Jejku dziewczyny, widzę, że nie tylko ja mam problem z mleczarnią (tak pieszczotliwie zwie cycuchy Ropuch). Mała od nocy z piątku na sobotę jest na butli, a ja w sobotę miałam taki nawał że bluzka była cała mokra. Ale tylko od lewego cycocha. Ciekło jak cholera. A wczoraj wyglądałam tak jak bym sobie operacyjnie powiększyła biust. Wielki, napompowany, cięzki jak cholera (może dlatego nie spadłam nic na wadze hehe). Dobrze, że moja mama awaryjnie wzięła od siebie ze sklepu przedpotopowy odciągacz do pokarmu (takie "cudo"
http://www.babyranking.pl/items/2517/01.png ). Będę miała takie bicepsy, że chyba będę mogła brać udział w strongmenach... Idzie się zamęczyć. Ale jakoś pomóc sobie trzeba heh. Dobrze, że Ropuch mi pomaga i pompuje tą pompką jak ja już nie mam siły.
I tu pojawia się pytanie... jak chcę żeby zanikł pokarm to ile mam odciągać. Wiem, że mówią, że "do uczucia ulgi" ale to jest baaaardzo szeroka granica, bo ulga, a ULGA to różnica. Wczoraj w ciągu dnia ściągnełam po 100ml, dziś rano po ok 40ml żeby nie przesadzić i jeszcze nie pobudzić laktacji. I nie wiem ile razy mi wolno...
Ciekawe ile potrwa zatrzymanie laktacji bo chyba się zachetam tym laktatorem :/
Wspomagam się szałwią (napar do picia i tabletki) i po wczorajszym wieczorze gdzie piersi bolały mnie jak jasna cholera (żeby nie napisać jak 100 pociech płci męskiej pani lekkich obyczajów) zdecydowałam się na branie tabletek na zatrzymanie
No trudno. Wprawdzie chciałam uniknąć tego, ale jak mam się męczyć, to ja nie chcę.
A, dla ulgi, tylko nie wiem jak zadziała to na mamy które mogą i chcą karmić, moczę ścierkę, wkładam do torebki foliowej i do zamrażarki. A potem na cycuchy (ale nie przykładać i trzymać żeby nie przeziębić ich!!!! tylko tak przesuwam po nich. Pomaga i daje ulgę).
No i mam też mały problem z Oli. Dostaje to MM i chyba brzuszek ją męczy
Bo pod wieczór płacze nam strasznie, spina się i nie daje uspokoić. I tak kilka ładnych godzin. Zobaczymy, może zmniejszenie ilości proszku w mieszance coś da. Może okaże się, że za bogatą mieszankę dostaje...
I powiem Wam, że dziś w nocy zrobiła nam numer... aż myślałam, że zabiłam dziecko :/ Nakarmiliśmy ją o 9 wieczorem, jęczała i płakała, ale ok 11 usnęła. Więc położyliśmy się spać. O 5 rano się obudziłam. Cisza... patrzę na zegarek... mała była karmiona 8h temu!!! Zrywam się z łóżka (to nic że szycie brzuchala boli jak kolejnych 100 synów), a mała... śpi w najlepsze. 8 godzin... masakra... Ale zaraz się obudziła, a w brzuszku jej burczało jak diabli. I od razu wciągnęła całą butlę. Całe 100ml (normalnie zjada teraz ok 80). Ale się wystraszyłam, że coś jej się stało. Bo normalnie się budziła.
Dodzwoniłam się dziś do mojej neurolog. I powiem Wam, że dobrze zrobiliśmy, że jednak na butlę ją daliśmy. Nie ma co ryzykować. Po coś są te ostrzeżenia w ulotkach. A jak by się coś stało małej to oni by umyli ręce mówiąc, że to moja wina bo nie czytałam ulotki, albo się do niej nie zastosowałam. Nie ma co ryzykować