś i Natan urodzi się zdrowy. Buziaki

Evik najwazniejsze, ze zdrowie Jasia się polepsza. Duzo przeszliście bardzo. Mam nadzieję, ze Jasio będzie jadł coraz lepiej i wreszcie odsapaniecie wszyscy a Ty nie bedziesz ciagle ściagać pokarmu. A Hania musi sie Toba nacieszyć i zrozumieć, że nigdzie juz nie pójdziesz. Będzie dobrze. Uściski dla Was.

Mondzi trzymam kciuki za to aby chłopczyk znalazł się jak najszybciej w innej placówce. Biernośc rodziców czasami jest przybijająca i w sumie nie wiadomo z czego to wynika, z niewiedzy czy z czegos innego. Wydaje mi się, moze niesłusznie ale dlaczego dziecko z takimi problemami ma stwarzac zagrożenie dla innych dzieci? Dlaczego musi chodzić do przedszkola? Byc moze dlatego, ze jego rodzice robia wszystko aby jednak do niego chodził, bo np nie maja go z kim zostawić. Chyba zrobiłam sie mniej tolerancyjna. W zeszłym roku sama próbowałam cos zrobić w kwestii chodzenia chorych dzieci do złobka. Takich naprawde mocno przeziębionych. Powód był jeden Igo ciągle mi chorował i ja go zabierałam do domu a jedna mama przyprowadzała dziecko z okropnym kaszlem, katarem. Ja wracałam z Igusiem a dziewczynka nadal tak samo kaszlała. Zapytałam wiec dlaczego tak mocno przeziębione dziecko chodzi do grupy a panie odpowiedziały, ze mama przyniosi zaświadczenia, ze dziecko zdrowe i nic nie mogą zrobić. Przemogłam sie i sama zapytałam ta mamę o ten kaszel. Powiedziała, ze to alergia. W pracy mam koleżankę, które ma dziecko alergiczne i u nich tez kończy sie chorobą i zapaleniem płuc wręcz. Nie wiedziałam co powiedzieć, miałam tylko obraz tej pani jadącej rowerem z dzieckiem na krzesełku, którą mijalismy w drodze do żłobka. Nie wiem skąd w ogóle jechała ale miała jeszcze jakies 3 km do złobka i tak codziennie. Chyba to jednak nie była alergia bo jak pani przestała jeździć rowerem (chyba w listopadzie) to jej córeczka juz nie chorowała. To tak w kwestii odpowiedzialnosći rodziców i też polskich realiów, czyli nie nie każdego stać na zwolnienia i nianię. W sumie mnie tez nie. No ale poległam na tym polu. Oby Igo wykazał teraz większa odporność.

Easy dzięki za kciuki, pomogły. Igus zdrowy a my przeprowadzamy się w weekend. Co prawda czeka nas jeszcze troszkę malowania ale to juz na miejscu.

U nas pomału wszystko sie normuje. Igus odpukac póki co zdrowy. Lepiej je, lepiej mi go dokarmic. Moze wychodzimy na prostą. Nie wiem czy wazy wiecej niż te 10 kg, które niezmiennie wazył od maja ale mam nadzieję, ze tak. Póki co go nie ważę i nie mierzę aby się nie stresować. Zrobię to po powrocie do domku. Moja Mama juz po zabiegu przeniesienia stymulatora serca (źle jej załozyli w kwietniu), jest już w domku. Kamień spadł mi z serca. Ekipa z części mieszkalnej dzisiaj ma przejśc do piwnicy. Tam juz moga sobie siedziec ile chcą. Martwię się tylko tym, ze klinkier na zewnątrz nie załozony a przymrozki juz sa. Oby nie odpadło to wszystko potem jak teraz będzie zakładał. Nawet juz sie nie stresuje, po prostu przeszłam nad tym do porządku dziennego. Chyba te wszystkie nieszczęścia w około sprawiły, ze mysle o rodzinie a nie o panu od elewacji. Załozyłam sobie, ze do świat będe miała juz tak jak chcę. Wszytskie te drobiazgi bez których nie da sie obejśc, posprzątane i żadnych panów z ekipy. To chyba najbardziej stresujący rok w moim zyciu. Nie chyba, na pewno.
 
reklama
Evik, Wiolinka jest fachowcem od laktacji, więc może coś poradzi... Prościej by było, gdyby Jaś jadł z piersi. Pamiętam, że Wiolinka karmiła przez rurkę, ale co i jak, to już za bardzo nie pamiętam. Może do jakiejś poradni laktacyjnej zadzwoń, a nuż coś podpowiedzą. Nie znoszę laktatora... Kojarzy mi się z czasami, gdy Tymek nie umiał jeść, ja nie miałam mleka, no i tym nieszczęsnym laktatorem próbowałam jakoś pobudzić piersi do produkcji. Okropniaste to było. Ale wiesz, że u Was już wszystko idzie ku dobremu i nawet jak czasem est ciężko, to liczy się tylko wygrana walka.

Beatusku
, doczekałam się dzisiaj telefonu (liczyłam na niego bardzo mocno), że M w tym tygodniu nie będzie chodził, bo będą próbować z innym przedszkolem :-):-):-) Mam nadzieję, że owo stanie na głowie, by było mu tam dobrze, no i by do nas nie wrócił. Z dzieciakami nie podzieliłam się jeszcze tą radością, bo dopóki nie jest wypisany, to radość jest niestety połowiczna. Ale nadzieja jest :-):-):-)
A co do postawy rodziców, to załamuje mnie ona ciągle. Nie uogólniam, bo jest sporo ludzi, którym zależy na ich dzieciach, ale są i tacy, że ręce opadają. Jeszcze trochę i zacznę mówić tak jak nasza siostra zakonna :)wściekła/y:), że rodzice nie interesują się swoimi dziećmi...
Chore dzieci w przedszkolu też są na porządku dziennym. Jak kaszlą parę dni, to wychodzę i mówię, że pasowało by sprawdzić czy oskrzela/płuca są czyste. Jest to dla mnie żenujące, ale już nie raz okazało się, że chodzą z zapaleniem płuc :wściekła/y: Co więcej, ci sami rodzice bagatelizują kolejny kaszel i dopiero jak znów idę przypomnieć o lekarzu, to stwierdzają, że rzeczywiście muszą iść, bo ostatnio było zapalenie płuc. Ja też już nie biegam z każdym katarem, wczoraj Tymek miał biegunkę i też nie wołaliśmy lekarki, ale daleko mi do takiej obojętności. Czy tylko dlatego, że mam mamę i życie nie zmusza mnie do brania opieki? Ufam, że nie jest to jedyna przyczyna.
A dziś jestem dodatkowo rozgoryczona beznadziejnością ludzi. Mamy w przedszkolu 100 dzieci i dwie mamy przyniosły ciasto w piątek z okazji wczorajszego święta. Nie chodzi mi o nic innego, jak zwykły szacunek dla nauczycieli (wdzięczność już chyba żadna nie istnieje). Rok w rok mnie to dobija, tym bardziej, że nasza Dyr też tego święta nie uznaje. Nie jestem w stanie jakoś tego zrozumieć. Czy to przez to, że teraz jest Święto Edukacji czy jak? Mnie to boli, pewnie głupia jestem.
Rok się powoli kończy... Mam nadzieję, że następny będzie dla Was lepszy. Ja tam generalnie wychodzę z założenia, że dopóki zdrowi jesteśmy (mam tutaj na myśli szczególnie poważne choroby zagrażające życiu), to jest super. Nie żebym sobie nie ponarzekała, jak trzeba, ale zdaję sobie sprawę, że tylko to mogło by mnie złamać.

Easy, fajne, optymistyczne zdjęcia. Ja też bym chciała strasznie gdzieś pojechać, a pewnie w tym roku już nic z tego nie będzie. Co drugi tydzień Michał ma studia :-(, co dodatkowo utrudnia małe jesienne szaleństwo.

Jeszcze wieści od Szkrabika - Zostali przyjęci do szpitala. Ania leży i delektuje się czytaniem książek. Jutro będzie miała usg.
 
Do góry