G
gabrysiaa
Gość
Witajcie
Oj sporo tych Mam Aniołkowych...
Ale widzę, że też są tu piękne dzieci - gratuluję!
Ja we wtorek idę do gina - zobaczymy co tam się dzieje... - sama jestem ciekawa, bo mam bardzo "zmaltretowaną" szyjkę. Podczas pierwszej ciąży (Leon -4-latek) miałam zakładany szew, a przy porodzie nastąpiły pęknięcia III-go stopnia i pękniętą obustronnie szyjkę, niestetynie została ona zszyta - mimo tego,że po pierwszym porodzie byłam szyta dwukrotnie 1-raz zaraz po, i 2-gi raz na drugi dzień. Leczyłam się by móc zajść w kolejną ciążę.Pod stałą opieką ginekologa...pana profesora, który zlekceważył ten fakt. I kiedy udało mi się zajść w kolejną ciążę byłam taaka szczęśliwa. Od początku znosiłam ją źle. Ale wg profesora wszystko było ok.A na moje pytanie czy będzie zakładał szew na szyjkę macicy- odpowiadał, że nie skoro szyjka trzyma. I tyle. Powiedział, że moge w podróż jechac do rodziców... No i tam wylądowalam w szpitalu - okazało się ze przez pękniętą szyjkę wychodzi pęcherz podowy.Że już w sumie za późno na zakładanie szwu, bo powinno to byc zrobione w 16 tym tyg. A to był19/20. Mimo wszystko miałam założony szew.Udało się. Wszyscy byli szczęśliwi.Po tyg okazało się że znowu zrobiło się rozwarcie.Kolejny zabieg.Znów się udało. Po kolejnym tygodniu miałam wyjsc do domu...Niestety znów krew.Rozwarcie.Przewieźli mnie do kliniki.Tam odeszły mi wody.Zastrzyki na przyspieszenie rozwoju płuc...nie zadziałały bo poród (naturalny) nastąpił po 48h, po doejściu wód płodowych. Okazało się,że ponad miesiąc leżenia plackiem pod kroplówką z nogami do góry nie pomogły... Jedno małe zaniedbanie lekarza... Moja tragedia.
Teraz muszę zbadac tą nieszczęsną szyjkę i zobaczymy co dalej.Tylko jakiemu lekarzowi zaufać??
Ale się rozpisałam.
Nadia Fryszkowska | Zapal świeczkę...
Oj sporo tych Mam Aniołkowych...
Ale widzę, że też są tu piękne dzieci - gratuluję!
Ja we wtorek idę do gina - zobaczymy co tam się dzieje... - sama jestem ciekawa, bo mam bardzo "zmaltretowaną" szyjkę. Podczas pierwszej ciąży (Leon -4-latek) miałam zakładany szew, a przy porodzie nastąpiły pęknięcia III-go stopnia i pękniętą obustronnie szyjkę, niestetynie została ona zszyta - mimo tego,że po pierwszym porodzie byłam szyta dwukrotnie 1-raz zaraz po, i 2-gi raz na drugi dzień. Leczyłam się by móc zajść w kolejną ciążę.Pod stałą opieką ginekologa...pana profesora, który zlekceważył ten fakt. I kiedy udało mi się zajść w kolejną ciążę byłam taaka szczęśliwa. Od początku znosiłam ją źle. Ale wg profesora wszystko było ok.A na moje pytanie czy będzie zakładał szew na szyjkę macicy- odpowiadał, że nie skoro szyjka trzyma. I tyle. Powiedział, że moge w podróż jechac do rodziców... No i tam wylądowalam w szpitalu - okazało się ze przez pękniętą szyjkę wychodzi pęcherz podowy.Że już w sumie za późno na zakładanie szwu, bo powinno to byc zrobione w 16 tym tyg. A to był19/20. Mimo wszystko miałam założony szew.Udało się. Wszyscy byli szczęśliwi.Po tyg okazało się że znowu zrobiło się rozwarcie.Kolejny zabieg.Znów się udało. Po kolejnym tygodniu miałam wyjsc do domu...Niestety znów krew.Rozwarcie.Przewieźli mnie do kliniki.Tam odeszły mi wody.Zastrzyki na przyspieszenie rozwoju płuc...nie zadziałały bo poród (naturalny) nastąpił po 48h, po doejściu wód płodowych. Okazało się,że ponad miesiąc leżenia plackiem pod kroplówką z nogami do góry nie pomogły... Jedno małe zaniedbanie lekarza... Moja tragedia.
Teraz muszę zbadac tą nieszczęsną szyjkę i zobaczymy co dalej.Tylko jakiemu lekarzowi zaufać??
Ale się rozpisałam.
Nadia Fryszkowska | Zapal świeczkę...