Teraz poszłam na żywioł i ryzyko własne
Po poronienu wszystko się samo oczysciło, ale pozostał problem zwany mieśniakami.
Zmieniłam lekarza, bo poprzednia babka chciała mnie ciąć z powodu mieśniakow i generalnie brała kasę i mało się przykładała do roboty i trzeba było ciągnąć za język, żeby czegoś się dowiedzieć. Na własną rękę zrobiłam rezonans z kontrastem i poznałam dokładną lokalizację mięśniaków, bo zastanawiałam się nad dosyć kosztownym zabiegiem "bezkrwawego" usuwania mięsniaków (10 tys zł, zabieg nie jest refundowany, ale nie wymaga otwierania brzucha, ale potrzebny jest rezonans i parę innych badań) Z rezonansu wyszło ze te 2 najwieksze gdziady rosną sobie na zewnątrz i nie powinny być przeszkodą w donoszeniu ciąży (ale nikt na 100% mi gwarancji nie da) Są też 2 malutkie "w środku", ale one są dla odmiany za małe żeby zrobić wspomnjamy zabieg więc plan się rypnął.
I tu postanowiłam zaryzykować zwłaszcza, że panicznie bałam się szpitala. Druga sprawa moja znajoma miała zabieg usunięcia mięsniaka (był w srodku i mocno przeszkadzał) zaszła w ciążę, ale podczas porodu macica w tym miejscu pękła i o mało nie zeszła z tego świata więc nie miałam ochoty na takie atrakcje.
Zaszlam w ciążę, zmieniłam lekarza, ale na usg nie było widać tych "maluchów" chociaż babka dosyć długo szukała, a miała na prawdę dobry sprzęt. Te duże w pierwszym trymestrze bardzo szybko rosły, ale potem przestały. Śladu po tych małych nie ma do dziś a minął już 20 tydzień
Z perspektywy czasu żałuję, że wcześniej lekarza nie zmieniłam. Teraz mam zajebistą babkę, która sama z siebie wszystko tłumaczy i ogólnie podtrzymuje na duchu. Dla niej te moje miesniaki to nie problem, a ta poprzednia chciała mi rozchlastać pól brzucha i musiałabym się liczyć z różnymi konsekwenscjami typu krwotok i usunięcie macicy jakby coś poszło nie tak. Dużo kobiet w ciąży dowiaduje się, że ma mięsniaki i dramatu nie ma, ale też pewnie wszystko zależy od lokalizacji. Jak ktoś ma taki problem jak ja to lepiej, żeby pochodził po lekarzach i zasięgnął róznych opinii, bo jak widać są skrajnie różne.
Stara krowa jestem: 36 lat