Nerowercia nie możesz się obwiniać, za to co się stało. Ja też leciałam w 8tc i moje maleństwo przeżyło do 13tc. Ja przed lotem pytałam 3 ginów i oni nie mieli zastrzeżeń, żebym leciała. Pytałam potem innych czy to mogło być powodem straty i odpowiadali NIE. Może faktycznie nie powinno się latać, ale zobacz ile dziewczyn nie leciało samolotem a i tak potraciły dzieciątka. Nie ma w tym ani krzty Twojej winy, bo przecież nie zrobiłabyś nic żeby zaszkodzić swojemu dziecku. Ja też mam podobną sytuację jak Ty-razem z koleżanką chodziłyśmy w ciąży, obie miałyśmy mieć synków, rodzić w podobnym czasie, chodzić na spacerki razem (mieszkamy obok siebie) i teraz ona cieszy się ruchami dziecka i zbliża do porodu kiedy ja opłakuję swojego syneczka. Dla niej też jest ciężko przeżywać tą ciążę i cieszyć się tak w 100% wiedząc, że mnie robi się przykro, że nie tak miało być...
As nie potrafię sobie wyobrazić co przeżywasz...trzymam kciuki za Ciebie i Twoją siłę
miśkam ja też myślałam, że jak wrócę do pracy to "znormalnieję", ale jak wracam z pracy to znowu zasiadam przed neta i czytam, między obowiązkami, między jakimś filmem czy książką wracam do kompa i czytam fora. Wydaję mi się, że daje mi to jakieś ukojenie, bo wiem, że tu są osoby, który przeżyły to samo. Zawsze byłam osobą, która sama radzi sobie z problemami, miałam psychologa w szpitalu i zupełnie nie zgadzałam się z tym co mówi, bo recytowała mi jakieś sztuczne frazesy z książki, widać, że sama nigdy nie przeżyła straty dziecka. Wolę pobyć wśród ludzi, którzy mnie rozumieją...nawet jak tylko sobie czytam nic nie pisząc