Troche to poszło wszystko takim tonem moralizatorstwa, a nie kolezeńskiego wsparcia, wypowiedzi ubrane są w sarkazm, powątpiewanie, niedowierzanie, na potwierdzenie jest proszenie o wyniki z usg, by sprawdzić czy to, co mowi 997 to na pewno prawda i zarzucanie jeje, że podaje inne terminy wizyt. Zabraklo mi w tych wypowiedziach, ktore podają "fakty medyczne" tonu troski, kumpelskiego dialogu, tak jakbyście miały zwracać się do bliskiej przyjaciółki, na ktorej na prawdę Wam zależy i na relacji z nią a nie dziewczyny, ktora tu dopiero co wpadła ( bo tak w konsekwencji wyszło "Wypadła, obraziła się? Aha to niech sobie idzie". 997 przechodzi trudne chwile, musi sie zdać na lekarza (chodzi do 2 roznych), dopoki nie będzie pewne, w ktorą strone ciaża zmierza, myslę ze potrzebowała Nas jako grupy przyjaciol, by przetrwać poki wszystko bedzie wiadomo (jest w stresie, boi się, i wie, że są różne scenariusze), informuje nas o faktach, ktore też dostaje od lekarza lub z badań. Ona wie, ze nie jest to idealna sytuacja, i wie, ze roznie moze być, tylko czy potrzebowala wiecej niż raz, by za kazdym razem mowić, ze jest źle, to na pewno cp i dodwać jej wiecej ciężaru - ktory odczuwa? Myślę, ze zawiodłyśmy jako grupa.
Rozumiem podawanie faktów medycznych, wyrazenie wątpliwości co do wynikow, podpowiadanie jak jeszcze pilnować sytuacji, ze nie przegapić w razie cp tego momentu na interwencje ale mozna było to zrobić tak i w takim tonie jakbyście rozmawiały ze swoją przyjaciółką, kumpelą kims na kim Wam zależy a nie kimś, kto wczoraj odchodzi z grupy, bo przyszedł po wsparcie (nie kłamstwa ze bedzie dobrze na pewno, ale zwykle "przytulenie") i nie otrzymał go. Przykro mi, dzis przeczytalam to wszystko i taki wniosek. Szkoda mi jej, teraz jest z tym totalnie sama.