Dobra to ja może opiszę jak było u mnie... w żadnej z naszych rodzin ani mojej ani męża nie ma nikogo obciazonego wada genetyczną. Jak tylko zaszłam w ciążę to od początku byłam jakoś dziwnie negatywnie nastawiona tzn bardzo chcieliśmy tego maleństwa ale ja jakoś nie byłam spokojna latalam na badania od lekarza do lekarza jakbym coś przeczuwala. Przeplakalam mnóstwo czasu. Aż przyszedł 11 tydzień ciąży i badanie przeziernosci karku które niestety wyszło źle, więc od razu pytanie czy idę na prenatalne itd. oczywiście szok i od razu do innego lekarza a tam ze mogę usunąć a nie się męczyć bo jeszcze młoda jestem i po co mi takie chore dziecko no normalnie scielo mnie z nóg jak od niej wyszłam. Zrobiliśmy oczywiście badania prenatalne i jak to wygląda, na początku pobierana jest krew na te wszystkie badania biochemiczne później się idzie na usg które trwa około pół godziny (oczywiście opisuje swój przypadek) i tam sprawdza się kości nosowe długości kości udowej czy mózg się prawidłowo rozwija i przede wszystkim czy serce pracuje prawidłowo. My po badaniu usłyszeliśmy że mój synek ma wadę serca że ma za mała zuchwe i że ma przepukline pepowinowa i to jest straszne stres jest ogromny. My powiedzieliśmy sobie ze Bóg nam dał to dziecko i tylko On nam je odbierze. po około dwóch tygodniach przyszły wyniki z krwi i tam właśnie statystyki które były oczywiście źle więc stres jeszcze większy noce nie przespane. Tydzień później dowiedziałam się że serduszko mojego synka już nie bije. I tak apropo sprawdzalnosci tych testów i usg to mojego synka "urodziłam" na rękę w ubikacji i bardzo dobrze go widziałam i jego twarz była absolutnie normalna żadnej zdeformowanej żuchwy nie miał ani zespołu Downa, więc dziewczyny ja jestem za badaniami ale musicie wiedzieć ze może być niestety różnie i trzeba być silną naprawdę silną bo to są ogromne emocje, ja oczywiście życze Wam i sobie żeby wszystko było tak jak należy żeby było dobrze, nie chciałam was straszyć tym wpisem i mam nadzieję że tak tego nie odbierzecie