Ewelinka27
szczęśliwa mamusia :)
Witam Mamusie Aniolkow
Czytam, pisze...znowu czytam i tak caly czas zabieram sie do tego ... Nie pwoiem,ze jest to latwe zadanie,ael chce, chce zaczac pisac i pytac sie o wszystko ....
23.09.2010r stracilam w 7 tyg mojego malego Aniolka :-(... OD 3 lat mieszkam z mezem w Norwegii,tu wspolnie wychowujemy prawie 2 letnia coreczke (o ktora staralismy sie 6 lat) .... TO moje pierwsze poronienie... CIezko mi z tym wszystkim...
Gdy zobaczylam cudowne dwie kreseczki caly moj swiat zawirowal mi przed oczyma... jakiez bylo nasze szczescie,radosc wypelniala nasze serca po brzegi .... Zaraz jechalismy do przychodni zrobic badania, umowilismy sie na wizyte u gin ... W NO to wszystko troszke trwa, oni nie uznaja ciazy do 3 m-ca, bo jak nam powiedizal kiedys ginekolog to dla nich naturalna selekcja zarodkow !! ... Z tego wzgledu,ze moja 1 ciaza byla zagrozona i do 23 tyg bylam na podtrzymaniu od poczatku wiedizalm,ze musze uwazac ... nie dzwiglam nic.... itp...jak tylko zaczely sie lekkie plamienia zaraz pojechalismy na pogotwie,tam odeslali nas do lekarza rodzinnego,ktory lekka reka powieizal (bez badan i usg!!!), ze to najprawdopodobniej poronoienia... Na wlasna reke bralam duphaston w takich samych ilosciach jak w 1 ciazy... lezalam...tak bardzo walczylam o zycie naszeo dizecka...jednak w tym systemie lekarskim nic nie moglam zrobic..tak minelo 1,5-2 tyg... na 1 usg gin powiedzial,ze cos zaczelo sie dizac...i to pozim hcg mial powiedzic nam,czy to poronienie,czy ciaza !!!! hcg lekko roslo... na kolejnym usg inny gin stwierdzil,ze nic nie widzi...i tylko powiedzial,ze mu przykro !!!! i tyle... nastepnego dnia mialam zarezerwowany lot do PL ... Z takim strachem,cierpieniem...nigdy nie lecialm...zaraz po przylocie mialam juz umowiona wizyte u pol gin... niesety powieizlam mi,ze mam poronienie zatrzymane,ze maluszek zmarl wczesniej ... Serce pekalo mi, dusza rozdarta na strzepy... nogi miekkie jak z waty ... caly moj siwat nagle runal...moja plany,marzenia, 2 lata staran...wsszystko sie rozpadlo... Nastepnego dnia poszlam na kolejna wizyte,tym razem do ordynatora... niesty potwierdzil to samo...w dodatku podczas badania gin... zaczelo sie poronienie...pokazal mi nawet *czesc * MAluszka !! nie bylam w stanie rozmawaic...wypisal mi skierowanie na zabieg na nastepny dzien ... rece mi drzaly,jak chowalam skierowanie do torebki...to byly dla mnie wyrok smierci ... a tak bardzo liczylam na cud,an to,ze jedkan wszytko okaze sie tylko jedna wielka pmylka... Niesty... naspepny dzien przyniosl kolejne lzy... w szpitalu serdeczne, pelne troszki pielegniarki,polozne... tylko podczas przprpwadzanai wywaidu ... jedna z nich zapytala sie mnie,czy chce otrzymac metryczke smierci dizecka !!!! i ze mam wybrac sobie plce dziecka !!! tak bardzo sie rozplakalam...odpowiedizalm,ze chialam urodzic zrowe dziecko bez wzgledu na plec,a nie wybierac sobie synka,czy coreczke... jednak musialm to zrobic,wiec podalam,ze to byla Dziewczynak...moja Juleczka ... straszne to wszystko... Na zabieg nie czekalam dlugo,bylam wzielta na sale jako 2 pacjentka,gdyz strasznei wszystko przezywalm... Polozne bardzo kochane, dawaly mi wsparcie,rozmawialy, mwoily,ze Maluszek byl chory i dlatego nie mogl sie we mnie rozwinac,ze byly z pewnoscia wady chromosomwe.... oj serce mi pekalo slyszac to wszystko...dostawalm leki uspokajajace...bylam jak w amoku...na sali tez bylam w totoalym szoku...plakalam kaldac sie na lozku zabiegowym,bo wieddzialm,ze jeszze tylko przez chwilke Maluszek bedzie we mnie, ze juz za kilka chwil roztaniemy sie...,ze zabiora mi moja upragniona coreczke i nigdy Jej nie zobacze, nie dotkne,nie przytule...nigdy nie uczesze Jej wloskow, nie zaspiewam kolysanki... oj serce tak bardzo plakalo...szybko podali mi srodek nasenny...obudzilam sie jak przewiezli mnie na sale, nie spalam po narkozie tylko glosno plakalam.... moja sisotra byla przez ten caly czas ze mna.... tak brdzo mnie wspierala, maz dzwonil...,bo nie mogl byc z nami w Pl... Jutro mina 2 tyg od tych traumatycznych chwil...a we mnie caly czas zywe rany, tak ciezko mi z tym wszystkim zyc .... Wieczorem dowiedizalm sie od kolezanki,ze jej tesciowa zrobila juz moj wynik,ze lekarz nic w opisie hist nie napisal !!! ze lekarze przeprowadzajzcy takie zabiegi wyrzucaja Malenstwa do toalety a do badan daja zaledwie skrzepy !!! Wszytko po to ,by matkom nie dac zasilkow macierzynskich, by nie wydawac malenkich cialek do pochowku,bo na tym traci skarb panstwa !!! Bylam w szoku jak to wszystko uslyszalm,bo tym sposobem niesty nigdy nie dowiem sie,co bylo przyczyna mojej straty.... nie otzymam metryczki maluszka... szokujace jest dla mnie to wszystko...ale tak niestety dziala polska sluzba zdrowia...
Przykro mi z tego powodu,ale nic niestty z tym nie zrobie...
Teraz tylko pozostaje mi byc dobrej wiary,ze nasza Julka jeszcze do nas wroci ... Wierze w to gleboko ... I mam nadzieje,ze bede gotowa jeszcze w tym roku na podjecie prob...
[*] dla wszystkich naszych Aniolkow
[*] ....
Czytam, pisze...znowu czytam i tak caly czas zabieram sie do tego ... Nie pwoiem,ze jest to latwe zadanie,ael chce, chce zaczac pisac i pytac sie o wszystko ....
23.09.2010r stracilam w 7 tyg mojego malego Aniolka :-(... OD 3 lat mieszkam z mezem w Norwegii,tu wspolnie wychowujemy prawie 2 letnia coreczke (o ktora staralismy sie 6 lat) .... TO moje pierwsze poronienie... CIezko mi z tym wszystkim...
Gdy zobaczylam cudowne dwie kreseczki caly moj swiat zawirowal mi przed oczyma... jakiez bylo nasze szczescie,radosc wypelniala nasze serca po brzegi .... Zaraz jechalismy do przychodni zrobic badania, umowilismy sie na wizyte u gin ... W NO to wszystko troszke trwa, oni nie uznaja ciazy do 3 m-ca, bo jak nam powiedizal kiedys ginekolog to dla nich naturalna selekcja zarodkow !! ... Z tego wzgledu,ze moja 1 ciaza byla zagrozona i do 23 tyg bylam na podtrzymaniu od poczatku wiedizalm,ze musze uwazac ... nie dzwiglam nic.... itp...jak tylko zaczely sie lekkie plamienia zaraz pojechalismy na pogotwie,tam odeslali nas do lekarza rodzinnego,ktory lekka reka powieizal (bez badan i usg!!!), ze to najprawdopodobniej poronoienia... Na wlasna reke bralam duphaston w takich samych ilosciach jak w 1 ciazy... lezalam...tak bardzo walczylam o zycie naszeo dizecka...jednak w tym systemie lekarskim nic nie moglam zrobic..tak minelo 1,5-2 tyg... na 1 usg gin powiedzial,ze cos zaczelo sie dizac...i to pozim hcg mial powiedzic nam,czy to poronienie,czy ciaza !!!! hcg lekko roslo... na kolejnym usg inny gin stwierdzil,ze nic nie widzi...i tylko powiedzial,ze mu przykro !!!! i tyle... nastepnego dnia mialam zarezerwowany lot do PL ... Z takim strachem,cierpieniem...nigdy nie lecialm...zaraz po przylocie mialam juz umowiona wizyte u pol gin... niesety powieizlam mi,ze mam poronienie zatrzymane,ze maluszek zmarl wczesniej ... Serce pekalo mi, dusza rozdarta na strzepy... nogi miekkie jak z waty ... caly moj siwat nagle runal...moja plany,marzenia, 2 lata staran...wsszystko sie rozpadlo... Nastepnego dnia poszlam na kolejna wizyte,tym razem do ordynatora... niesty potwierdzil to samo...w dodatku podczas badania gin... zaczelo sie poronienie...pokazal mi nawet *czesc * MAluszka !! nie bylam w stanie rozmawaic...wypisal mi skierowanie na zabieg na nastepny dzien ... rece mi drzaly,jak chowalam skierowanie do torebki...to byly dla mnie wyrok smierci ... a tak bardzo liczylam na cud,an to,ze jedkan wszytko okaze sie tylko jedna wielka pmylka... Niesty... naspepny dzien przyniosl kolejne lzy... w szpitalu serdeczne, pelne troszki pielegniarki,polozne... tylko podczas przprpwadzanai wywaidu ... jedna z nich zapytala sie mnie,czy chce otrzymac metryczke smierci dizecka !!!! i ze mam wybrac sobie plce dziecka !!! tak bardzo sie rozplakalam...odpowiedizalm,ze chialam urodzic zrowe dziecko bez wzgledu na plec,a nie wybierac sobie synka,czy coreczke... jednak musialm to zrobic,wiec podalam,ze to byla Dziewczynak...moja Juleczka ... straszne to wszystko... Na zabieg nie czekalam dlugo,bylam wzielta na sale jako 2 pacjentka,gdyz strasznei wszystko przezywalm... Polozne bardzo kochane, dawaly mi wsparcie,rozmawialy, mwoily,ze Maluszek byl chory i dlatego nie mogl sie we mnie rozwinac,ze byly z pewnoscia wady chromosomwe.... oj serce mi pekalo slyszac to wszystko...dostawalm leki uspokajajace...bylam jak w amoku...na sali tez bylam w totoalym szoku...plakalam kaldac sie na lozku zabiegowym,bo wieddzialm,ze jeszze tylko przez chwilke Maluszek bedzie we mnie, ze juz za kilka chwil roztaniemy sie...,ze zabiora mi moja upragniona coreczke i nigdy Jej nie zobacze, nie dotkne,nie przytule...nigdy nie uczesze Jej wloskow, nie zaspiewam kolysanki... oj serce tak bardzo plakalo...szybko podali mi srodek nasenny...obudzilam sie jak przewiezli mnie na sale, nie spalam po narkozie tylko glosno plakalam.... moja sisotra byla przez ten caly czas ze mna.... tak brdzo mnie wspierala, maz dzwonil...,bo nie mogl byc z nami w Pl... Jutro mina 2 tyg od tych traumatycznych chwil...a we mnie caly czas zywe rany, tak ciezko mi z tym wszystkim zyc .... Wieczorem dowiedizalm sie od kolezanki,ze jej tesciowa zrobila juz moj wynik,ze lekarz nic w opisie hist nie napisal !!! ze lekarze przeprowadzajzcy takie zabiegi wyrzucaja Malenstwa do toalety a do badan daja zaledwie skrzepy !!! Wszytko po to ,by matkom nie dac zasilkow macierzynskich, by nie wydawac malenkich cialek do pochowku,bo na tym traci skarb panstwa !!! Bylam w szoku jak to wszystko uslyszalm,bo tym sposobem niesty nigdy nie dowiem sie,co bylo przyczyna mojej straty.... nie otzymam metryczki maluszka... szokujace jest dla mnie to wszystko...ale tak niestety dziala polska sluzba zdrowia...
Przykro mi z tego powodu,ale nic niestty z tym nie zrobie...
Teraz tylko pozostaje mi byc dobrej wiary,ze nasza Julka jeszcze do nas wroci ... Wierze w to gleboko ... I mam nadzieje,ze bede gotowa jeszcze w tym roku na podjecie prob...
[*] dla wszystkich naszych Aniolkow
[*] ....