Na studiach wyjechałam do pracy na wakacje do Holandii, co Polacy tam wyrabiali to ja chciałam się zapaść pod ziemię. Miałam nawet sytuację, że w pubie rozmawiałyśmy z holendrami po angielsku i wszystko było ok dopóki się nie dowiedzieli, że jesteśmy z polski, wstali od stolika i odeszli, pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. To była mala, rolnicza miejscowość to wiadomo, że z polski nie przyjechali tam prawnicy i lekarze na brokuły, tulipany czy inne takie, a ludziez którzy i wypić lubili i aferę rozkręcić, a i ukraść holendrowi to przecież też nie grzech, wcale się nie dziwiłam, że lokalni nie znoszą polaków ale z drugiej strony uważałam za mocno niesprawiedliwe wrzucanie mnie z nimido jednego worka.