Ja się dalej obijam u teściów
Zresztą chyba widać po aktywności na forum
Wysypiam się za wsze czasy, bo teściowa w nocy karmi małego i rano też do niego wstaje i się zajmuje, a ja się kładę spać o której chcę i wstaje też o której się obudzę
Żyć nie umierać. Nawet mam czas sobie pooglądać online Dr Housa
Udało mi się wreszcie zapisać do diabetolog tej mojej z Banacha, a raczej mąż poszedł i mnie zapisał, bo nie mogłam się tam dodzwonić. Wizyta w poniedziałek, tyle że ona do końca września tam tylko pracuje i potem chyba muszę kogoś innego znaleźć. Ale będę się tym potem martwić. Muszę załatwić skierowanie i niby zrobić obciążenie, ale nie zdążę, więc po prostu pójdę i powiem że nie dałam rady i może dogadam się i nie trzeba będzie, bo po co malutką narażać i do tego pić to świństwo. Pytała się męża ile mi cukier skacze ale on nie wiedział dokłądnie i powiedział mniej, dlatego kazała robić obciążenie.
Iryska - super że tak miło spędziliście dzień. Ja to trochę tęsknię za czasem kiedy Przemek był leżącą kluseczką i jak wzięło się go na dwór to spał jak zabity cały spacer - no i szkoda że wtedy była zima. Bo teraz to już średnio nam wychodzą takie wypady z małym na świeże powietrze. Tzn on jest zadowolony,ale my padnięci i nie bardzo można tu mówić o wypoczęciu ;-) A przynajmniej nie fizycznym ;-)
Co do jedzenia to u nas wszystko odpada. Tzn staram się cały czas znaleźć coś co będzie pasować,ale na razie z nikłym skutkiem. No cóż, mam tylko nadzieję, że mu z wiekiem to przejdzie, albo przynajmniej nie będzie takie nasilone.
Kasia_B - jak czytam o Stasiu to normalnie jakbym Przemka widziała kilka tygodni temu. To chyba ten sławetny lęk separacyjny. U nas to samo było - nie mogłam używać przy nim suszarki do włosów, żeby odkurzyć, albo zmiksować sobie truskawki to mąż brał małego na spacer... No ale pocieszę Cię, że teraz mu przeszło i jak suszę włosy to on przychodzi i się patrzy zainteresowany. No i z tym przylepieniem do mnie to jeszcze nie do końca mu przeszło, ale już jest zdecydowanie lepiej, bo na początku to nawet jak z toalety korzystałam to z nim na kolanach - asakra
No ale całe szczęście już mu powoli przechodzi. :-)
Agula - no to super, że tak u Was dobrze. Nikuś to prawdziwy aniołek :-) No a jak czytam co on już jada to mi normalnie kopara opada do fundamentów. Ja to dziś będę robić drugie podejście do dyni (kupiłam mu całą i ugotowałam na papkę, żeby nie było że grudki są beee). Niestety pierwsze podejscie okazało się klapą - mały zjadł AŻ 3 łyżeczki, a potem miał obiadek gdzieś (a dokładniej mówiąc na rączkach, we włosach, na swoich i moich ubraniach, na mojej twarzy + trochę na podłodze) i ostatecznie wypił z butli mleko, do którego mu wrzuciłam jeszcze kolejne 3 łyżeczki i tyle było jego jedzenia.
Z tymi chodzikami to też mi mówiła rehabilitantka, że są złe. My nie mamy. Ja jakaś fanatyczna nie jestem w tej kwestii, myślę że jak się je używa odrobinę to krzywda się nie stanie, tylko dziecko nie może w nim siedzieć pół dnia. A może kup sobie takie szelki do prowadzania - to się wtedy schylać nie trzeba.