reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Ja też zawsze chciałam być młodą mamą i do 30 zakończyć produkcję :) I cóż nawet się udało, ale same wiecie jak to się skończyło. Córkę urodzilam mając 24 i wszyscy wokoło dziwią się że tak młodo. Teraz nie patrzę na wiek tylko aby mieć drugie zdrowe dziecko.
 
reklama
Ja zawsze chciałam do trzydziestki mieć już dwójkę dzieci, nie biorąc w ogóle pod uwagę, że mogą być jakieś problemy po drodze. Życie weryfikuje jednak inaczej, teraz dalej podtrzymuje ten mój "cel" ale musiałabym się sprężyć bo do trzydziestki już tylko dwa lata
Ja miałam takie same plany, jednak też nie brałam pod uwagę żadnych komplikacji. A jeżeli chodzi o poronienie, to nigdy mi przez myśl takie coś nie przeszło. A jednak mnie to spotkało. A teraz nie mogę zajść. Masakra. Moim marzeniem jest mieć jedno dziecko. Na więcej już nie liczę.
 
@Dagmarka1991 powiem ci na swoim przykładzie. Ja po pierwszym poronieniu trafiłam tu na forum. Myślałam sobie "2 miesiące i staramy się znowu"..... Po pierwszym zabiegu mój organizm też nie chciał wrócić na dobre tory. Po 6tyg od zabiegu miałam kolejny zabieg, bo zrobiło się bardzo dużo skrzepów i nie mogłam sobie z nimi sama poradzić... Po 3 miesiącach od pierwszego zabiegu dostałam pierwsza normalna @, to był lipiec. Po tej @ dostałam zielone światło. Sierpień @, wrzesień @. W październiku na rocznicę ślubu pojechaliśmy do Wrocławia. Dwa mega intensywne dni. @ nie przyszła. Zrobiłam test - biało. W 33 dc zrobiłam betę. Było jakoś 1.7, pomyślałam że nic z tego. W 35 dc beta 14.7 i zaczął się stres że zdecydowanie za późno to wszystko ruszyło... Miałam rację, końcem listopada zobaczyłam na usg martwe dzieciątko :( bałam się bardzo że znowu tak długo będzie trwało aż się unormuje.... W tym czasie dziewczyny tu na forum zachodziły miałam wrażenie jedna po drugiej... Moja koleżanka też zrobiła test i to w dniu mojego pechowego usg... Dałam sobie czas na badania, nie chciałam wpadki więc się zabezpieczalismy. W sierpniu pojechaliśmy na wakacje. Wtedy przyszły wyniki badań że nie ma bakterii w wymazie. Wszystkie leki zostały w domu. Dwa strzały i się udało :) odpusciła głowa, ułożyłam sobie plan działania i się go trzymałam. Zadziałało :)
Pisze to po to, żebyś nie patrzyła na innych i nie załamywała się, tylko ułożyła w głowie plan i go realizowała ;)

Uff, elaborat mi wyszedł ;)
 
@hona i o to wlasnie chodzi, by walczyc do samego konca, wydusic co sie da, jak ja to mowie wydrzec niebu i ziemi swoje marzenia. Wrecz zbudowac swoj cud.

To teraz Ci posmece. Zaczelam myslec o wyjsciu ze szpitala, a wiec trzeba kupic wozek podwojny, bo w domu roczniak zaczyna dopiero chodzic na 2nogach i nosidelko. A Helenka wrocila pod tlen i do inkubatora. Zlapala infekcje. To jak dostac z liscia na ocucenie... Kocham to nasze malenkie szczescie, ktore jest juz urocza foczunia. A ona znow walczy o zycie. Jakie ono kruche...

Tak wiec laseczki nie marudzimy, tylko spinamy posladki, cyc do przodu i do boju podbijac swiat poki mozna [emoji12]

A te smutne "skutki uboczne"... niestety zadna z nas ich nie zakladala, mniemam, ze nawet przez mysl nie przesly. Kochamy i pamietamy nasze Aniolki, a one sa z nami. Jednak zycie toczy sie dalej. Ja moje Aniolki zaprosilam do naszego zycia. Sa czescia naszej rodziny i historii, ale tez sila. Zawsze sie do nich usmiecham jak jest ciezko
 
@Destino pięknie to ujęłaś. Trzeba podążać za marzeniami, robić wszystko aby dopiąć swego,wizualizować sobie marzenia a one pewnego dnia się ziszczą.
Co do małej to wierzę, nieee, jestem tego pewna, że jeszcze chwila I będziecie Ją mogli zabrać do domku. Jesteście pod dobrą opieką, lekarze nie pozwolą aby małej coś się stało. Szepnę słówko za was do Tego tam na górze.
 
Paula ja tez do 30 chcialam urodzic wszystkie dzieci. Zawsze chcialam miec minimum 3, rodzac syna w wieku 20 lat nie pomyslalabym ze sie nie wyrobie z tym marzeniem. Juz wtedy bylam po jednym poronieniu zanim zaszlam w ciaze z synem i myslalam ze moj limit nieszczesc wyczerpal sie, ot jak to lekarze mowili, wielu kobietom zdarza sie poronic choc raz w zyciu. I nigdy nie zakladalam ze spotka mnie to wiecej niz ten 1 raz. Potem zaszlam w ciaze z 2 synem, idealna, ksiazkowa, strach tez byl ale tylko do 12 tyg. Po 12 tyg ciaze mialam juz ze spokojem psychicznym. Urodzilam go majac 24 lata. Jak syn skonczyl 2 latka postanowilismy sie postarac o 3 i ostatnie dzieciatko, ot zakonczyc etap tworzenia rodziny, poczuc sie spelnionym pod tym katem i zaczac sie skupiac na innych aspektach. I tak od tamtej pory mialam 5 poronien, 2x w 6tyg, 2x w 10tyg i 1xw 14 tyg. Nigdy w najgorszych koszmarach nie przypuszczalam ze mnie to spotka. Najgorsza byla strata corki w 14 tyg. Do tego depresja, oslabiona fizycznie tez po tylu ciazach, dramat, dziewczyny tutaj nie jedne moje zale czytaly i wspieraly jak nikt inny za co jestem im dozgonnie wdzieczna [emoji9] a w tym roku koncze 30 lat, dokladnie 7 czerwca a na 9 maja mam termin porodu z 3 synem. I wielka nadzieje ze tym razem nam sie uda.
 
@hona i o to wlasnie chodzi, by walczyc do samego konca, wydusic co sie da, jak ja to mowie wydrzec niebu i ziemi swoje marzenia. Wrecz zbudowac swoj cud.

To teraz Ci posmece. Zaczelam myslec o wyjsciu ze szpitala, a wiec trzeba kupic wozek podwojny, bo w domu roczniak zaczyna dopiero chodzic na 2nogach i nosidelko. A Helenka wrocila pod tlen i do inkubatora. Zlapala infekcje. To jak dostac z liscia na ocucenie... Kocham to nasze malenkie szczescie, ktore jest juz urocza foczunia. A ona znow walczy o zycie. Jakie ono kruche...

Tak wiec laseczki nie marudzimy, tylko spinamy posladki, cyc do przodu i do boju podbijac swiat poki mozna [emoji12]

A te smutne "skutki uboczne"... niestety zadna z nas ich nie zakladala, mniemam, ze nawet przez mysl nie przesly. Kochamy i pamietamy nasze Aniolki, a one sa z nami. Jednak zycie toczy sie dalej. Ja moje Aniolki zaprosilam do naszego zycia. Sa czescia naszej rodziny i historii, ale tez sila. Zawsze sie do nich usmiecham jak jest ciezko
Kochana podziwiam Twoja siłę. Jesteś cudowna i waleczną kobietą :) i Helenka ma to z pewnością po mamie :) dlatego poradzi sobie z tą cholerna infekcja i już niedługo wrocicie do domku :) cały czas trzymam kciuki za Helenkę i bardzo często o Was myślę :)
 
reklama
Do góry