Ja póki co czuje ból, smutek, złość. Jestem zawiedziona I przerażona faktem, ze mój organizm nie dał rady. W ogóle świadomość, że czekam na śmierć dziecka była okropna. Od 7 tyg 2 dnia wiedziałam, ze nie ma szans i tak od wizyty do wizyty, aż wczoraj usłyszałam, 'serduszko nie bije, możemy działać' O czym poprostu wiedziałam. Nie czułam nic w sensie fizycznym, ale moja psychika poczuła jakby przerwanie jakieś nici, więzi i już wiedziałam, że bobas odszedł
na dodatek jestem sama. Męża mam w Norwegii. Będzie dopiero na święta I choć wspiera mnie jak może to to nie jest to samo co obecność obok. Córka 7 lat, bardzo też to przeżyła. Na szczęście wierzy ze następny raz będzie lepszy. Synek 3 lata niczego nie świadomy biega szczęśliwy i uśmiechnięty i to chyba on mnie głowie dźwiga z mojego dołka. Próbuje się nie dręczyć myślami że mogłam zrobić badania, że wiele mogłam, ale no ciężkie to póki co..