reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czerwcowe mamy 2022

Tu nie chodzi o to kto bardziej czeka na dziecko. Wiadomo, że wszystkie czekamy i pragniemy my wszystko potoczyło się pomyślnie. Tu chodzi o doświadczenie i siłę psychiczną. Jeżeli ktoś jest po poronieniach to wiadomo, że bardziej będzie się obawiał że sytuacja się powtórzy, niż osoba, która tego nie doświadczyla. Ale też jesteśmy różne i jedną z nas załamie jedno poronienie i kolejna ciążę będzie przechodzić z trwogą, a inna może mieć za sobą nawet więcej strat i mieć więcej sił by starać się dalej i myśleć pozytywnie.
Chodziło mi właśnie o te licytacje. Nie jest to potrzebne.
 
reklama
Co do jechania na SOR. Prawda jest taka że @Maria. nie ma ku temu w zasadzie powodów. To że dolegliwości ustały o niczym nie świadczy, tylko psychika tutaj zaczyna działać. Dlatego ja nie namawiam na wizytę na SORze, bo tam powinno się jeździc gdy coś się faktycznie dzieje. Ale dla komfortu psychicznego w razie czego można pojechać na usg prywatnie, czemu nie.
O co ma walczyć w tym SORze? Że mają ja przyjąć bo ustały mdłości? Musiałaby coś zmyślić, np krwawienie, żeby ją potraktowali poważnie, bo pisała, że tam nie kwapią się do udzielania pomocy.
Ale ona była już na sorze, z tego co kojarzę z powodu plamien. I odprawili ją z kwitkiem, że ma wrócić na drugi dzień, to może lekarz zbada.
Edit: i odnośnie tej sytuacji i podobnych pisałam, że jak odprawiają z kwitkiem to trzeba się "stawiać"
 
Moim zdaniem również nie ma co porównywać czy któraś ma dziecko, czy któraś nie ma i kto bardziej przeżywa tę ciążę... Każda z nas ma swój krzyż.. I dla jednej jedna strata jest ponad siły a dla innej 10ta strata jest ponad siły.. Ale nie ma co się nakręcać bo po co? Ciąża to trudny okres czasu.. I wymaga od nas realnego myślenia.. A nie stresowania się na wzajem.. Oczywiście grupa jest aby każda pisała swoje objawy i obawy.. Ale nie w kółko te źle przeczucia.. Itp..


Ja jutro wizytuje i naprawdę sama się stresuje.. Ale staram się nie zarażać zła energia Was.. Już bardziej na odwrót.. Inaczej jak np faktycznie będzie że coś nie tak z ciąża czy coś to w tedy otrzyma osoba tu wsparcie .. Ale takie myślenie że nie ma objawów się to na bank coś źle z ciąża.. Nie jest to niczym udokumentowane to po co siac strach
 
Chodziło mi właśnie o te licytacje. Nie jest to potrzebne.
To wychodziłoby na to, że nie mam prawa się bać... Co będzie to będzie...
W końcu jedno mam, drugiego nie planowałam (ze względu na moją historię, zakładaliśmy, że raczej jestem bezpłodna)... A tu po 20latach jajnik zrobił niespodziankę 🙃

Tymczasem też się stresuję, przed każdą wizytą, każdym USG zastanawiam się czy na pewno zobaczę bijące serduszko...

Teraz pierwszy raz od 2017r. Dopadła mnie jakaś infekcja - póki co tylko zatoki bez innych objawów (poza zatokowym bólem głowy), mam nadzieję, że będzie ok i nie wpłynie to na ciążę (skoro to "tylko zatoki", bez temperatury i innych atrakcji)
 
Większość z was ma dzieci. I dlatego większość z was myśli inaczej niż kobieta która pragnie mieć chociaż jedno. Mam 36 lat, od 12 lat staramy się z mężem o te PIERWSZE DZIECKO. Jesteśmy przebadani od góry do dołu i zdrowi jak ryba. Za mną kilka podejść inseminacji i in vitro gdzie w każdym nawet nie zaszłam . W marcu się udało od tak samo , objawy ustały i poroniłam. Teraz znów się udało też od tak i objawy ustały. Myślałam że można tu porozmawiać o wszystkim ale widzę że bardzo tu przeszkadzam. Dlatego to mój ostatni post. Życzę wam szczęśliwych rozwiązań.
Uważam, że to co napisałaś jest nie na miejscu, bo można porozmawiać o wszystkim, ale jeśli dziewczyny mówia Ci zebys sie troszke uspokoiła albo udała się na sor a Ty jesteś na nie, bo wcześniej Cię odprawili to przepraszam ale czego od nas oczekujesz? Nie jesteśmy lekarzami, a to że objawy ustępują nie oznacza koniecznie ze coś złego się dzieje. Może wybierz się do psychiatry, bo przed Tobą długie miesiące i jak bedziesz szukała w sobie oznak albo objawów które ustąpiły to zwariujesz. Z tygodnia na tydzień jest czasem tak ze w ogóle objawów nie ma, a później znowu objawy jakos wracają. Także jeśli masz wizytę w srode to poczekaj na tą środę i od razu zapytaj się o swoje niepokojące objawy. A jeszcze bym poszukała pedagoga z którym mogłabyś przegadać swoje przeżycia, bo masz co przegadać.
 
Wracam!
Weekend imprezowy, ale oczywiście ja soczek albo coca-cole piłam i podjadałam 🤣🤣 Bo wszyscy %%. Jak fajnie jest pamiętać wszystko i opowiadać chłopakom co narozrabiali. Ale w ten weekend akurat wszyscy wszystko pamiętają wiec mnie ten zaszczyt ominął 🤣
Jak weekend minął?
 
Popieram dziewczyny. Ja jestem z tych co lubi sobie wkręcać. I niestety jak sie naczytam to potem szukam tego w sobie. Dlatego wolę czytać o tych pozytywanych sprawach, np że na wizycie u Was wszystko wporzadku. Wiem, też że osobom, które nie mogą sobie poradzić z emocjami faktycznie może pomóc terapia. Jrfna z moich koleżanek z niej korzystała,.bo kiedy już się okazało, że wreszcie się udało to sobie wmówiła, że wcale nie zasluguje na bycie mamą...
 
Większość z was ma dzieci. I dlatego większość z was myśli inaczej niż kobieta która pragnie mieć chociaż jedno. Mam 36 lat, od 12 lat staramy się z mężem o te PIERWSZE DZIECKO. Jesteśmy przebadani od góry do dołu i zdrowi jak ryba. Za mną kilka podejść inseminacji i in vitro gdzie w każdym nawet nie zaszłam . W marcu się udało od tak samo , objawy ustały i poroniłam. Teraz znów się udało też od tak i objawy ustały. Myślałam że można tu porozmawiać o wszystkim ale widzę że bardzo tu przeszkadzam. Dlatego to mój ostatni post. Życzę wam szczęśliwych rozwiązań.
Ja tez nie mam dzieci. Staramy sie juz kilka lat. Nie zawsze bylo kolorowo. Mam juz 2 straty za soba.
Szukanie na sile objawow nie ma sensu, a pamietaj ze stres nie sluzy dziecku.
Powinnas cieszyc sie kazdym dniem.
 
Ja to nawet rozważałam terapię, bo niby było wszystko w miarę ok i depresji na bank nie miałam to jednak te pierwsze 2-3 tyg od pozytywnego testu były ciężkie. Ale jakoś sobie z tym poradziłam i uspokoiłam. Też dużo dało mi czytanie tutaj pozytywnych historii, najpierw na majówkowych mamach a potem jak powstała nasza grupa to tu :) Także mi to na pewno bardzo pomaga. Też już myślę, że tych smutnych historii będzie coraz mniej, bo im dalej w tygodniach tym mniejsze statystycznie prawdopodobieństwo na nieprzyjemne sytuacje.
 
reklama
Do góry