reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Cześć 🙂 jestem po zabiegu łyżeczkowania (puste jaja płodowe w 9tc). Od zabiegu minęło 36 dni. Od wczoraj lekko plamię świeżą krwią, więc pewnie dostanę w końcu okres.
Do tej pory miałam poukładane w głowie, że starania mogę zacząć najszybciej po 2 cyklach, czyli ten cały jeszcze odpuścić. Ale jak okres przychodzi to się nakręcam, że owu pewnie będę miała za 2 tyg i nie będę umiała odpuścić 😪 zmarnować jej. Tym bardziej, że zawsze czuje, kiedy mam owu.
Co się stanie jeśli zajdę w ciążę tak szybko, od razu? Dlaczego lekarze każą czekać? W szpitalu mówili żeby czekać 3 cykle, mój lekarz prowadzący mówił o 2 cyklach. Dlaczego zdania są podzielone?

PS. Widzę znajome loginy koleżanek z marcowych mam 2022. Pozdrawiam was dziewczyny😍
Witaj, też Cię pamiętam 😊 zdania są podzielone, ja poronilam samoistnie, więc mogę od razu się starać po pierwszej @. Też właśnie plamię, czekam az sie rozkręci.
 
reklama
Mi lekarz powiedział, że mogę się starać po pierwszej @ - ale wymagana jest kontrola USG, by sprawdzić. czy wszystko w środku jest ok.
Ja zaszłam po drugiej @, po łyżeczkowaniu w 11tc.
Podobno im szybciej się zajdzie - tym jest większe prawdopodobieństwo utrzymania ciąży. Bo organizm jeszcze tą ciążę "pamięta". U mnie się sprawdziło, ale byłam świadoma, że jeśli pierwsze poronienie nie było przypadkiem, to będę musiała się przebadać. O tym mieliśmy z lekarzem porozmawiać, jeśli tak by się stało. Na szczęście nie było takiej potrzeby.
Dwóch lekarzy powiedziało mi to samo. Że teraz jest najbardziej płody okres dla mnie, bo organizm pamięta ciążę i hormony dalej gdzieś są nastawione w kierunku ciąży. I organizm łatwiej daje zarodkowi się zadomowić :)
Ja aktualnie 29 dzień po zabiegu. I zaczynam plamić, więc mam nadzieję, ze zaczyna się miesiączka.
 
Dwóch lekarzy powiedziało mi to samo. Że teraz jest najbardziej płody okres dla mnie, bo organizm pamięta ciążę i hormony dalej gdzieś są nastawione w kierunku ciąży. I organizm łatwiej daje zarodkowi się zadomowić :)
Ja aktualnie 29 dzień po zabiegu. I zaczynam plamić, więc mam nadzieję, ze zaczyna się miesiączka.
Mam nadzieję, że coś w tym faktycznie jest :) I kiedy wznawiacie starania?
 
Też byłam na marcowych mamach 2022 i pamiętam Twoją szaloną historię :) Przykro, że to się wszystko tak skończyło. Ja miałam łyżeczkowanie 17 lipca, ale położna mówiła, że zabieg był bardzo szybki i lekarz nie musiał nawet wchodzić jakoś głębiej czy coś 😅 Nie pamiętam, o co dokładnie chodziło. Moja ginka jak mnie kierowała na zabieg to stwierdziła, że raczej będzie można zacząć starania po pierwszej miesiączce, bo ciąża zatrzymała się na wczesnym etapie i właściwie większość poroniłam samoistnie - w dniu zabiegu beta wynosiła 6.
Okres przyszedł równo miesiąc później i niestety nie miałam możliwości pójść na wizytę przed owu i cóż... może nie staraliśmy się jakoś specjalnie, ale też się nie zabezpieczaliśmy 🙈
Mam podobnie jak Ty, że bardzo chciałabym być znowu w ciąży...
A dzisiaj o 20 wizyta, więc zobaczymy, co ginka powie.
Zazwyczaj to wchodzenie głębiej wiąże się z przypadkiem, kiedy tabletki poronne nie przesuną dzidziusia w dół. Dlatego przed zabiegiem je podają. U mnie akurat była taka sytuacja, że podwali mi ich tyle, a żadna nic nie zadziałała. Miałam jedynie lekkie pobolewanie brzucha, gdzie kobiety po tych tabletkach mają silne bóle. Lekarz przed zabiegiem powiedział, ze będzie on trwał dłużej niż zwykłe, bo właśnie z uwagi na wiek ciąży i brak skuteczności tabletek, będzie musiał "wejść głębiej". Ogólnie byłam takim przypadkiem, gdzie zebrali się chyba wszyscy lekarze, którzy byli na dyżurze. Anastezjolog, ordynator, lekarz prowadzący, lekarz pomagający przy zabiegu, 3 położne, inni lekarze stali gdzieś z boku, a dodatkowo zebrali grupkę studentów. I to pod koniec ich zauważyłam, kiedy już zaczęłam odpływać. Chyba stwierdzili, że i tak nie będę tego pamiętać, więc co im tam. Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal.
 
Zazwyczaj to wchodzenie głębiej wiąże się z przypadkiem, kiedy tabletki poronne nie przesuną dzidziusia w dół. Dlatego przed zabiegiem je podają. U mnie akurat była taka sytuacja, że podwali mi ich tyle, a żadna nic nie zadziałała. Miałam jedynie lekkie pobolewanie brzucha, gdzie kobiety po tych tabletkach mają silne bóle. Lekarz przed zabiegiem powiedział, ze będzie on trwał dłużej niż zwykłe, bo właśnie z uwagi na wiek ciąży i brak skuteczności tabletek, będzie musiał "wejść głębiej". Ogólnie byłam takim przypadkiem, gdzie zebrali się chyba wszyscy lekarze, którzy byli na dyżurze. Anastezjolog, ordynator, lekarz prowadzący, lekarz pomagający przy zabiegu, 3 położne, inni lekarze stali gdzieś z boku, a dodatkowo zebrali grupkę studentów. I to pod koniec ich zauważyłam, kiedy już zaczęłam odpływać. Chyba stwierdzili, że i tak nie będę tego pamiętać, więc co im tam. Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal.
Ja też nie reagowałam na leki i łącznie byłam 54h na czczo. Ale w końcu zaczęłam krwawić i wtedy wyleciało ze mnie jak z kranu, jeden pęcherzyk też. Drugi, ten mniejszy poszedł na zabiegu.
 
Zazwyczaj to wchodzenie głębiej wiąże się z przypadkiem, kiedy tabletki poronne nie przesuną dzidziusia w dół. Dlatego przed zabiegiem je podają. U mnie akurat była taka sytuacja, że podwali mi ich tyle, a żadna nic nie zadziałała. Miałam jedynie lekkie pobolewanie brzucha, gdzie kobiety po tych tabletkach mają silne bóle. Lekarz przed zabiegiem powiedział, ze będzie on trwał dłużej niż zwykłe, bo właśnie z uwagi na wiek ciąży i brak skuteczności tabletek, będzie musiał "wejść głębiej". Ogólnie byłam takim przypadkiem, gdzie zebrali się chyba wszyscy lekarze, którzy byli na dyżurze. Anastezjolog, ordynator, lekarz prowadzący, lekarz pomagający przy zabiegu, 3 położne, inni lekarze stali gdzieś z boku, a dodatkowo zebrali grupkę studentów. I to pod koniec ich zauważyłam, kiedy już zaczęłam odpływać. Chyba stwierdzili, że i tak nie będę tego pamiętać, więc co im tam. Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal.
Eh, współczuję... U mnie nie było konieczności podania tabletek poronnych, bo ja przez prawie tydzień przed zabiegiem krwawiłam i ciąża zatrzymała się na etapie 5+2, więc bardzo wcześnie.
 
Też byłam na marcowych mamach 2022 i pamiętam Twoją szaloną historię :) Przykro, że to się wszystko tak skończyło. Ja miałam łyżeczkowanie 17 lipca, ale położna mówiła, że zabieg był bardzo szybki i lekarz nie musiał nawet wchodzić jakoś głębiej czy coś 😅 Nie pamiętam, o co dokładnie chodziło. Moja ginka jak mnie kierowała na zabieg to stwierdziła, że raczej będzie można zacząć starania po pierwszej miesiączce, bo ciąża zatrzymała się na wczesnym etapie i właściwie większość poroniłam samoistnie - w dniu zabiegu beta wynosiła 6.
Okres przyszedł równo miesiąc później i niestety nie miałam możliwości pójść na wizytę przed owu i cóż... może nie staraliśmy się jakoś specjalnie, ale też się nie zabezpieczaliśmy 🙈
Mam podobnie jak Ty, że bardzo chciałabym być znowu w ciąży...
A dzisiaj o 20 wizyta, więc zobaczymy, co ginka powie.

Witaj, też Cię pamiętam 😊 zdania są podzielone, ja poronilam samoistnie, więc mogę od razu się starać po pierwszej @. Też właśnie plamię, czekam az sie rozkręci.
Cześć dziewczyny🙂 tak moja historia była szalona🙉
Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo na innej grupie np czerwcowych albo lipcowych mam 🙂
 
Eh, współczuję... U mnie nie było konieczności podania tabletek poronnych, bo ja przez prawie tydzień przed zabiegiem krwawiłam i ciąża zatrzymała się na etapie 5+2, więc bardzo wcześnie.
U mnie był już 14 tydzień, więc łyżeczkowanie tak czy siak by mnie czekało :(
 
Cześć,
Trafiając do szpitala miałam betę powyżej 70tys., kilka dni po zabiegu Beta wynosiła ok 1300, a tydzień później już ok 170.
czekam z utęsknieniem aż spadnie do 0 i aż dostane okres.
zrobiliśmy badania genetyczne i wychodzi na to, ze genetycznie było wszystko ok. Niestety poznaliśmy tez płeć dziecka :( Jakoś tak człowiekowi trudniej jak zna płeć. Czekam jeszcze na badania histopatologiczne ze szpitala. Człowiek chce uporczywie poznać przyczynę, choć nie jest to do końca możliwe.
 
reklama
Cześć,
Trafiając do szpitala miałam betę powyżej 70tys., kilka dni po zabiegu Beta wynosiła ok 1300, a tydzień później już ok 170.
czekam z utęsknieniem aż spadnie do 0 i aż dostane okres.
zrobiliśmy badania genetyczne i wychodzi na to, ze genetycznie było wszystko ok. Niestety poznaliśmy tez płeć dziecka :( Jakoś tak człowiekowi trudniej jak zna płeć. Czekam jeszcze na badania histopatologiczne ze szpitala. Człowiek chce uporczywie poznać przyczynę, choć nie jest to do końca możliwe.
U nas też nic nie wyszło genetycznie. Nam lekarz mówił, że będzie córka. Mój narzeczony chciał synka i tak trochę się zawiódł. Po tym poronieniu chyba łatwiej mu było, bo powiedział: następny będzie silny syn, zobaczysz. A po badaniach genetycznych trochę się załamał, bo jednak okazało się, że był syn. Rozumiem Cię, że wolałabyś nie znać płci. Ja już w ogóle tak się przyzwyczaiłam do myśli, że to córka, chcieliśmy ją nazwać Lidia. I tak płakałam po poronieniu za moją Lidką. A później jak okazało się, że był chłopczyk, to już jakoś tak inaczej mi się zrobiło... w sensie, odeszło to, że po prostu nie mieliśmy wybranego imienia. Wszystkie ciuszki jakie oglądałam, były dla dziewczynki.
Teraz następna już musi być dziewucha. Będzie silna po mnie!
 
Do góry