Monafkinia
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 21 Październik 2018
- Postów
- 421
Dziś byłam w laboratorium ludzi multum, cyrk na kółkach!
Dostałam nr na 35 osób przede mną, ale jakaś dziewczyna się rozmyśliła i podarowała mi swój numerek na 25 osób, a potem sobie poszła.
Jakoś głupio było mi wchodzić bez kolejki, w pierwszej ciąży też z tego nie korzystałam, czas miałam, to sobie poobserwowałam ludzi.
Na korytarzu były ze dwie młode dziewczyny, żadnych dzieci, reszta to prawdziwe mohery.
Chociaż numerki były wyświetlane i wygłaszane przez automat, to i tak stado bab koczowało przy drzwiach laboratorium, ledwo mógł ktoś otworzyć drzwi, żeby sobie wyjść już po pobraniu.
Jakiś starszy pan chciał wejść na moment zapytać się o cenę za jakieś badanie, to mało go nie zagryzły, awantura ma całego. Nie wpuściły!
Ale jeden z tych moherów próbował się wbić bez kolejki 4 razy! Widziałam jak 4 razy tam właziła, a kilka kobit za nią, ale pielęgniarki je wypędzały. Przyjmują zgodnie z numerkiem i koniec.
Co się naobgadywały te pielęgniarki, że bezczelne, że jak tak można ludzi traktować, bla bla bla.
Jak wyświetliło mój numer, to równocześnie ze mną wstała babka, oczywiście wbiegła przede mną. Pielęgniarka prosi o kwitek z numerkiem i zrezygnowana znów tłumaczy, że trzeba czekać na swoją kolej.
Pielęgniarki były tylko 3, długo schodziło, ale nic nie zrobisz. Ogólnie miłe, kawki nie piły, zajmowały się swoją robotą. Wszystko w porzo, może poza tym, że głośno poinformowały mnie i wszystkich wokoło "wyniki na hifa będą wysłane do pani lekarza!"
Dzięki temu kilka dziadków i babek, co akurat znów się wepchały, przestało mi dyszeć w kark, bo się trochę odsunęło na wszelki wypadek hehe
Dostałam nr na 35 osób przede mną, ale jakaś dziewczyna się rozmyśliła i podarowała mi swój numerek na 25 osób, a potem sobie poszła.
Jakoś głupio było mi wchodzić bez kolejki, w pierwszej ciąży też z tego nie korzystałam, czas miałam, to sobie poobserwowałam ludzi.
Na korytarzu były ze dwie młode dziewczyny, żadnych dzieci, reszta to prawdziwe mohery.
Chociaż numerki były wyświetlane i wygłaszane przez automat, to i tak stado bab koczowało przy drzwiach laboratorium, ledwo mógł ktoś otworzyć drzwi, żeby sobie wyjść już po pobraniu.
Jakiś starszy pan chciał wejść na moment zapytać się o cenę za jakieś badanie, to mało go nie zagryzły, awantura ma całego. Nie wpuściły!
Ale jeden z tych moherów próbował się wbić bez kolejki 4 razy! Widziałam jak 4 razy tam właziła, a kilka kobit za nią, ale pielęgniarki je wypędzały. Przyjmują zgodnie z numerkiem i koniec.
Co się naobgadywały te pielęgniarki, że bezczelne, że jak tak można ludzi traktować, bla bla bla.
Jak wyświetliło mój numer, to równocześnie ze mną wstała babka, oczywiście wbiegła przede mną. Pielęgniarka prosi o kwitek z numerkiem i zrezygnowana znów tłumaczy, że trzeba czekać na swoją kolej.
Pielęgniarki były tylko 3, długo schodziło, ale nic nie zrobisz. Ogólnie miłe, kawki nie piły, zajmowały się swoją robotą. Wszystko w porzo, może poza tym, że głośno poinformowały mnie i wszystkich wokoło "wyniki na hifa będą wysłane do pani lekarza!"
Dzięki temu kilka dziadków i babek, co akurat znów się wepchały, przestało mi dyszeć w kark, bo się trochę odsunęło na wszelki wypadek hehe