Cześć dziewczyny! Od początku października nie wchodziłam na forum, ale udało mi się nadrobić zaległości w ciągu ostatnich 3 dni. Gratuluję wszystkim ciężarnym i trzymam kciuki za starające się oraz te, które nabierają sił przed staraniami
Mi równo 2 miesiące temu podano tabletki poronne. Bardzo mi smutno. 15 października przeżywałam spokojnie swoj pierwszy dzień dziecka utraconego, ale 16.10 dopiero byłam gotowa się wyryczeć.
Wczoraj miałam spotkanie z koleżanką, która przyjaźni się z psycholog z oddziału ginekologiczno-położniczego w jednym z największych szpitali w Polsce. Twierdzi, ze ilość poronień to jakaś plaga, jest ich bardzo dużo, ale często dotyczą tylko pierwszej ciąży. To mnie tez podtrzymuje na duchu.
We wrześniu prosiłam Was o radę w sprawie terminu pierwszej miesiączki po lyzeczkowaniu. Przyszła sama po 6,5 tyg i była normalna. Kilka dni przed tym dzwoniłam do ginekologa z pytaniem co robić. Powiedział, żeby poczekać kilka dni, i śmiał się, ze może znowu jestem w ciąży. Trochę wystraszyłam się tej wizji, ale ogarnęło mnie przyjemne uczucie, ze może znowu jest we mnie życie
Odkładam swoje starania na styczeń. 10.10 postanowiliśmy z narzeczonym urządzić w grudniu [tego roku] ślub i wesele. Jakbym teraz zaszła w ciąże, to musiałabym tłumaczyć wszystkim dlaczego nie piję szampana itd, bałabym się tych przedwczesnych gratulacji. Na razie przygotowania idą wg planu. Jeśli się uda, to wydam poradnik jak to ogarnąć w miesiąc za normalne pieniądze hehe. Trzymajcie za nas kciuki, pozdrawiam Was jeszcze raz.