@Nadzieja_31
Dzieci są od początku uparte. Tyle juz przeszloscie to trzymam kciuki aby było juz dobrze. Ja juz tez chyba wspomniałam ze 4 razy krwawiłam. Za każdym razem z kamieniem na sercu wchodziłam i sie modliłam cala drogę jak jechałam na każde usg. Widxialam najgorsze. Pierwsze ubranko pozwoliłam sobie kupić w 20 tc kiedy na połówkowych okazało się że to dxoewczynka. (Wszyscy mówili że bedzie chlopak) a ja czułam ze to upragniona corka. Po dwoch poronieniach, milionach wizyt, monitoringów, lekow, wlewów sterydów i zmartwień udało się. Ciaza nie była latwa. Lezaca prawie ciagle. Nic nie nosiłam, nie chodziłam za duzo itp. Raz jak pozwoliłam sobie na dorzucanie patyków do ognia (uwielbiam ogniska i pianki pieczoen) to krwawiłam. Oszczędzałam się na każdym etapie. Nie zaluje bo nie wiem czy bylo by ok gdyby nie to.
A w 2019 roku bylam 3 razy w ciazy. Moj organizm od zeszłego stycznia byl albo w trakcie.poronienia, albo w ciazy.
W styczniu 2019 poroniłam pierwsze dziecko (2 lata staran), w maju bylam w ciazy (w czerwcu poroniłam- byla wada genetyczna ). W czerwcu tesciu okazało się że ma glejaka IV stopnia. (Jest z nami do tej pory chociaz dawali mu 3 miesiace zycia) i potem w sierpniu bliski wujek miał już drugi zawal. Bylam fizycznie i psychicznie padnieta. Odstawilam wszystkie leki. (Tylko letrox bralam) pilam, bawiłam się jadłam tony słodyczy (namiot w chorwsvji) i sie udało.
Zycie jest nieprzewidywalne. Ktoś by pomyślał że to dużo przeżyć. Inne powiedzą ze to tylko poronienia.
Daze z moja historia do tego ze nawet jak jest ciężko to pod górkę. A pod górkę to w dobra stronę! Uwierz . Jest wiele historii dziewczyn które pokazują ze wiele matka moze przetrwać. A ty jjz jestes mama dla swojego skarba.
Widzialam ze pdzewijal sie temat pobytu w szpitalu przy poronieniach. Ja pierwszy raz dostalam skierowanie do Tychy Megrez. Drugi raz wybrałam ten sam szpital. Pierwsze dziecko które straciłam wyprowadziło mnie z równowagi i to był mój pierwszy pobyt jak lo pacjenta w szpitalu. Polozne do rany przyloz. Dostalam sale dwuosobowa z łazienką dzielona na dwie sale. Jak mnie przyjęli to wypisywali akurat jedna dziewczhne po zabiegu i bylam sama. Jestem za to wdzieczna. Polozne przychodziły co chwile i pytały czy coś chce. Proponowały psychologa. Z poszanowaniem uczuć opowiadały jakie będą następne kroki. Tabletki u mnie nie działały. Dwa razy mialam łyżeczkowanie. Idąc na zabieg bylo w pomieszczeniu chyba z 11 osób. Ale pdzemily i mlody anestezjolog. Jak sie o cos pytali to kiwali smutno głowami ze to nas spotyka. Polozna mpwila zd pracuje w tym szpitalu od początku i jak przedtem z poronieniach to była jedna pacjentka na dzień tak teraz 10 to norma.
Ciekawostka. : anestezjolog majstrował cos i dali mi znieczulenie i przez 3 sekundy nie czułam się lepiej w życiu. Odleciały wszystkie troski i smutki i bol. Cudowne uczucie. Ja drugim razem chyba mi za szybko dali bo bolało.
Ale mi się na wspominki zebrało. Sorli dziewczyny.
Milsza historia jest taka, że ostatnio uświadomiliśmy sobie z mezem ze nasza Milka jest urodzinowa. Ostatnia miesiączkę miala 31 lipca (urodziny meza) i zaczelam rodzic 13 maja w moje urodziny.
No. Takze tego. ! Na koniec zeby dopięła ten dluuugo post to jeszcze zaśmiecę go zdjęciem mojej cudaczki. 6 miesiecy i tydzien.
Zobacz załącznik 1206821