Ciąża Po Poronieniu

[witch84]

@roki_1991 Niestety tam też są tylko ludzie i może im się zdarzyć pomyłka... Jeszcze trzeba wiedzieć, co powiedzieć, aby przyjechali...

 

[marsi89]

Musiałaby się zmienić mentalność ludzi, ale na to nie ma co liczyć... Ale wiesz, jeśli ktoś mówi że ma duszności, że saturacja spada i w dodatku to kobieta w ciąży, to szlag mnie trafia że olewają takie przypadki...

Olewają i to strasznie. Ja jak zadzwoniłam na pogotowie w ciąży, że mnie boli pod żebrem, mam wymioty, biegunkę, cały brzuch mnie boli to pan z pogotowia powiedział że mam podnieść prawa nogę i powiedzieć czy boli, zrobiłam tak i mówię że nie boli, to usłyszałam że to nie wyrostek, pewnie kolka nerkowa i mam leżeć w domu, nie panikować a minie mi to. Dobrze że pojechałam na to pogotowie bo to był wyrostek który już się rozlewał.

 

[aspekt]

Nawet nie wiem od czego zacząć. Czułam się coraz gorzej z każdym dniem coraz wyższa temperatura, większy kaszel, nie byłam w stanie jeść, samodzielnie pójść do łazienki. Gorączka dochodziła do 39stopni. Codziennie miałam teleporady, zaproponowane leczenie nie przynosiło ulgi. Wegetowałam. Wczoraj dostałam takich duszności, że mąż dzwonił na pogotowie, oczywiście go zbywali tekstami, że saturacja 93 to bardzo ładna saturacja, że nawet 80 to dobra saturacja. Mąż nie odpuścił przyjechali ratownicy medyczni i stwierdzili, że muszę jechać do szpitala. Dyspozytor kazał im zawieźć mnie do Narutowicza i znowu do tej przeklętej izolatki. Na miejscu okazało się, że Narutowicz nie chciał mnie przyjąć i czekałam w karetce pod tlenem 3h. Odesłali karetke do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie też nie chcieli mnie przyjąć bo miałam być przyjęta w Narutowiczu. W końcu się zlitowali, odpowiednio się mną zajeli. Od razu dostałam kroplówki, zatrzymali mnie na oddziale, cały czas jestem pod tlenem, strasznie mnie dusi kaszel, nie mogę jeść, nie mogę się podnieść. Mam zmiany na płucach, mam dostac antybiotyk, sterydy i przeciwzakrzepowe w zastrzykach. Zarodek żyje, urósł - ma 17mm, miałam usg przez powłoki brzuszne. Ja się czuje najgorzej. Teraz dostałam jedzenie ale podnieść się nie mogę, każdy najmniejszy ruch powoduje atak duszności taki jakbym miała wypluć płuca.

Wstrętna choroba. Myślę, że powinni byli Cię wtedy zostawić w szpitalu, ale teraz najważniejsze, żeby leki Ci pomogły, żebyś wyszła już wzmocniona i już tam nie wracała. Dużo zdrowia!

 

[roki_1991]

@roki_1991 Niestety tam też są tylko ludzie i może im się zdarzyć pomyłka... Jeszcze trzeba wiedzieć, co powiedzieć, aby przyjechali...

No właśnie, to jest chore. Ze musisz wiedzieć co powiedzieć zeby przyjechali. I z tego wynika że trzeba skłamać żeby ktoś się tobą zajął..

 

[witch84]

@roki_1991 Niekoniecznie skłamać Ale jak się używa odpowiednich zwrotów, to z Tobą nie dyskutują.

 

[roki_1991]

@roki_1991 Niekoniecznie skłamać Ale jak się używa odpowiednich zwrotów, to z Tobą nie dyskutują.

A, w tym sensie okej

 

[Katijah]

Nawet nie wiem od czego zacząć. Czułam się coraz gorzej z każdym dniem coraz wyższa temperatura, większy kaszel, nie byłam w stanie jeść, samodzielnie pójść do łazienki. Gorączka dochodziła do 39stopni. Codziennie miałam teleporady, zaproponowane leczenie nie przynosiło ulgi. Wegetowałam. Wczoraj dostałam takich duszności, że mąż dzwonił na pogotowie, oczywiście go zbywali tekstami, że saturacja 93 to bardzo ładna saturacja, że nawet 80 to dobra saturacja. Mąż nie odpuścił przyjechali ratownicy medyczni i stwierdzili, że muszę jechać do szpitala. Dyspozytor kazał im zawieźć mnie do Narutowicza i znowu do tej przeklętej izolatki. Na miejscu okazało się, że Narutowicz nie chciał mnie przyjąć i czekałam w karetce pod tlenem 3h. Odesłali karetke do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie też nie chcieli mnie przyjąć bo miałam być przyjęta w Narutowiczu. W końcu się zlitowali, odpowiednio się mną zajeli. Od razu dostałam kroplówki, zatrzymali mnie na oddziale, cały czas jestem pod tlenem, strasznie mnie dusi kaszel, nie mogę jeść, nie mogę się podnieść. Mam zmiany na płucach, mam dostac antybiotyk, sterydy i przeciwzakrzepowe w zastrzykach. Zarodek żyje, urósł - ma 17mm, miałam usg przez powłoki brzuszne. Ja się czuje najgorzej. Teraz dostałam jedzenie ale podnieść się nie mogę, każdy najmniejszy ruch powoduje atak duszności taki jakbym miała wypluć płuca.

Magda dużo sił, dobrze, że jesteś w szpitalu i masz leki

 

[Magdusia88]

Nawet nie wiem od czego zacząć. Czułam się coraz gorzej z każdym dniem coraz wyższa temperatura, większy kaszel, nie byłam w stanie jeść, samodzielnie pójść do łazienki. Gorączka dochodziła do 39stopni. Codziennie miałam teleporady, zaproponowane leczenie nie przynosiło ulgi. Wegetowałam. Wczoraj dostałam takich duszności, że mąż dzwonił na pogotowie, oczywiście go zbywali tekstami, że saturacja 93 to bardzo ładna saturacja, że nawet 80 to dobra saturacja. Mąż nie odpuścił przyjechali ratownicy medyczni i stwierdzili, że muszę jechać do szpitala. Dyspozytor kazał im zawieźć mnie do Narutowicza i znowu do tej przeklętej izolatki. Na miejscu okazało się, że Narutowicz nie chciał mnie przyjąć i czekałam w karetce pod tlenem 3h. Odesłali karetke do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie też nie chcieli mnie przyjąć bo miałam być przyjęta w Narutowiczu. W końcu się zlitowali, odpowiednio się mną zajeli. Od razu dostałam kroplówki, zatrzymali mnie na oddziale, cały czas jestem pod tlenem, strasznie mnie dusi kaszel, nie mogę jeść, nie mogę się podnieść. Mam zmiany na płucach, mam dostac antybiotyk, sterydy i przeciwzakrzepowe w zastrzykach. Zarodek żyje, urósł - ma 17mm, miałam usg przez powłoki brzuszne. Ja się czuje najgorzej. Teraz dostałam jedzenie ale podnieść się nie mogę, każdy najmniejszy ruch powoduje atak duszności taki jakbym miała wypluć płuca.

3maj sie!!!

 

[Euforia0204]

Chyba jednak dziś.

 

[MartaDa]

Nawet nie wiem od czego zacząć. Czułam się coraz gorzej z każdym dniem coraz wyższa temperatura, większy kaszel, nie byłam w stanie jeść, samodzielnie pójść do łazienki. Gorączka dochodziła do 39stopni. Codziennie miałam teleporady, zaproponowane leczenie nie przynosiło ulgi. Wegetowałam. Wczoraj dostałam takich duszności, że mąż dzwonił na pogotowie, oczywiście go zbywali tekstami, że saturacja 93 to bardzo ładna saturacja, że nawet 80 to dobra saturacja. Mąż nie odpuścił przyjechali ratownicy medyczni i stwierdzili, że muszę jechać do szpitala. Dyspozytor kazał im zawieźć mnie do Narutowicza i znowu do tej przeklętej izolatki. Na miejscu okazało się, że Narutowicz nie chciał mnie przyjąć i czekałam w karetce pod tlenem 3h. Odesłali karetke do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie też nie chcieli mnie przyjąć bo miałam być przyjęta w Narutowiczu. W końcu się zlitowali, odpowiednio się mną zajeli. Od razu dostałam kroplówki, zatrzymali mnie na oddziale, cały czas jestem pod tlenem, strasznie mnie dusi kaszel, nie mogę jeść, nie mogę się podnieść. Mam zmiany na płucach, mam dostac antybiotyk, sterydy i przeciwzakrzepowe w zastrzykach. Zarodek żyje, urósł - ma 17mm, miałam usg przez powłoki brzuszne. Ja się czuje najgorzej. Teraz dostałam jedzenie ale podnieść się nie mogę, każdy najmniejszy ruch powoduje atak duszności taki jakbym miała wypluć płuca.

Jejku trzymaj się! Bądź silna.
Ja czekałam 3h na karetke gdy mąż dzwonił że się wykrwawiam jak traciłam ciąże..takie czasy.

Zdrowia Kochana.