reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ciężaróweczki po in vitro

Hej rzadko zaglądam ale z tym tematem napisze bo jestem w podobnej sytuacji . Mam dwuletnia córkę z ivf i 2,5 miesięczna z ciąży naturalnej . Rok temu w marcu miałam mieć transfer ale wydarzył się cud i dwa tygodnie przed transferem okazało się ze zaszłam naturalnie . I od samego początku tkwiłam z myślą co z moimi blastkami . Każdy mi mówił nie myśl o tym bo najpierw musisz donosić ta ciąże i urodzić zdrowe dziecko . Mi i tak to nie dawało spokoju bo o ile zakładałam w myślach może trzecie dziecko to dziś wiem ze nie chce ani kolejnej ciąży ani kolejnego dziecka . Ani moje zdrowie ani psychika nie są wstanie tego dźwignąć po raz kolejny.Tak wiec zostałam z tym brzydko pisząc „problemem” bo przepisy prawne dotyczące dzieci z adopcji zarodka nie są dla mnie akceptowalne. Niestety takie dziecko w wieku 18 lat po uzyskaniu informacji kiedy się urodziliśmy i w jakiej klinice zostało zapłodnione może próbować nas odszukać a to jest dla mnie nie do przyjęcia . Gdyby prawo dawało pełna anonimowość to jeszcze może bym pomyślała ale niestety tak nie jest . Do tego tez dochodzi myśl ze jednak jest to dość podobna procedura do adopcji dziecka bo materiał genetyczny jest nasz i często rodzice mimo szczerych chęci nie są wstanie pokochać takiego dziecka nie widząc w nim swojego odbicia . Nie będę już pisać o tym do jakich ludzi trafi bo nie ukrywajmy ludzie mający dzieci z ivf to tylko ludzie i może być rożnie . Teraz gdy mam je dwie i patrzę na nie jakie są delikatne i wrażliwe i jak wiele opieki i troski im daje to myśle ze nie oddam tych zarodków . Dziś wiem ze mam trzy opcje - oddać -zabrać wiedząc że się nie uda - mrozić 20 lat i tak oddać . Biorę pod uwagę opcje druga i trzecia. Mam 36 lat i postanowiłam do czterdziestki płacić i na 40 urodziny podjąć decyzje . Trzecia opcja weszła by na prowadzenie gdybym wiedziała ze partia rządząca w końcu zniknie i będzie szansa na zmianę ustawy i utylizacje ale w to ciężko mi uwierzyć . Druga opcja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna i uwierz nawet wypisując mnie po porodzie lekarz to zasugerował bo powiedział że kolejna ciąża może się naprawdę źle dla mnie skończyć . Mam dwie córki do wychowania i nie narażę swojego życia bo mają tak naprawdę tylko Mnie. U mnie o tyle dobrze ze mam te zarodki dwa ale tak jak Ty 9 to naprawdę bardzo dużo . Wszystko jest tak naprawdę decyzja twojego sumienia i serca bo to Ty będziesz z tym żyła i ani to ze jest to temat tabu ani moje decyzje nie sprawia ze Twoja będzie inna do póki sama sobie nie odpowiesz czy będziesz umiała z tym żyć. Nikt nie myśli o tym zaczynajac procedurę bo pragnie dziecka ponad wszystko ale później niestety zostajemy z tym sami i kliniki maja to gdzieś bo dla nich musi się kasa zgadza a nasze aspekty moralne są mało ważne ...
Jestem w tej samej sytuacji. Ciężka niewydolność szyjki i 40 lat. Mam jeden zarodek. Ja .muszę podejść do transferu o oddaniu zarodka nawet nie myślę. Jak będzie ciąża to wtedy szew, sprowadzenie mamy do opieki i leżenie. Nie ma innej opcji.
 
reklama
A ja wam kochane trochę zazdroszczę takiego problemu :( Ja mam synka i w drodze bliźnięta.. Jak wszystko będzie dobrze to w głowie gdzieś tam było jeszcze jedno dziecko, ale pech chciał, że straciliśmy zarodki :( Zostały tylko te dwa w brzuszku, a ja z kolei nie chce zaczynać wszystkiego od nowa.. Stymulacja, punkcja, więc u nas raczej będzie musiało zostać jak jest.. No chyba, że coś z bliźniętami będzie nie tak...
 
Hej rzadko zaglądam ale z tym tematem napisze bo jestem w podobnej sytuacji . Mam dwuletnia córkę z ivf i 2,5 miesięczna z ciąży naturalnej . Rok temu w marcu miałam mieć transfer ale wydarzył się cud i dwa tygodnie przed transferem okazało się ze zaszłam naturalnie . I od samego początku tkwiłam z myślą co z moimi blastkami . Każdy mi mówił nie myśl o tym bo najpierw musisz donosić ta ciąże i urodzić zdrowe dziecko . Mi i tak to nie dawało spokoju bo o ile zakładałam w myślach może trzecie dziecko to dziś wiem ze nie chce ani kolejnej ciąży ani kolejnego dziecka . Ani moje zdrowie ani psychika nie są wstanie tego dźwignąć po raz kolejny.Tak wiec zostałam z tym brzydko pisząc „problemem” bo przepisy prawne dotyczące dzieci z adopcji zarodka nie są dla mnie akceptowalne. Niestety takie dziecko w wieku 18 lat po uzyskaniu informacji kiedy się urodziliśmy i w jakiej klinice zostało zapłodnione może próbować nas odszukać a to jest dla mnie nie do przyjęcia . Gdyby prawo dawało pełna anonimowość to jeszcze może bym pomyślała ale niestety tak nie jest . Do tego tez dochodzi myśl ze jednak jest to dość podobna procedura do adopcji dziecka bo materiał genetyczny jest nasz i często rodzice mimo szczerych chęci nie są wstanie pokochać takiego dziecka nie widząc w nim swojego odbicia . Nie będę już pisać o tym do jakich ludzi trafi bo nie ukrywajmy ludzie mający dzieci z ivf to tylko ludzie i może być rożnie . Teraz gdy mam je dwie i patrzę na nie jakie są delikatne i wrażliwe i jak wiele opieki i troski im daje to myśle ze nie oddam tych zarodków . Dziś wiem ze mam trzy opcje - oddać -zabrać wiedząc że się nie uda - mrozić 20 lat i tak oddać . Biorę pod uwagę opcje druga i trzecia. Mam 36 lat i postanowiłam do czterdziestki płacić i na 40 urodziny podjąć decyzje . Trzecia opcja weszła by na prowadzenie gdybym wiedziała ze partia rządząca w końcu zniknie i będzie szansa na zmianę ustawy i utylizacje ale w to ciężko mi uwierzyć . Druga opcja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna i uwierz nawet wypisując mnie po porodzie lekarz to zasugerował bo powiedział że kolejna ciąża może się naprawdę źle dla mnie skończyć . Mam dwie córki do wychowania i nie narażę swojego życia bo mają tak naprawdę tylko Mnie. U mnie o tyle dobrze ze mam te zarodki dwa ale tak jak Ty 9 to naprawdę bardzo dużo . Wszystko jest tak naprawdę decyzja twojego sumienia i serca bo to Ty będziesz z tym żyła i ani to ze jest to temat tabu ani moje decyzje nie sprawia ze Twoja będzie inna do póki sama sobie nie odpowiesz czy będziesz umiała z tym żyć. Nikt nie myśli o tym zaczynajac procedurę bo pragnie dziecka ponad wszystko ale później niestety zostajemy z tym sami i kliniki maja to gdzieś bo dla nich musi się kasa zgadza a nasze aspekty moralne są mało ważne ...
Czytając twój wpis cieszę się że jestem w sytuacji jakiej jestem.Nie wiem jakie są tutaj we Francji prawa itp ale też nie wyobrażam sobie oddać na ten moment zarodka naszego.Dobrze że nie jestem w takiej sytuacji bo jestem w drugiej ciąży i mam jeszcze jedną blastke po która z chęcią wroce.Tak naprawdę nie wiem co bym zrobiła jakbym miała jeszcze np 5.To są tak mega trudne decyzje ....
 
A ja wam kochane trochę zazdroszczę takiego problemu :( Ja mam synka i w drodze bliźnięta.. Jak wszystko będzie dobrze to w głowie gdzieś tam było jeszcze jedno dziecko, ale pech chciał, że straciliśmy zarodki :( Zostały tylko te dwa w brzuszku, a ja z kolei nie chce zaczynać wszystkiego od nowa.. Stymulacja, punkcja, więc u nas raczej będzie musiało zostać jak jest.. No chyba, że coś z bliźniętami będzie nie tak...
Wszystko będzie dobrze i możliwe że po narodzinach twinsow już poczujesz się spełniona i nie będziesz pragnąć następnego dziecka.Moim.zdaniem.dziewczyny mają dylematy których zazdrościć nie ma czego bo to nie są decyzje ani proste ani czasami z wyjściem zadowalającym je do końca.
 
Wszystko będzie dobrze i możliwe że po narodzinach twinsow już poczujesz się spełniona i nie będziesz pragnąć następnego dziecka.Moim.zdaniem.dziewczyny mają dylematy których zazdrościć nie ma czego bo to nie są decyzje ani proste ani czasami z wyjściem zadowalającym je do końca.
Może też zależy gdzie podchodzi się do in vitro. My podchodziliśmy w Czechach i tam jest możliwość zniczenia zarodków, ale tak czy siak bardzo przeżywałam stratę naszych zarodków :( wolałabym, żeby coś nam jednak zostało..
 
Hej rzadko zaglądam ale z tym tematem napisze bo jestem w podobnej sytuacji . Mam dwuletnia córkę z ivf i 2,5 miesięczna z ciąży naturalnej . Rok temu w marcu miałam mieć transfer ale wydarzył się cud i dwa tygodnie przed transferem okazało się ze zaszłam naturalnie . I od samego początku tkwiłam z myślą co z moimi blastkami . Każdy mi mówił nie myśl o tym bo najpierw musisz donosić ta ciąże i urodzić zdrowe dziecko . Mi i tak to nie dawało spokoju bo o ile zakładałam w myślach może trzecie dziecko to dziś wiem ze nie chce ani kolejnej ciąży ani kolejnego dziecka . Ani moje zdrowie ani psychika nie są wstanie tego dźwignąć po raz kolejny.Tak wiec zostałam z tym brzydko pisząc „problemem” bo przepisy prawne dotyczące dzieci z adopcji zarodka nie są dla mnie akceptowalne. Niestety takie dziecko w wieku 18 lat po uzyskaniu informacji kiedy się urodziliśmy i w jakiej klinice zostało zapłodnione może próbować nas odszukać a to jest dla mnie nie do przyjęcia . Gdyby prawo dawało pełna anonimowość to jeszcze może bym pomyślała ale niestety tak nie jest . Do tego tez dochodzi myśl ze jednak jest to dość podobna procedura do adopcji dziecka bo materiał genetyczny jest nasz i często rodzice mimo szczerych chęci nie są wstanie pokochać takiego dziecka nie widząc w nim swojego odbicia . Nie będę już pisać o tym do jakich ludzi trafi bo nie ukrywajmy ludzie mający dzieci z ivf to tylko ludzie i może być rożnie . Teraz gdy mam je dwie i patrzę na nie jakie są delikatne i wrażliwe i jak wiele opieki i troski im daje to myśle ze nie oddam tych zarodków . Dziś wiem ze mam trzy opcje - oddać -zabrać wiedząc że się nie uda - mrozić 20 lat i tak oddać . Biorę pod uwagę opcje druga i trzecia. Mam 36 lat i postanowiłam do czterdziestki płacić i na 40 urodziny podjąć decyzje . Trzecia opcja weszła by na prowadzenie gdybym wiedziała ze partia rządząca w końcu zniknie i będzie szansa na zmianę ustawy i utylizacje ale w to ciężko mi uwierzyć . Druga opcja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna i uwierz nawet wypisując mnie po porodzie lekarz to zasugerował bo powiedział że kolejna ciąża może się naprawdę źle dla mnie skończyć . Mam dwie córki do wychowania i nie narażę swojego życia bo mają tak naprawdę tylko Mnie. U mnie o tyle dobrze ze mam te zarodki dwa ale tak jak Ty 9 to naprawdę bardzo dużo . Wszystko jest tak naprawdę decyzja twojego sumienia i serca bo to Ty będziesz z tym żyła i ani to ze jest to temat tabu ani moje decyzje nie sprawia ze Twoja będzie inna do póki sama sobie nie odpowiesz czy będziesz umiała z tym żyć. Nikt nie myśli o tym zaczynajac procedurę bo pragnie dziecka ponad wszystko ale później niestety zostajemy z tym sami i kliniki maja to gdzieś bo dla nich musi się kasa zgadza a nasze aspekty moralne są mało ważne ...
jaka szczera wypowiedź... Ale przestraszyłaś mnie ;) :-D spodziewam się 3 bobasa i jestem przerażona tym co mnie czeka ... Tym bardziej ze już chciałam zakończyć na tym moim małym rocznym synku. Ale życie miało inne plany... i za pół roku będę mama 10 letniego buntownika , 19 miesięcznego synka i małego maleństwa ... włosy mi się jeżą na sama myśl co mnie czeka. Kocham ich ponad wszystko ale psychicznie chwilami już jestem wrakiem człowieka. Zapomniałam jak to trudno wychować małego człowieka .
nie dodawałam zarodków bo nam nic nie zostało ale oddałam swoje komórki ( 20 sztuk ) i powiem szczerze ze na początku była to dla mnie sprawa oczywista ze tak trzeba bo pomagam, dochodziły do tego finanse ( czyli obniżenie kosztów leczenia ) itp. Ale teraz z biegiem czasu nachodzą mnie wątpliwości ... że gdzieś na świecie może być genetycznie moje dziecko ... dziwne uczucie. Wiem ze sama bym nie skorzystała już z tych komórek ale może lepiej było je zniszczyć po prostu ...
 
jaka szczera wypowiedź... Ale przestraszyłaś mnie ;) :-D spodziewam się 3 bobasa i jestem przerażona tym co mnie czeka ... Tym bardziej ze już chciałam zakończyć na tym moim małym rocznym synku. Ale życie miało inne plany... i za pół roku będę mama 10 letniego buntownika , 19 miesięcznego synka i małego maleństwa ... włosy mi się jeżą na sama myśl co mnie czeka. Kocham ich ponad wszystko ale psychicznie chwilami już jestem wrakiem człowieka. Zapomniałam jak to trudno wychować małego człowieka .
nie dodawałam zarodków bo nam nic nie zostało ale oddałam swoje komórki ( 20 sztuk ) i powiem szczerze ze na początku była to dla mnie sprawa oczywista ze tak trzeba bo pomagam, dochodziły do tego finanse ( czyli obniżenie kosztów leczenia ) itp. Ale teraz z biegiem czasu nachodzą mnie wątpliwości ... że gdzieś na świecie może być genetycznie moje dziecko ... dziwne uczucie. Wiem ze sama bym nie skorzystała już z tych komórek ale może lepiej było je zniszczyć po prostu ...

Dasz radę, chociaż wcale się nie dziwię że wysiadasz... Ja mam jedną 15-miesieczną koalę i mam czasami dość, najlepiej wyjechałabym na Seszele... :-) :-D

Kiedyś płakałam że z dwóch stymulacji mam tylko dwa zarodki, ale odkąd mam córkę i jednego mrożaka to dziękuję Bogu, że właśnie takie dylematy mnie ominą. Nie wiem co bym zrobiła, bardzo trudna sprawa.
 
A ja wam kochane trochę zazdroszczę takiego problemu :( Ja mam synka i w drodze bliźnięta.. Jak wszystko będzie dobrze to w głowie gdzieś tam było jeszcze jedno dziecko, ale pech chciał, że straciliśmy zarodki :( Zostały tylko te dwa w brzuszku, a ja z kolei nie chce zaczynać wszystkiego od nowa.. Stymulacja, punkcja, więc u nas raczej będzie musiało zostać jak jest.. No chyba, że coś z bliźniętami będzie nie tak...
Ehh nie rozumiem czego tu zazdrościć. My tutaj z większą liczbą zarodków myślimy o oddaniu, zniszczeniu i to jest tak cholernie trudne, że aż ręce mi opadły czytając to co napisałaś... Nie mówię tu tego po złości czy aby Ciebie obrazić, ale ja jestem po dwóch cesarkach. Lekarz od razu mi powiedział, że nie ma szansy na podanie dwóch zarodków, nie ma szansy na czwartą cesarkę, bo mogę pęknąć i osierocić dzieci będące na świecie. Moje dwie blastki (jeśli kolejna się przyjmie) pozostaną tematem pod znakiem zapytania.

Nie wiem jak można zazdrościć tak trudny temat jak oddanie zarodków do adopcji. Ja nie potrafię tego zrobić i nie potrafię je podać wiedząc, że nie mają szansy na przeżycie. Dla mnie to trochę jak zabójstwo. Nie potrafię czasami spać spokojnie wiedząc że ktoś może wychowywać moje dzieci. Tak moje, bo ... genetycznie są moje i kobieta nosząca je pod sercem ... nawet nie potrafię powiedzieć co czuje, bo łzy same cisną mi się do oczu jak o tym myślę.
 
Ehh nie rozumiem czego tu zazdrościć. My tutaj z większą liczbą zarodków myślimy o oddaniu, zniszczeniu i to jest tak cholernie trudne, że aż ręce mi opadły czytając to co napisałaś... Nie mówię tu tego po złości czy aby Ciebie obrazić, ale ja jestem po dwóch cesarkach. Lekarz od razu mi powiedział, że nie ma szansy na podanie dwóch zarodków, nie ma szansy na czwartą cesarkę, bo mogę pęknąć i osierocić dzieci będące na świecie. Moje dwie blastki (jeśli kolejna się przyjmie) pozostaną tematem pod znakiem zapytania.

Nie wiem jak można zazdrościć tak trudny temat jak oddanie zarodków do adopcji. Ja nie potrafię tego zrobić i nie potrafię je podać wiedząc, że nie mają szansy na przeżycie. Dla mnie to trochę jak zabójstwo. Nie potrafię czasami spać spokojnie wiedząc że ktoś może wychowywać moje dzieci. Tak moje, bo ... genetycznie są moje i kobieta nosząca je pod sercem ... nawet nie potrafię powiedzieć co czuje, bo łzy same cisną mi się do oczu jak o tym myślę.
Czyli chcesz podejść jeszcze do jednego transferu?A może być tak że się uda i urodziś naturalnie i nie będzie problemu wrócić po 4 hmmm...Albo nie uda....i wrócisz po czwartego ..można gdybac czas pokaże.Zycze aby dylematy cie minęły
 
reklama
Czyli chcesz podejść jeszcze do jednego transferu?A może być tak że się uda i urodziś naturalnie i nie będzie problemu wrócić po 4 hmmm...Albo nie uda....i wrócisz po czwartego ..można gdybac czas pokaże.Zycze aby dylematy cie minęły
Koniecznie [emoji4] trzy zarodki czekają. Na poród naturalny nie mam co liczyć. Miałam dwa razy indukcję i zero skurczy [emoji30] niestety mój organizm ich nie wytwarza. Po dwóch cc też nikt nie weźmie odpowiedzialności przy sn.
Oby mnie to ominęło. [emoji120] Gdybam tak, bo dwa transfery były sukcesem. Pytanie czy następny też się powiedzie od razu.
Nie wiem co los przyniesie, ale nie ukrywam, że ciąży mnie to na serduchu.
 
Do góry