No cóż, to i ja dołączam do grona sfrustrowanych....
Gorzej, jestem zdołowana na maksa. Bylismy dziś pierwszy raz na tym zakichanym basenie i Wojtka 'coś' ugryzło. Zaczął histeryzować już w szatni, a potem było już tylko gorzej.
Nie wiem, co mu się stało. Na codzień to bardzo pogodne dziecko, cały czas się śmieje i uwielbia się kąpać, a tymczasem... Pewnie nałożyło się tutaj to, że dopiero co się obudził po drzemce w samochodzie, nie wiedział, gdzie jest i co się dzieje, może też był trochę głodny i lekko oszołomiony dużą ilością ludzi i płaczących dzieciaków. W każdym razie była to kompletna porażka, on wrzeszczał, jakby go obdzierali ze skóry, a ja nie miałam pojęcia, co się w ogóle dzieje na pływalni. Oczywiście zaraz wyszliśmy. I teraz mam moralnego kaca, że naraziłam dziecko na takie stresy, że tak się przeze mnie napłakał, przez te moje głupie widzimisię.
Myślałam, że będzie zachwycony... Ehhh, tak mi źle...
Nie wiem, czy odważę się pójść tam jeszcze. Wprawdzie, jak wyszliśmy i się najadł, to znowu był moim roześmianym synkiem, ale i tak do tej pory nie mogę się psychicznie pozbierać.
Paula, wiedziałam, że na Ciebie można liczyć!
Dzięki w imieniu swoim i Wojtusia!
Co do
gotowania zupek, to ja też ostatnio spróbowałam i muszę stwierdzić, że Wojtuś zaakceptował moje kulinarne wyczyny.
A rozdrabniałam najzwyklejszym mikserem i świetnie się sprawdził.
Beatko, a na tą Fregatę za cholerę nie mogłam trafić!
Idę spać, bo jestem wykończona i padam z nóg. Dobranoc, Foremki!