Anastazja1m, dziś się nie dałam. Też próbował. Najpierw że głowa boli, jak nie dało rady to zaczęła go boleć noga, potem druga... Powiedziałam że mnie robi się w konia raz, a potem to jest jak z tym chłopczykiem co wołał że sie pali. I mały mi się rozpłakał, powiedział że on nie chce do szkoły. Spytałam dlaczego - pro forma z resztą bo odpowiedź wydawała mi się jasna i zgadłam. On nie chce do szkoły bo w szkole nic nie rozumie. Nie rozumie nauczycielki, nie umie się dogadać z kolegami, dwie dziewczynki mu dokuczają a on nie może nic zrobić bo jak się postawi to one skarżą na niego nauczycielce a on nie ma jak się wytłumaczyć - nie zna zupełnie angielskiego. Czaisz? Sześciolatek wrzucony w grupę anglojęzyczną, z angielską nauczycielką oczywiście, nie rozumiejący co się do niego mowi, czego się od niego oczekuje, w dodatku z racji nieznajomości języka ma szanse robić za klasowego dupka dyżurnego. Przecież to wrogi świat! Też bym nie chciała tam iść. Próbowałam mu tłumaczyć, że tylko chodząc do szkoły może się nauczyć angielskiego. On nie chce się uczyć angielskiego. Ale będąc w Anglii musi. To czemu on jest w Anglii? Bo tu są mama i tata i tylko tu może być z nimi. W Polsce byłby z babcią - nie chce być w Anglii. Cholera, biedny dzieciak. A Krzyś więcej od niego mówi po angielsku. Bo Krzyś jest młodszy i zanim dobrze opanował polski, zaczął łapać angielski i idzie mu łatwiej. Bo im młodszy umysł tym łatwiej. Bo jak ty się Bartku łamiesz to co ja mam powiedzieć, a też się muszę nauczyć języka... Żal mi go. Ja nie chodzą co dzień do szkoły. Musze pogadać z nauczycielką, tylko z tłumaczem bo za trudno mi będzie bezpośrednio - powinna wiedzieć że dziecko jest podłamane, że angielski w jego własnych oczach go przerasta, a szkoły się boi. Nauczycielka jest miła, fajna babka, ale nie zna polskiego i nie ma z Bartkiem kontaktu. Z jego mamą też nie bardzo - też nie zna języka, jeszcze mniej niż ja. Wiem, nauczycielka też ma przegwizdane mając w grupie dziecko z tak ograniczonym kontaktem.
EwelinaK26, cokolwiek to jest, to złośliwe chyba nie bardzo. Chłopaki dziś zdecydowanie ok, Krzyś zasmarkany po pięty, Bartuś ma doła jak stąd do wieczności, ale biegunka im przeszła.
Skierka, SPOKÓJ!! Mamy uwarunkowany przeżyciami, wzbogacony wiedzą Wujka Google dar szukania powodów do paniki - basta. To dopiero blady początek ciąży, prawda? No, to poczekaj na usg i zobaczysz co tam słychać. W szóstym tygodniu już spokojnie można trzasnąć scan i będzie taka fajna, mała, czarna dziura - i to jest TO. Choć wcale nie wygląda na małego ludzika.
) Poczekaj i nie próbuj się domyślać, doszukiwać, ew. lookać po necie za pt. przyczynami "nadwymiaru". Laska! Jakby się dało to bym się podpięła pod scan i cały czas patrzyła czy serce bije - też mam bzika. Nie da rady - trzeba cierpliwie czekać.
As, ja pier...ę! Oni Cię z takim podejrzeniem wypuścili do domu?? Ich posrało kolczastym drutem, czy się z ch... na głowy mieniali? Z podejrzeniem nawet zapalenia otrzewnej do domu?? POCIPIELI?! Ja Cię wczoraj dlatego pytałam czy brzuch się "broni" przy ucisku. Powinnaś leżeć w szpitalu pod ścisłą obserwacją. Jeszcze podejrzenie posocznicy... To się hospitalizuje z urzędu. Doczytałam... I powinno się przymusowo. Jaja sobie robisz. Wiem że Kuba, ale ryzykujesz.
Kaira, a tuś mnie zaskoczyła.
Nie pomyślałam o różnicy w rodzaju progesteronu. Z drugiej strony wiem że lekarze często miksują zalecając i to i to.
Talf13, witaj. Przykro mi. Również ze wzgl. na sposób w jaki Cię potraktowano, w czasie kiedy jak rzadko potrzebowałaś ludzkiego podejścia. Co do starań... Wiesz, myślę że najlepiej porobić te co ważniejsze badania żeby ew. odkryć przyczynę straty, a na pewno wykluczyć ew. przyczyny na przyszłość, a potem to kwestia Twojego stanu ducha. Straciłaś swoje dzieciątko we wczesnej ciąży, co pozwala nie czekać długo na powrót do starań. Ja czekałam bo po prostu dlatego że nie było wcześniej możliwości - Rajmund w Anglii, a ja w Polsce - jak tylko dołączyłam do swego mężczyzny, zadbaliśmy o rezultat. Gdybym miała możliwość "używania swego mężczyzny regularnie", pewnie byśmy coś wykombinowali już wcześniej.
A u nas. Byłam u midwify (jak ja kocham polglish!), a właściwie byliśmy coby tatuś wiedział że on też się liczy. Chcecie się pośmiać? To że jestem po poronieniu nie ma dla nich znaczenia, ale ma znaczenie mój wiek i... fakt że rodziłam duże dzieci. 4,350, 3,400 (gestoza), 4,250 i bąble 2,950 i 2,700 co jak na bliźnięta też podobno nie w kij dmuchał. Otóż to jest powód do konsultacji lekarskiej, wcześniejszego scanu i dodatkowego scanu pod koniec ciąży. Bo tu się robi 2 scany - 11-12tc. i 20tc. No i w ogóle to ja bardzo wcześnie przyszłam do nich bo pierwszą wizytę to oni sobie winszują w 10tc. Gdybym zaczęła plamić albo co, mam gnać do GP i ten mnie kieruje do szpitala na scan. Teraz mam czekać na pisemko od nich, z namiarami na które mam dzwonić i umówić się na scan, a kolejna wizyta w Child Center będzie planowo... 31.01. Ops... A ja marudziłam że w Polsce lekarz nawalił wyznaczając miesięczny termin kolejnej wizyty. Ok. Jakby się coś działo to wiem co mam robić - jest ok. Czujemy się bosssko, dostałam kolejną kupkę materiałów informacyjnych (rozrysowane organy rozrodcze kobiety i mężczyzny to w okolicach podstawówki miałam, z wyjaśnieniem jak dochodzi do zapłodnienia...
), tatuś dostał w tym pakiecie bajeczną ulotkę. Jak znak drogowy, ze zjazdem z autostrady - strzałka odchodzi po skosie w lewo, przy skrzyżowaniu napis "40 weeks", przy końcu strzałki "Fatherhood". Śliczne. Plus kupa materiałów reklamowych firm "dzieciarskich" od kosmetyków po Pampersa. Żeby było śmieszniej... Znów mnie pytali (przy Rajmundzie) jak nam się razem żyje. Zrobiłam oczy. Czy on mnie nie bije. A która bita kobieta przyzna się do tego i to przy swoim kacie?? Za to Rajmund stanął na wysokości zadania - nie, on mnie nie bije bo się boi. Chadzamy w różnej wadze.
) Mieliśmy bardzo fajną tłumaczkę. Ważenie... Brrr... Powiedziałam grzecznie że gdybym wiedziała co mnie czeka, nie włożyłabym tylu ciuchów za to przyszłabym w szpilkach. Panie uspokoiły że ważenia są tylko dwa. Ufff... Tzn. drugie jak będę wyglądać jak słoń przed rozwiązaniem bo póki co wyglądam jak słabo odżywiony wieloryb. Nie lubię wagi. Z wzajemnością z resztą.
)