reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Doris - termin niechcianej @ 26 wrzesień. 2014
Neta81 - termin niechcianej @ 12 lipca 2014 r.
Naala - termin niechcianej @ koniec listopada 2014 r.
ONA1227 – termin niechcianej @ około 20 października.
Lumia - termin niechcianej @ lato 2014
OneMoreTime - termin niechcianej @ koniec października lub grudnia 2014 r.

enya dopiero odpisuję bo jakoś nie miałam wcześniej czasu.Wiesz nawet nie myslałam o tym,jestesmy jeszcze w miare młodzi więc mam nadzieję,że nie będzie to potrzebne:)Będziemy próbować:)


Angelstw Synio śliczny:)Taka malusia kruszynka:)Wiesz,że jakos od początku czułam,że to będzie synek?:)Super:)

Mamcia Gratulacje:)

Ja dziewczynki zaczęłam mierzyc temp.Co prawda pare dni opuściłam bo niestety nie miałam wyjścia,ale ostatnie dni wyglądają tak : 1października 36,3 2paźdz.36,3 3paź./36,3 4paź.36,4, 5paź.36,6

Czyli wygląda na to,że owu moge mieć nawet jutro?Jestem świeża w te klocki:)Dopiero próbuję:)Nie wiem jak to jest,czy czekać na konkretny skok czy już czy jak:)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Karola - strasznie mi przykro ,że nie mogłam napisać , spędziłam kupę czasu w szpitalu psychiatrycznym miałam nawrót choroby , telefon mi się rozleciał nie miałam kontaktu z otoczeniem ,a potem miałam nowy numer , koniec ciąży spędziłam w tym okropnym szpitalu , potem w domu jeszcze byłam trochę nie doleczona i na dodatek laptop mi wysiadł niedawno mąż go naprawił nie zniknęłam bo tak mi się chciało ....:( przepraszam ,że tak się złożyło trochę mi przykro po tym co przeczytałam ,a nie chciałam na dzień dobry Was zadręczać moją chorobą....

Dziękuję za Wasz odzew , moi znajomi z fb też nic nie wiedzieli o moim nawrocie schizofrenii .
 
Kobietko, my wszystkie wiedziałyśmy o Twojej chorobie i dlatego sie tak okropnie martwiłyśmy... Poruszyłyśmy niebo i ziemię, żeby się z Tobą skontaktować... Nawet nie wiesz jakie nam scenariusze chodzily po głowie... Dziewczyny ze staraczek, sierpniówek do nas pisały, prosiły o jakiekolwiek informację.
Bardzo się cieszę, że z Tobą już jest wszystko dobrze. Masz już swój upragniony cud! I proszę Cię, nie znikaj już, a jak tak to nam chociaż napisz dlaczego Cię nie ma. wiem, że choroba jaką masz nie ułatwia Ci zycia, ale jesteś silną kobietą i dasz rade!
 
Kobietko najwazniejsze ze jest juz ok. Obwaialam sie ze tak to.niestety sie skonczy, ale zapomnijmy.
Najwazniejsze ze juz jestes cala i zdrowsza
 
Dziękuję za zrozumienie, w tej chorobie ostatnią rzeczą jest logiczne myślenie , skoro twierdziłam ,że nie jestem w ciąży ,a byłam przecież to wyobraźcie sobie, nie przyszło mi nawet do głowy żeby laptopa otwierać bo byłam tak jakby poza zasięgiem , w 2011 też zniknęłam nagle z forum to łapie nagle i człowiek nie wie wtedy co robi , może i lepiej ,że nic nie pisałam bo ja bredzę jak chora jestem i jeszcze by admini mnie wywalili.

No i nie mam wpływu na moje myśli gdybym miała to na pewno bym napisała ,ale mnie zgarnęła policja i karetka bo nie chciałam iść do szpitala wspominam to jak koszmar.
 
Kwiatuszku - dziękuję ;*
Kaira - ja też się z tym liczyłam i psychiatra też mi mówiła, że albo wóz albo przewóz.
Odstawiłam leki dla Wiktorka ,dla niego to wszystko.
Przeszłam gehennę i ja i on , wiele razy płakałam i wpadałam w rozpacz podczas pobytu w tamtym szpitalu.
To było w Zgierzu okropny oddział ,ale tam mnie zabrali bo obok był szpital z oddziałem położniczym , oddział o wiele gorszy niż ten w Gostyninie , zero spacerów zero kontaktu ze światem tylko w czasie kontroli na położnictwie miałam spacery , dużo agresji wobec mnie tam było, byłam nawet uderzona kilka razy masakra po prostu...
Moi bliscy bali się o mnie i dziecko ,ale wypuścili mnie dopiero na poród .Jak o tym myślę to chce mi się płakać ,ale daliśmy radę ciąża donoszona do 39tc w 39tc planowe cc i wszystko dobrze się skończyło.Niestety nie mogę karmić piersią i z tym też trudno mi było się pogodzić.
 
Kobitka nie kazda moze karmic i tym wogole sie nie przejmuj. Dla niego wazniejsza jest twoja obecnosc zebys z nim zawsze byla niz to karmienie.dzieci z mm tez sa zdrowe i szczesliwe :)
 
reklama
Kobietka BARDZO SIĘ CIESZĘ ŻE WRÓCIŁAŚ WITAM WIKTORKA :biggrin2::biggrin2: przykro mi że tyle przeszłaś przez swoją chorobę, może nie wiele to pomogło ale modliłam się za Ciebie, mam nadzieję że teraz już jest dobrze i cokolwiek to DASZ RADĘ jesteś bardzo silna:tak: w każdym razie całe szczęście jesteś z nami znowu, oczywiście w miarę możliwości jak czas przy Wiktorku pozwoli to pisz do nas, jak sobie radzisz? jak Wiktorek? zaglądaj też na wieści od rozpakowanych, tam więcej tematów o dzieciach, tu więcej o ciąży, chociaż to wszystko się przeplata :biggrin2:

Enya śliczna Basiunia CUDO :biggrin2: sukienki poszukaj może w używkach, czasami są cuda

Onemoretime udanej zabawy !!

Ona najlepiej jak zalogujesz się na enpr.pl i tam wprowadzisz obserwacje i wkleisz tu link bo tak to nie wiele można powiedzieć

Odnośnie mojego porodu, kto nie chce znać szczegółów niech nie czyta :sorry:


w piątek od 16 skurcze regularne, pojechaliśmy do położnej na sprawdzenie, rozwarcie dopiero 1 cm, ale że do szpitala 200 km, zadzwoniła tam i powiedziała że możemy jechać swoim samochodem, na pewno jeszcze mamy czas, ale przyjmą nas
od 23.00 w szpitalu, nic ciekawego się nie dzieje poza tym że nie śpimy, skurcze trochę mocniejsze, do rana prawie 4 cm
potem coraz gorzej z bólem, ale daję jeszcze radę, wdycham gaz, rozwarcie nie postępuje...
na dyżurze jest polski lekarz, rozmawiam z nim o znieczuleniu, mówi że nie ma problemu, on normalnie pracuje w Oslo i tam to bardzo często biorą kobiety, tu to trochę taki szpital na prowincji (co się potwierdziło w 100%) i preferują naturalne porody... później zobaczyłam go jeszcze jak przebijał mi pęcherz płodowy, a potem wcale nie przyszedł
przed 15.00 przebijają mi pęcherz płodowy, dostaję też paracetamol i kroplówkę bo mam gorączkę, skurcze robią się bardzo bolesne i częste a rozwarcie dopiero 5 cm, proszę o znieczulenie
anestezjolog jest zajęty ale przychodzi po 18.00 ja do tego czasu ratuję się gazem ale jest ciężko, przed podaniem epiduralu nadal tylko 5 cm, wkłucie w kręgosłup straszne, mąż prawie zszedł przy tym, ale stwierdziłam że jak sobie nie ulżę w bólu to nie wytrzymam do 10 cm i nie będę miała siły przeć, więc zaryzykowałam
znieczulenie działa ale nie do końca tak jak powinno, tracę czucie w lewej nodze całkowicie, ból odczuwam po prawej stronie najbardziej plecy, ale i tak gdzieś do godziny 21.00 ulga jest znaczna i odpoczywam
od 20.00 mam też oksytocynę, jestem przykuta do łóżka kroplówkami i monitorem skurczów oraz tętna dziecka, leżąc i nic nie robiąc rozwarcie nadal wolno postępowało, a główka była wysoko
na nocną zmianę przychodzi położna, która wcale nie wykazuje chęci żeby mi pomóc, jej teksty w stylu czy ja nie wiedziałam że poród to ciężka praca są niegrzeczne, twierdzi że będę mogła zacząć przeć jak będę miała pełne rozwarcie (o 1.00 oszacowała je na 9,5 cm), jak przestanie działać moje znieczulenie i odzyskam czucie w nodze (to się stało dopiero rano), oraz jak główka będzie nisko i będę sama czuła że muszę przeć, czyli ciężko było spełnić te wszystkie warunki, w efekcie prosiłam ją (błagałam przez łzy) żeby mi powiedziała że już mogę przeć bo ja nadal nie czuję nic w kwestii położenia główki ale już nie wytrzymuję tych skurczy ich siła i częstotliwość była już krańcowa, a moja położna wręcz niewzruszona, jeszcze co chwilę wychodziła mówiąc że musi wypełniać dokumenty i jak coś to tu mam dzwonek, mój mąż wściekły nazwał ją sadystką

z łaski swojej położna stwierdziła że zbada mnie szybciej niż planowała... oczywiście co chwilę się mnie pytała czy czuję że chce przeć, a ja że nie wiem bo nie czuję, po tym powiedziała że mam spróbować no i tak zaczęłam przeć o godz 2.10
w czasie przenia kazała mi zmieniać pozycje, z pleców na bok ,z boku na kolana, z kolan na takie niskie krzesełko przy podłodze, oczywiście mąż musiał mi pomagać się przenieść ze względu na brak czucia w nodze ale jak już byłam na tym śmiesznym krzesełku (jak na toalecie) nie czułam główki ale wiedziałam że jak się postaram to zaraz urodzę, położna przy tym mnie olewała i grzebała przy stoliku z narzędziami pewnie szykowała skalpel, a w tym momencie wyszła główka (!) ona w szoku woła pomocnice i każe mi się przenieść na łóżko, przy pomocy męża i kogoś jeszcze z główką między nogami przenoszą mnie do łóżka, moje dziecko już płacze (!) wszyscy w szoku, w końcu dostaję instrukcję przyj - i wychodzi moja córeczka (godz. 2.40, czyli parłam pół godziny)
teraz powinny mi ją położyć na brzuchu, a zamiast tego trzymają ją między moimi nogami, wycierają, dają zastrzyk z wit. K, ja pytam się co to i po co, i mi robią zastrzyki, jestem zła że nie poinformowali mnie o tym wcześniej, że nie położyli mi jej, że nie mogłam jej trzymać gdy ją kłuli... mąż równie zły... położna jeszcze do niego z tekstami o aparacie fotograficznym, że powinien mieć, dlaczego nie robi zdjęć (!)
w końcu doczekałam się dziecka w ramionach, mąż przecina pępowinę, położna zaczyna mnie zszywać (kilkanaście szwów), dobrze że epidural działał jeszcze tam na dole i tego nie czułam nie wiem też w którym momencie tak popękałam (może przy wstawaniu) bo ta sadystka pewnie by mi nie dała innego znieczulenia, powiedziała jak będzie bardzo bolało to mam powiedzieć... co to znaczy bardzo, bo w dzisiejszych czasach chyba każdy zasługuje na pełne znieczulenie jak się go szyje (?)

do tej pory myślałam że jak się już bierze znieczulenie zewnątrzoponowe przy porodzie to po to żeby znieczulić cały poród, a nie tylko jego część (?) widziałam w programie one born every minute takie porody i było ok, fakt że się nie czuje kiedy przeć ale położna instruuje co i kiedy robić i w większości przypadków nie ma problemów, natomiast w tym szpitalu na norweskiej prowincji mają jakieś inne zasady... cóż, zawsze mogło być gorzej więc już tak bardzo tego nie przeżywam, ale zadowolona z opieki nie jestem i nie będę tego ukrywać... natomiast mimo tych przeżyć nadal mam ochotę na kolejne dzieci i czuję się silniejsza, dumna z siebie że dałam radę, wytrzymałam ponad 24 godz na porodówce i następnym razem też dam radę, oczywiście duża zasługa w tym mojego męża, chłop się spisał ;-)

A to moja Łucja :-)
DSC03874.jpg
 

Załączniki

  • DSC03874.jpg
    DSC03874.jpg
    24,9 KB · Wyświetleń: 54
Do góry